W niedzielę spóźnienia pociągów nie robiły już na nikim wrażenia. Składy były wypełnione pasażerami po brzegi. Oczekujący na pociąg oglądali, jak odjeżdża i czekali na kolejny, a ci, którzy ruszyli w podróż, spędzili ją w przejściu między wagonami lub w toalecie. Pasażerowie zostawali na peronach... "Dramat", "skandal" i "kpina" - te trzy określenia najczęściej padały z ust pasażerów, którzy w niedzielę próbowali wrócić pociągiem do domu po przerwie świąteczno-noworocznej. Mimo że kolej obiecała dodatkowe wagony na ten okres wzmożonego ruchu, prawie wszystkie składy, o których pisali na Gorąca Linię słuchacze RMF FM (w tym także te jadące przez całą Polskę), miały 3-4 wagony. Nikt nie myślał o tym, żeby mieć miejsce siedzące. Sukcesem było w ogóle dostanie się do pociągu. Niestety, mnóstwo osób nie mogło tego doświadczyć - zostawały na peronie z biletem i bez pewności, czy kolejny pociąg (jeżeli w ogóle przyjedzie) będzie miał dla nich miejsce. - Nie dało się wejść do tego pociągu, kolega siedział w WC, bo nie było miejsca. Jedną osobę wyciągaliśmy przez okno, a drugą wkładaliśmy. Inaczej do tego pociągu nie dało się wejść - mówił reporterowi RMF FM pasażer na dworcu w Krakowie. Bo "cały kraj zdecydował się na wyjazd"... W tym całym zamieszaniu PKP nie widzi problemu. Przepełnione pociągi rzeczniczka PKP Intercity tłumaczy kumulacją poświątecznych powrotów. - Nie da rady przewieźć dziś całymi naszymi zasobami całego kraju, który w ciągu jednego dnia zdecydował się na wyjazd - mówiła rzeczniczka PKP Intercity Małgorzata Sitkowska. Dodała również, że podczepienie dodatkowych wagonów do składu, wbrew pozorom, wcale nie jest taką prostą sprawą. - Gdyby dało się zorganizować ich jeszcze więcej, to byśmy to zrobili - dodała rzeczniczka. Niestety, nie wszystkim było dane doczekać się na dodatkowe wagony. "Pociąg z Krakowa do Kołobrzegu przyjechał do Mławy z 40 minutowym opóźnieniem... Wejść do żadnego z wagonów składu się nie dało, kilku atletów weszło... oknami, wagonów mniej niż zwykle, niemal wszyscy oczekujący na pociąg oglądali, jak po 10 minutach pociąg odjechał" - napisała na Gorącą Linię RMF FM słuchaczka Karolina. Ci pasażerowie, którzy poczuli, że mają naprawdę dość sposobu, w jaki traktuje ich kolej, zbierali się w grupki i stawali na torach przed lokomotywą, domagając się miejsca w pociągu. "Pic na wodę" - RMF w rozmowie z maszynistą o problemach na kolei Forum: Jak wyglądał twój powrót z weekendu sylwestrowego?