- Nigdy nie powiedziałem, to mi przypisano (...) Nigdy nie powiedziałem tego, a te taśmy, to wiem kto to zrobił. To zrobili studenci. To była zemsta za wymagania pewne, na co nie mogłem się zgodzić - mówił dyrektor Radia Maryja. - Ja się nie mogę zgodzić jako człowiek, jako chrześcijanin, jako kapłan. Nie mogę zgodzić się na pewne rzeczy i muszę ludziom mówić prawdę, myśląc o nich, o ich dobru tu na ziemi, na przyszłość i o wieczności. Jestem odpowiedzialny i za wieczność. I powiedziałem. A to była zemsta i wiem kto - dodał. zaznaczył, że jak dowiedział się jacy ludzie to zrobili, to odprawił za nich mszę świętą. - To jest montaż, montaż na potrzeby - podkreślił redemptorysta. Nagrania z wykładów o. Rydzyka dla studentów Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej na początku lipca zeszłego roku opublikował tygodnik "Wprost". Dziennikarze nazwali je "taśmami o. Rydzyka". Padają w nich m.in. stwierdzenia, że o. Rydzyk czuje się oszukany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według "Wprost", pod adresem żony prezydenta padły słowa zakonnika: "Ty czarownico! Ja ci dam! Jak zabijać ludzi, to sama się podstaw pierwsza". Z nagrania wynika, że o. Rydzyk miał też powiedzieć, że "sprawa Jedwabnego służyła tylko temu, by środowiska żydowskie mogły wyłudzić od Polski 65 mld dolarów". "Taśmami o. Rydzyka" zajęła się Prokuratura Rejonowa Centrum- Zachód w Toruniu. Po zapoznaniu się z nagraniem prokuratorzy odmówili wszczęcia śledztwa w sprawie znieważenia prezydenta RP i narodowości żydowskiej z powodu "braku ustawowych znamion czynu zabronionego". Jednak prokuratura będzie musiała ponownie zająć się sprawą "taśm o. Rydzyka". Przed kilkoma dniami toruński Sąd Rejonowy uwzględnił zażalenie Związku Wyznaniowego Gmin Żydowskich na postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa.