Polscy eksperci prowadzą w Smoleńsku prace od 22 lipca. Ppłk Janusz Wójcik z NPW powiedział PAP, że podczas obecnego pobytu zabezpieczonych zostało więcej próbek, niż podczas prac biegłych w Smoleńsku jesienią 2012 r. "Istnieje prawdopodobieństwo, że próbki te prokurator i biegli przywiozą z chwilą powrotu do kraju - innymi słowy nie będzie trzeba czekać dodatkowo na ich późniejsze przekazanie z Rosji za pośrednictwem organów procesowych - co wpłynęłoby na przyspieszenie wydania opinii laboratoryjnej" - zaznaczył ppłk Wójcik. Obecny pobyt biegłych był poprzedzony skierowaniem w maju do strony rosyjskiej wniosku o pomoc prawną, w którym postulowano umożliwienie ponownego przebadania, przy użyciu przenośnych detektorów, elementów foteli samolotu oraz pobranie próbek w postaci wycinków i ekstraktów do dalszych badań laboratoryjnych w Polsce. Jesienią zeszłego roku, podczas wcześniejszego pobytu prokuratora oraz biegłych w Rosji, pobrano łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Uznano jednak, że z uwagi na panujące w Smoleńsku na przełomie września i października warunki atmosferyczne nie ma możliwości pobrania próbek z foteli wraku samolotu. Próbki pobrane jesienią 2012 r. trafiły do kraju w grudniu, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. W końcu czerwca NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M. Ppłk Wójcik powiedział w poniedziałek, że biegli podczas aktualnego pobytu w Smoleńsku używają takich samych urządzeń - spektrometrów ruchliwości jonów - i posługują się taką samą metodologią jak podczas wcześniejszych prac. "Urządzenia te wskazują w analogiczny sposób, jak podczas poprzedniego wyjazdu, czyli na wyświetlaczach pojawiają się symbole, które w pamięci urządzeń są przypisane jako określone materiały wybuchowe" - zaznaczył. "Zawsze podkreślamy, że tego rodzaju wskazania na wyświetlaczach mają jedynie charakter wstępny i przesiewowy. Dopiero po zbadaniu próbek będzie można sformułować jednoznaczne wnioski, tak jak stało się to poprzednio" - mówił ppłk Wójcik. Prokurator generalny Andrzej Seremet zapowiadając w czerwcu obecny wyjazd biegłych mówił, że pobiorą oni kolejne próbki do badań pod kątem obecności materiałów wybuchowych. "W momencie, gdy pobierali wcześniej te próbki, z niektórych elementów, a konkretnie foteli, nie dało się w sposób właściwy ich zabezpieczyć, ponieważ była zbyt niska temperatura" - wyjaśnił. "Teraz temperatura jest odpowiednia, biegli zbiorą te próbki, przebadają je i wtedy wątek badań dotyczący samego wraku zostanie zakończony" - zaznaczał. Przeprowadzone w Polsce szczegółowe badania laboratoryjne próbek - zarówno pobranych jesienią 2012 r., jak i latem tego roku - stanowić będą jeden z elementów opinii biegłych z Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Opinia ta - jak wcześniej informowała NPW - sporządzona będzie dodatkowo m.in. w oparciu o wyniki przeprowadzonych badań laboratoryjnych próbek zabezpieczonych z ekshumowanych dotychczas zwłok ofiar katastrofy, wyniki badań próbek z brzozy oraz wnioski wynikające z oględzin wraku i miejsca katastrofy. Sprawa badania próbek z wraku stała się głośna, gdy w końcu października zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy jesienią 2012 r. na wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa wielokrotnie wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu.