Kisielewski powiedział na konferencji prasowej w Krakowie, że według niego nie ulega wątpliwości, iż gen. Sikorski zginął w zamachu. Jego zdaniem, zamach najprawdopodobniej przygotowały brytyjskie służby wywiadowcze, które do sfingowania wypadku zwerbowały kanadyjskiego pilota myśliwców. - Czy to był wypadek czy zamach? - ten dylemat już nie istnieje. Od dawna został na kilka sposobów rozstrzygnięty i zajmowanie się nim nie ma sensu - mówił Kisielewski na konferencji, obojętny na uwagi dziennikarzy, że większość historyków wciąż uznaje za obowiązującą wersję o wypadku lotniczym. Wersję o udziale w zamachu kanadyjskiego pilota Kisielewski - jak sam przyznaje - oparł na jednym źródle. Chodzi o znaną od lat 70. wypowiedź byłego pilota R.A.F. Jima Leacha, który miał stwierdzić, że wodowanie samolotu gen. Sikorskiego przeprowadził niejaki "Screwball" ("Świr") Johnson. Kisielewski nie odnalazł wśród byłych pilotów alianckich żadnego Johnsona o tym przydomku. Natomiast znalazł pilota o innym nazwisku, którego nazywano "Screwball" i jemu przypisał rzekome sprawstwo katastrofy. Założył przy tym, że autor relacji z lat 70. pomylił się, łącząc po latach dwie osoby w jedną. - To jest oparte na relacji Jima Leacha, udzielonej w 1979 r. i obarczonej tym błędem, że upływ 36 lat spowodował, że w jego pamięci dwie osoby - Johnson oraz "Świr" Beurling - utworzyły zbitkę. To nie były dwie lecz jedna osoba, co udało mi się rozszyfrować - tłumaczył Kisielewski. Kisielewski ocenia, że "Świr" Beurling jako "typowy awanturnik poszukujący mocnych wrażeń" doskonale nadawał się do realizacji niebezpiecznego zadania, jakie rzekomo miały mu powierzyć brytyjskie służby. - Absolutnie odrzucam hipotezę, że rozkaz padł ze strony rządu brytyjskiego, czy też wprost W. Churchilla. Moim zdaniem było to robione na szczeblu wywiadu brytyjskiego, ale nie za zgodą szefów tego wywiadu. Żaden wywiad nie jest monolitem - ocenia Kisielewski.