O projekcie w powiecie Odra-Szprewa dziennik "Berliner Morgenpost" napisał: nowy 101-metrowy most "Neissewelle" ma połączyć dwa brzegi Nysy Łużyckiej i dwie miejscowości: Coschen i Żytowań. - Przychodzi mnóstwo gapiów, przede wszystkim w weekendy - opowiada z dumą sołtys Coschen Edmund Henze. Jakby nie było, jest to pierwsze od dziesięcioleci nowe połączenie mostem Brandenburgii i Polski. Jeszcze pod koniec 2014 r. na drugą stronę będą mogli przeprawić się nim piesi, rowerzyści, samochody i ciężarówki do 7,5 t. "Buduje się także po polskiej stronie: powstają domki z miejscami noclegowymi dla rowerzystów. "Nareszcie europejskie ożywienie dotrze i do nas" - cytuje berlińska gazeta sołtysa Kazimierza Nowickiego i zaznacza, że: "Bez wątpienia Europa powinna się zrosnąć w tym miejscu". Tak postrzegają to władze powiatu Odra-Szprewa, finansujące ten projekt. Powiat ten ma 50 km granicy z Polską, ale ani jednego przejścia przez granicę. Na taki impuls liczy także Unia Europejska, która dofinansowuje ten projekt w 85 procentach. Ogólne koszty to prawie 5,5 mln euro. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie... "Po niemieckiej stronie radość jest trochę zmącona, nie tylko ze względu na spodziewany większy ruch. Tutaj ludzie przyzwyczajeni są do spokoju, most właściwie nie jest im potrzebny. Jakby nie było osiem kilometrów dalej w Guben są dwa przejścia: jedno samochodowe i jedno kolejowe" - donosi gazeta. Przede wszystkim jednak ludzie na pograniczu boją się przestępczości, która w regionie Marchii Brandenburskiej wzrosła tylko w ubiegłym roku o 11 procent. "Dlatego obawy są jak najbardziej uzasadnione" - tłumaczy dziennik. "Od 2-3 lat liczba włamań wzrosła nie tylko w samym Coschen ale i w sąsiednich wioskach. Kosiarki, motorowery, rowery, nawet opony samochodowe leżące na podwórku padają łupem złodziei. Henze opowiada o maszynach rolniczych, które złodzieje na szynach kolejowych przewieźli do Gubina na polską stronę. Brandenburskiej policji udaje się wyjaśnić raptem 10-20 proc. takich kradzieży mienia" - napisał "Berliner Morgenpost. "Złodzieje włażą przez ogrody i podwórka. Nikt nie może spokojnie spać, jeżeli się wie, że ktoś ci może obrobić dom" - opowiada jeden z mężczyzn. "Kiedyś nie trzeba było zamykać drzwi na noc. Dzisiaj nawet nie można zostawić klucza w zamku, jak się wychodzi do ogrodu" - opowiada kobieta, którą w jasny dzień okradziono z biżuterii. Ochrona niewiele daje Most "Neissewelle" nie jest jeszcze gotowy, ale kto chce, może już przez niego przejść. Takie przejścia na dziko ma udaremnić ochrona zaangażowana przez niemieckie kierownictwo budowy, żeby odstraszyć złodziei. "Kiedyś budowaliśmy most na Nysie w Goerlitz i poczyniliśmy już obserwacje" - mówi jeden z kierowników budowy Uwe Sobiella. Budowę regularnie mają na oku jakieś "podejrzane typy". Firmie, która w 2013 r. kładła fundamenty pod most, ciągle ktoś kradł diesla i narzędzia, kiedy nie było straży. Ale Henze nie jest przekonany, że ochrona aż tak bardzo odstrasza złodziei. Nie wszyscy tylko kradną Mimo tej plagi kradzieży sołtys Coschen od samego początku był zwolennikiem tego projektu ze względu na turystów. "Most był tu już przed I wojną. Wielu mieszkańców Coschen pochodzi właściwie z tego drugiego brzegu i opowiadają, że tam po drugiej stronie jest świetne jezioro do kąpieli" - mówi Henze przyznając jednak, że oficjalne kontakty z polską stroną kompletnie zamarły. "Przez most można by je znów ożywić" - rozważa. "Może nawet już we wrześniu, kiedy Coschen będzie obchodziło swoje 600-lecie" - dodaje. Ale pod jednym warunkiem: złodziei trzeba odstraszać przez więcej kontroli, przede wszystkim nocą. Z tym zgadza się także Ute Petzel, burmistrzyni gminy Neissemuende, do której należy Coschen. "Nie chcemy wszystkich ludzi z Europy Wschodniej stawiać w jednym szeregu, ale przestępców trzeba odstraszać" - podsumowuje. opr. Małgorzata Matzke/Redakcja Polska Deutsche Welle