Nowy kandydat na premiera? Wymowna reakcja Marka Sawickiego
- Oczekuję, że Donald Tusk wyciągnie rękę do prezydenta elekta. Bo w orędziu niestety to nie wybrzmiało tak, jak wybrzmieć powinno - przekazał w rozmowie z Interią Marek Sawicki z PSL. Mówił też o własnej wizji rekonstrukcji rządu, w której "nowe twarze są potrzebne, bo one dają nową nadzieję". Sprawę ewentualnego premierostwa Radosława Sikorskiego skomentował krótko: - Wszystko jest możliwe.

Marta Kurzyńska, Interia: - Wasza ankieta to straszak na koalicjanta? Powiedzenie: zobaczcie, jakby co PSL ma alternatywę?
Marek Sawicki, Marszałek Senior, PSL: - Absolutnie nie, natomiast jeśli przez koalicjantów jest to przyjmowane źle, to powiem szczerze, dziwi mnie to, bo oczywiście jestem człowiekiem starszego pokolenia, trochę inaczej realizującym politykę, natomiast dzisiaj młodzi ludzie komunikują się za pomocą internetu. Mamy młode kierownictwo i takie wsparcie bieżącymi opiniami, nawet jeśli jest to opinia tysiąca, pięciu tysięcy członków, jest istotną podpowiedzią, w jakim kierunku i co mamy robić. Kierownictwo partii nie może funkcjonować bez kontaktu z "dołami".
Od dawna w ten sposób sondujecie partyjne doły?
- Już przynajmniej trzy miesiące. Także nie jest to nic nowego, już było kilka takich akcji z zapytaniami.
W jakich jeszcze sytuacjach pytaliście?
- Pytaliśmy przed pierwszą turą wyborów i o sprawy dotyczące przedsiębiorców.
To pomysł Władysława Kosiniaka-Kamysza? Bo wasi koalicjanci mówią, że nie wierzą, że to inicjatywa prezesa.
- Koalicjanci się mylą. To jest decyzja Naczelnego Komitetu Wykonawczego przekazana do Biura Prasowego, które ma to realizować. To nie jest jakaś samowolka. To jest świadoma decyzja kierownictwa i prezesa.
A jakby pan odpowiedział na pytanie z ankiety? Jest pan za wejściem w koalicję z PiS-em, Konfederacją z premierem Władysławem Kosiniakiem- Kamyszem na czele?
- Na sto procent nie ma mowy o koalicji z Prawem Sprawiedliwością. Natomiast nie ulega wątpliwości, że z wyniku wyborów prezydenckich większość rządząca musi pilnie wyciągnąć wnioski. Bo to jest bardzo żółta, jeśli nie pomarańczowa kartka dla naszego rządu. I trzeba naprawdę w miarę szybko dokonać głębokiej przebudowy. Nie jest to rząd Donalda Tuska, jak popularnie jest o tym mowa wśród publicystów, tylko jest to rząd koalicyjny czterech partii, gdzie każde ze środowisk politycznych ma tzw. złotą akcję. Czy jej użyje i w jakich celach - tego nie wiem.
Na sto procent nie ma mowy o koalicji z Prawem Sprawiedliwością
A pan uważa, że to jest taki moment, żeby PSL użył swojej złotej akcji?
- Nie, ja uważam, że w tej chwili PSL musi w ramach koalicji wynegocjować sprawniejsze funkcjonowanie rządu, rząd zdecydowanie mniejszy, bardziej zdeterminowany w realizacji swojego programu. Bo nie zostało zrealizowane ani 100 konkretów Donalda Tuska, ani 12 punktów porozumienia koalicyjnego Trzeciej Drogi. Więc czas najwyższy określić terminowo, kiedy, jakie tematy, w jakim tempie będą do Sejmu trafiały i nad czym będziemy pracować, tak żeby wywiązać się z obietnic.
Koncepcja z premierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem jest w grze? Bo pojawiły się takie informacje, że byliście znowu kuszeni przez PiS taką propozycją.
- Koncepcja z premierem Kosiniakiem-Kamyszem jest możliwa w ramach Koalicji 15 Października. Uważam, że to jest także koncepcja, którą koalicjanci mogą poważnie rozważyć.
Kładziecie taką propozycję na stole?
- To jest rola kierownictwa, żeby takie tematy stawiać. Pewnie gdyby na czele rządu stał Władysław Kosiniak-Kamysz, łatwiej byłoby mu namówić pana prezydenta Nawrockiego do współpracy niż panu premierowi Tuskowi.
Czyli krótko mówiąc, na drodze do porozumienia między małym a dużym pałacem mogą stanąć głównie personalia?
- Mogą stanąć osobiste animozje. Choć ani premier, ani prezydent nie mogą mieć much w nosie i nawzajem się na siebie boczyć.
Pewnie gdyby na czele rządu stał Władysław Kosiniak-Kamysz, łatwiej byłoby mu namówić pana prezydenta Nawrockiego do współpracy niż panu premierowi Tuskowi
A pan ma poczucie, że w tej sytuacji premier ma muchy w nosie?
- Pan premier w swoim trzyminutowym wystąpieniu powiedział, że oczekuje współpracy z panem prezydentem, ale jeśli pan prezydent tej współpracy nie podejmie, to i tak będzie rządził. To nie zabrzmiało dobrze. To powinno być jednoznaczne zaproszenie prezydenta do współpracy. Powiedzenie, że uznajemy wynik wyborów, z demokracją się nie kłócimy i chcemy z panem prezydentem współpracować. Teraz kluczowa jest współpraca między mały a dużym pałacem. Tu potrzebny jest swego rodzaju rozejm na przynajmniej półtora roku.
To nie kolejne granie na przeczekanie do następnych wyborów?
- Nie chodzi o przeczekanie. Ustalamy tematy ważne dla pana prezydenta i dla koalicji. Teraz powinniśmy się wszyscy skupić i rząd, i parlament, i prezydent na realizacji tego, co zapowiadaliśmy w kampanii wyborczej. Gdybym miał negocjować, to próbowałbym znaleźć dwie trzecie spraw z obu obszarów prowadzonej kampanii, które z pewnością można zrealizować z pożytkiem dla państwa.
Z szansą na podpis nowego prezydenta?
- Tak, oczywiście.
A co by było na tej liście?
- Na pewno trzeba rozpocząć dyskusję o kwocie wolnej od podatku.
Przecież premier mówił, że nie ma na to pieniędzy.
- Może nie od razu, ale w jakimś systemie kroczącym. To jest kwestia bardzo daleko idących uproszczeń związanych z funkcjonowaniem administracji, ustaw dla przedsiębiorców, tak żeby ożywić gospodarkę. Potrzeba reformy wymiaru sprawiedliwości. Polska może w ciągu najbliższych 10 lat stać się trzecią gospodarką Europy pod warunkiem, że nie zmarnujemy czasu na jałowe spory.
Uda się zreformować na waszych warunkach system sądownictwa z nowym prezydentem?
- Jeśli będziemy się upierać, że ma być to tylko koncepcja Iustitii i powrót do tego, co było przed rokiem 2015, to oczywiście niczego nie zrobimy. Ale jeśli się zgodzimy, że i jedna, i druga strona poczyni jakieś ustępstwa, to możemy przygotować takie rozwiązanie.
Jest możliwa spokojna współpraca z prezydentem? Politycy PiS już mówią, że po tak ostrej kampanii może to być, delikatnie mówiąc, trudne.
- Czym innym są wybory i kampanie, a czym innym jest normalne funkcjonowanie po wyborach. Ja nie odpowiadam na pani pytanie, czy jest możliwa, odpowiadam: jest konieczna. W Konstytucji RP jest bardzo jasny zapis zobowiązujący organy państwa do współpracy dla dobra Rzeczypospolitej i jej obywateli. I jeśli któryś z organów władzy publicznej, ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej uchyla się od tej współpracy, to łamie konstytucję.
Ale widział pan, jak to wyglądało w poprzednich latach w praktyce. Mieliśmy i spór o ambasadorów, tak zwany "spór o krzesło".
- Ale istnieje konstytucyjny obowiązek współdziałania. I wcześniej czy później ktoś burzenie konstytucyjnego porządku oceni i osądzi.
Czy to, w jaki sposób będzie się układała współpraca z prezydentem, będzie rzutowało na wynik koalicji w kolejnych wyborach?
- Zdecydowanie tak. To ze względu na zakres kompetencji rządu opisany w konstytucji, ze strony dzisiejszej większości parlamentarnej w pierwszej kolejności powinna być wyciągnięta ręka w stronę prezydenta-elekta i propozycja programowej współpracy. Nie musimy się kochać, ale mamy konstytucyjny obowiązek współpracy dla dobra Rzeczypospolitej.
A pan oczekuje, że podczas swojego sejmowego wystąpienia premier wyciągnie rękę do Karola Nawrockiego?
- Tak, oczekuję, że Donald Tusk wyciągnie rękę do prezydenta elekta. Bo w orędziu niestety to nie wybrzmiało tak, jak wybrzmieć powinno.
To jak to powinno wybrzmieć?
- Od tego mam premiera. To on ma w rękach ważną funkcję i odpowiedzialność za rządzenie państwem. Trzeba przygotować takie wystąpienie, które rzeczywiście da drugiej stronie także możliwość pozytywnego ruchu.
A czego pan jeszcze oczekuje po wystąpieniu premiera?
- Przede wszystkim jasnej informacji, jak liczny będzie rząd, w jaki sposób będzie funkcjonował i określenia przynajmniej tych kilkunastu punktów programowych z podaniem terminów, w jakim czasie będą zrealizowane.
Remedium na wszystkie problemy jest powołanie rzecznika rządu?
- Jeśli rzecznik jest potrzebny, to po to, by jasno powiedzieć, że rząd wiele zrobił. Prezydent Andrzej Duda podpisał ponad 150 ustaw. I mało kto z obywateli o tym wie, dlatego że komunikacja rządu polegała na tym, że coś tam na platformie X oznajmiał pan premier. A resorty mają bardzo słabą obsługę medialną.
Radosław Sikorski na premiera to realny scenariusz?
- Wszystko jest możliwe. Dla nowego otwarcia rządu nowe twarze są potrzebne, bo one dają nową nadzieję.
Radosław Sikorski nie jest nową twarzą.
- Premierem jeszcze nie był, więc ja bym tego nie wykluczał. Ja bym też nie wykluczał zaangażowania do rządu pana Rafała Trzaskowskiego i jednocześnie rozpisania wyborów prezydenckich w Warszawie, które można wygrać.
To by dało wiatr w żagle koalicji?
- To by także dało dodatkową siłę koalicji rządzącej. Wybory prezydenckie w Warszawie są do wygrania, więc to byłby jakiś sukces koalicji. Mielibyśmy wtedy nowe otwarcie z nowym premierem, w dużej części nowymi ministrami i jednocześnie nowego prezydenta w Warszawie.
Radosław Sikorski premierem jeszcze nie był, więc ja bym tego nie wykluczał. Nie wykluczałbym też zaangażowania do rządu pana Rafała Trzaskowskiego i jednocześnie rozpisania wyborów prezydenckich w Warszawie, które można wygrać
Premier byłby gotowy na taką personalną rewolucję?
- Od męża stanu oczekuje się jasnych, oczywistych decyzji i dbania o interes państwa. Bo to jest nie tylko kwestia interesu koalicji, ale także interesu państwa.
Czyli zostając na stanowisku, nie zadba o interes państwa?
- Jeśli będzie zmiana i harmonijna współpraca pomiędzy tymi dwoma ośrodkami władzy wykonawczej, to z pewnością państwo będzie się rozwijać lepiej. Ale jeśli będzie wzajemne klinczowanie się i dokuczanie sobie, to na ten rozwój szanse są mniejsze.
Pan by już dokonał tej zmiany, czy poczekał chwilę, zobaczył, jak będą wyglądały relacje między premierem Tuskiem a prezydentem Nawrockim?
- Ta zmiana powinna się dokonać do końca września, żeby dać nowy impuls na całe dwa lata, a nie czekać, aż to się do końca wypali.
Dlaczego Trzaskowski przegrał wybory?
- Ja to powiedziałem w październiku ubiegłego roku, że Trzaskowski nie jest dobrym kandydatem Koalicji Obywatelskiej ze względu na jego poglądy. Wystawianie centrolewicowego polityka w wyborach prezydenckich było skazane na porażkę. Nie chcieli mi wierzyć ani koledzy z Platformy Obywatelskiej, ani część też koalicjantów, bo wydawało im się, że dobrze poprowadzona kampania na bazie sukcesów z 2023 roku daje wygraną każdemu kandydatowi na prezydenta.

Postawienie na Radosława Sikorskiego w prawyborach to byłby przepis na zupełnie inny scenariusz?
- Prawybory w Platformie Obywatelskiej nie były do końca prawyborami szczerymi. One miały potwierdzić decyzję Donalda Tuska o wystawieniu Rafała Trzaskowskiego i potwierdziły. Teraz potrzeba, żeby nasz koalicjant wyciągnął z tego wnioski.
Kiedy rozmawialiśmy przed wyborami, pytałam pana, co mogłaby oznaczać przegrana Rafała Trzaskowskiego. Mówił pan wtedy, że konsekwencją będzie potężny kryzys parlamentarny i w konsekwencji wcześniejsze wybory. Czy taką diagnozę postawiłby pan również teraz?
- Niezależnie od tego, jak się ułożą sprawy środowego głosowania, jeśli nie będzie zdecydowanej zmiany rządu do końca września, to wybory parlamentarne będą już w kwietniu przyszłego roku.
Przed tym środowym głosowaniem premier może spać spokojnie? Nikomu się ręka nie powinie?
- Premier nie może spać spokojnie, bo za to wszystko odpowiada. Natomiast nie jest to głosowanie za premierem Tuskiem, jest to głosowanie wotum zaufania dla rządu koalicyjnego, a nie rządu Tuska. I dlatego będę głosował za udzieleniem wotum zaufania rządowi koalicyjnemu, bo pracę moich czterech ministrów oceniam bardzo pozytywnie.
Rozmawiała Marta Kurzyńska