Wprowadzenie do porządku obrad Sejmu głosowania nad uchwałami stwierdzającymi, że wybór pięciu sędziów TK nie miał mocy prawnej, wywołało kolejną odsłonę awantury wokół Trybunału Konstytucyjnego. W czwartek późnym wieczorem, oprócz sprawcy zamieszania - wnoszącego uchwały Prawa i Sprawiedliwości - prym wiodła Nowoczesna. Kilkunastu posłów kierowało pod adresem PiS pytania i przedstawiało swoje stanowiska. Większość osób, które w imieniu partii Ryszarda Petru zabrały głos, to debiutanci. Komentujący debatę internauci od razu zwrócili uwagę na sprawność retoryczną przemawiających. - Posłowie Nowoczesnej bardzo aktywnie wchodzili na mównicę, zadawali pytania. Ale miałem wrażenie, że z jednej strony są bardzo widoczni, ale z drugiej strony wśród tych kilkudziesięciu pytań, na palcach jednej ręki można było policzyć pytania merytoryczne. Bo pytania typu, a było ich kilka: "Czy wam nie wstyd?" to nie jest poziom debaty sejmowej - ocenia w rozmowie z Interią dr hab. Maciej Drzonek, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. Po sejmowej debacie widać, że na sukces Nowoczesnej na razie pracuje przede wszystkim Ryszard Petru. - Nagle okazało się, że Ryszard Petru to nie jest tylko chłopiec, który zna się na ekonomii i w tej dziedzinie jest ekspertem, ale potrafi bardzo skutecznie występować w mediach i wykorzystywać te wystąpienia do budowania popularności własnego ugrupowania - uważa politolog. - Petru zaczyna wyrastać na osobę, która potrafi w debacie trafnie puentować pewne kwestie. I to też mu się udało w czasie tej debaty - zwraca uwagę dr hab. Maciej Drzonek. W wybiciu się posłom Nowoczesnej pomogło wyjście z sali obrad parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. Podczas gdy na sali sejmowej temperatura sporu rosła, PO zorganizowała konferencję prasową na sejmowym korytarzu. - Opuszczenie sali obrad na znak protestu w skrajnym przypadku jest jedną z form aktywności opozycji, ale uważam, że w tym przypadku Platforma popełniła błąd. Konferencja prasowa na sejmowych schodach była mniej znacząca niż to, gdyby zadawała merytoryczne pytania podczas tej debaty - ocenia dr hab. Maciej Drzonek. Zdaniem eksperta, zachowanie Platformy w czasie debaty obrazuje sytuację, w jakiej znalazła się ta partia po wyborach. - Podstawowym błędem PO nie jest kwestia wyjścia z sali, tylko brak przywódcy - mówi nasz rozmówca. Jednocześnie zauważa, że podczas zorganizowanym na szybko briefingu głos zabrała była premier Ewa Kopacz, która nie startuje w wyborach na nowego szefa partii. Tymczasem ubiegający się o to stanowisko Grzegorz Schetyna i Tomasz Siemoniak nawet nie stali w pierwszym rzędzie, tylko wyżej wśród innych posłów. Zdaniem politologa, Platforma nie radzi sobie w nowej sytuacji. - PiS niesłychanie przyspieszył różnego rodzaju zmiany, możemy je różnie oceniać, ale widać wyraźnie, że jest bardzo mocne przyspieszenie. Jeżeli opozycja nie jest do tego przygotowana, a nie jest, bo nie ma przywódcy, to jest tak jakby armia nie miała bez generała. Nie można wygrać batalii, jak się nie ma dowódcy - przekonuje ekspert. - PO zaczęła bawić się w różne, wzmacniające pozycję członków Platformy mechanizmy, ale nie o to teraz chodzi. Chodzi o jasny przekaz, kto jest liderem, i lider musi reagować w takich sytuacjach jak nocna debata - mówi. Zdaniem dr hab. Macieja Drzonka, PO powinna była wziąć przykład z PSL, który wybrał na nowego przewodniczącego partii niezwłocznie po wyborach. - Tak długie rozgrywanie kwestii wyborczych w PO, w moim przekonaniu nie służy samej PO, ponieważ oni będą się wymieniać, mówiąc delikatnie. wzajemnymi docinkami, co już słyszeliśmy. I przez to będą też swoją pozycję zewnętrzną, czyli na scenie ogólnokrajowej, osłabiać. W tej rywalizacji Platforma, im dłużej będzie wybierała swojego lidera, tym bardziej będzie oddawała pole Nowoczesnej - komentuje nasz rozmówca. Dzień po debacie to właśnie Nowoczesna i PSL, posiadające znacznie mniejszą reprezentację w Sejmie niż PO, zwołały konferencję prasową i wspólnie krytykowały działania PiS-u. I to one apelowały do większej i. wydawać by się mogło. mającej większą siłę przebicia Platformy, o wspólne przeciwstawienie się partii rządzącej. Niewykluczone, że współpraca PSL i Nowoczesnej będzie się pogłębiać. - Ich współpraca jest paradoksalna, bo wydaje się, że interesy tych dwóch ugrupowań są przeciwstawne w sferze gospodarczej, ale z drugiej strony w przypadku takiej struktury parlamentu, jaką mamy, że jedna partia dominuje, to te małe muszą się ze sobą jakoś dogadywać - stwierdza dr hab. Maciej Drzonek. Tym bardziej, że jak mówi nasz rozmówca, "PSL zawsze się dogada, bo taka jest idea działania tej partii".