Prezydent zapłaci z budżetu miasta? Prezydent Warszawy odmówiła stawienia się przed komisją weryfikacyjną, bo według niej, jest ona niekonstytucyjna. Gronkiewicz-Waltz już czterokrotnie nie przyszła na posiedzenie komisji, za każdym razem ukarana została 3 tys. zł grzywny. W połowie lipca prezydent Warszawy ogłosiła, że w pracach komisji będą uczestniczyli pełnomocnicy miasta. Sebastian Kaleta, jeden z przedstawicieli PiS w komisji weryfikacyjnej mówił niedawno, że prezydent stolicy skierowała do komisji "za pośrednictwem swoich pełnomocników" pismo stwierdzające, iż to nie ona "będzie pokrywała grzywny, które komisja nakłada za niestawiennictwo przed komisją (...), a kary grzywny zostaną uiszczone przez budżet Warszawy, przez wszystkich warszawiaków". Przedstawiciele PiS w komisji zapowiedzieli zwrócenie się do Rady Warszawy, by zbadała wydatki miasta na obsługę prawną prezydent stolicy w związku z postępowaniem przed komisją weryfikacyjną. Nowoczesna: Niech zapłaci prezydent albo PO W piątek do sprawy odnieśli się przedstawiciele Nowoczesnej. "Hanna Gronkiewicz-Waltz chciałaby przerzucić odpowiedzialność za płacenie kar, które są na nią nakładane przez komisję weryfikacyjną na ratusz, na miasto. Uważamy, że jest to całkowicie niezrozumiała, nieetyczna i niewłaściwa decyzja ze strony Hanny Gronkiewicz-Waltz" - powiedział na briefingu zorganizowanym przed stołecznym ratuszem Sławomir Potapowicz, sekretarz regionu warszawskiego Nowoczesnej. Dodał, że na dzisiaj jest to kwota 12 tysięcy złotych. "Uważamy, że Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna wziąć odpowiedzialność za to, że nie stawia się przed komisją, a nie obciążać innych kosztami nakładanych na nią osobiście kar" - powiedział. Jak dodał, że jeżeli prezydent stolicy nie jest w stanie sama pokryć kosztów, to on proponuje, aby Platforma Obywatelska pokryła za nią te należności. Gronkiewicz-Waltz powinna pojawić się przed komisją Przedstawiciele Nowoczesnej mają nadzieję, że Rada Warszawy zajmie się sprawą obciążania stołecznego budżetu kosztami niestawiennictwa Gronkiewicz-Waltz przed komisją. "W innym przypadku będzie to wyglądało jak zwykłe dojenie miasta na poczet kosztów, które powinna ponosić Hanna Gronkiewicz-Waltz. Przykłady Chmielnej 70, Twardej 8 i 10 pokazują jak bardzo istotne i ważne jest, żeby Hanna Gronkiewicz-Waltz pojawiała się przed komisją weryfikacyjną" - powiedział Potapowicz. Kandydat Nowoczesnej na stanowisko prezydenta Warszawy i członek komisji weryfikacyjnej Paweł Rabiej przyznał, że sam nie głosował nigdy za nałożeniem kar na prezydent stolicy, ale uważa powinna ona stawiać się przed komisją. Dodał że "w tym przypadku oczywiście mamy do czynienia z zachowaniem skrajnie nieodpowiedzialnym i nieetycznym". "Pani prezydent podjęła osobiście decyzję polityczną, osobistą, że nie będzie się przed komisją stawiała i w tej chwili przerzucanie swojej odpowiedzialności na mieszkańców Warszawy, żeby to mieszkańcy Warszawy płacili kary za nieobecność pani prezydent przed komisją jest oburzające, absurdalne i nieodpowiedzialne" - powiedział Rabiej. Komentarz ratusza Do zarzutów dotyczących przerzucania na stołeczny budżet przez Gronkiewicz-Waltz kosztów jej niestawiennictwa przed komisją weryfikacyjną, odniósł się w czwartek ratusz, według którego komisja wprowadziła w błąd prezydent Warszawy. Miasto przypomniało, że postanowieniami z 29 czerwca komisja nałożyła na prezydenta Warszawy grzywnę za niestawiennictwo w sprawach dot. nieruchomości przy ul. Twardej, a w postanowieniach pouczyła o prawie złożenia wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy w terminie 7 dni. Jak podał ratusz, prezydent Warszawy skorzystała z środków prawnych, na które wskazała komisja i złożyła wnioski o ponowne rozpatrzenie sprawy wraz z wnioskami o wstrzymanie wykonalności postanowień z 29 czerwca oraz wnioski o zwolnienie od grzywny. Ale - jak podaje ratusz - 1 sierpnia Hannie Gronkiewicz-Waltz doręczono upomnienia o obowiązku zapłaty grzywny w łącznej kwocie 6 tys. zł. "Podkreślić należy jednak, że w postanowieniach z 29 czerwca komisja wyraźnie wskazała jako adresata postanowienia organ - prezydenta m.st. Warszawy, a nie Hannę Gronkiewicz-Waltz. Nie ulega więc wątpliwości, że pomiędzy treścią postanowień z dnia 29 czerwca 2017 r. a treścią upomnień z dnia 31 lipca 2017 r. zachodzą poważne rozbieżności, a Komisja kierując upomnienia do Hanny Gronkiewicz-Waltz zaprzecza uprzednio wydanym przez siebie postanowieniom" - podkreśliło miasto. Zaznaczono też, że 2 sierpnia komisja doręczyła pełnomocnikowi prezydenta m.st. Warszawy postanowienia, w których stwierdziła niedopuszczalność wniosków o ponowne rozpatrzenie sprawy, w konsekwencji czego stwierdziła, że nie może rozpoznać wniosków o wstrzymanie wykonania postanowień. Ratusz zapowiedział, że prezydent Warszawy "złoży niezwłoczne skargi do sądu administracyjnego celem powstrzymania działań, które mogłyby doprowadzić do uszczuplenia mienia samorządowego". O tym, że reprezentująca Gronkiewicz-Waltz kancelaria prawna w kontaktach z komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji przekonuje, że adresatem nałożonych przez komisję grzywien był urząd prezydenta stolicy, nie zaś Hanna Gronkiewicz-Waltz jako osoba fizyczna napisał w czwartek "Fakt". Apel Rabieja do prezydent Warszawy Rabiej podkreślił, że "za chwilę komisja weryfikacyjna zajmie się tymi najbardziej drastycznymi przypadkami z punktu widzenia mieszkańców Warszawy, czyli nieruchomościami, kamienicami zwracanymi wraz z mieszkańcami". "Tam, gdzie dochodziło do czyszczenia kamienic, do sytuacji naprawdę brutalnych, gdzie ludzie byli nachodzeni, niepokojono ich, włamywano się do ich mieszkań, odcinano im prąd, gaz, gdzie wymontowywano nawet okna i drzwi z tych, żeby w zimę było zimno i żeby ich stamtąd wykurzyć" - mówił polityk Nowoczesnej. Zaapelował do prezydenta Warszawy, "to jest taki moment, być może ostatni", w którym może ona "wykazać się troską o te krzywdy, które zostały wyrządzone mieszkańcom w trakcie reprywatyzacji w taki sposób, żeby powołać zespół prawny, który pomagałby tym mieszkańcom w odszkodowaniach cywilnych". "To będą dla komisji sprawy bardzo trudne, bardzo skomplikowane. Ci mieszkańcy, którzy zostali pokrzywdzeni przez dziką reprywatyzację oni mogą dochodzić swoich roszczeń, ale będą wymagali pomocy prawnej. Jeśli miasto by taki zespół powołało, to byłby ostatni moment dla pani prezydent zachować twarz w tej aferze"