W najnowszej nowelizacji rządzący zapowiadają powrót do propozycji umieszczenia kamer w lokalach wyborczych. Te nie miałyby rejestrować jak oddajemy głosy, a nadzorować pracę komisji wyborczych. Rozwiązanie miałoby pomóc w rozstrzyganiu ewentualnych sporów wyborczych. Więcej lokali wyborczych To jednak nie jedyna zmiana. Druga propozycja dotyczy samych komisji, o czym wielokrotnie mówił <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-kaczynski,gsbi,3" title="Jarosław Kaczyński" target="_blank">Jarosław Kaczyński</a>. Okręg wyborczy powinien obejmować od 500 do 4 tys. mieszkańców. Jak uważa prezes PiS, mieszkańcy mniejszych miejscowości, ze względu na odległość od miejsc, w których mogą oddać głos, często rezygnują z przysługującego im prawa. By im to ułatwić, lokale wyborcze miałyby powstać także w tych najmniejszych miejscowościach. Tu opozycja zarzuca rządzącym, że chodzić ma zapewne o otworzenie lokali w pobliżu kościołów, a więc o troskę o najtwardszy elektorat PiS-u. Zmiana sposobu liczenia głosów Jest i trzecia zmiana. Ta dotyczy prezentowania karty wyborczej po wyciągnięciu z urny. W tej chwili komisje dzielą się na podgrupy i każda zajmuje się częścią kart. Zgodnie z propozycją, PiS chce, by po wyciągnięciu karty z urny obejrzeli ją wszyscy członkowie komisji i wówczas podjęli decyzję, czy jest to głos ważny czy nie. W przypadku tego rozwiązania pojawiają się głosy, że to znacznie wydłuży czas liczenia głosów. Zjednoczona Prawica na ewentualna zmianę ordynacji wyborczej ma czas do pół roku przed jesiennymi wyborami w 2023 roku, czyli najpóźniej do kwietnia przyszłego roku. Czytaj też: <a href="https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-te-grupy-zaplaca-mniej-za-prad-jestes-w-jednej-z-nich,nId,6426982">Te grupy zapłacą mniej za prąd. Jesteś w jednej z nich?</a>