Adam Lipiński, Zbigniew Ziobro i Beata Szydło zostali w sobotę wybrani na wiceprezesów PiS. Prezes ugrupowania Jarosław Kaczyński zarekomendował również tego dnia Mariusza Błaszczaka na szefa klubu PiS oraz Marka Kuchcińskiego na wicemarszałka Sejmu. "Wybory nowych władz PiS potwierdzają obawy niektórych komentatorów, że dojście do głosu młodszego pokolenia, które myśli bardziej otwarcie i skierowane jest bardziej ku centrum sceny politycznej, to był tylko przypadek w historii PiS. Tak naprawdę partia ta wróciła do starej narracji, która jest związana raczej z dość jasno zarysowaną linią narodowo-katolicką, tradycjonalistyczną" - zaznaczył w sobotniej rozmowie z PAP prof. Jacek Wódz z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem PiS zrezygnowało z centrowego wyborcy. "Widoczna jest tu nieobecność Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Pawła Poncyljusza, natomiast widoczna jest obecność Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobry czy Joachima Brudzińskiego. To oni są w tej chwili głównymi twarzami PiS-u" - powiedział Wódz. "Być może, jak wskazywała już wcześniej część komentatorów, Jarosław Kaczyński ma świadomość, że już nigdy żadnych wyborów nie wygra. Zależy mu na tym, żeby utrzymać formację, która by miała dwadzieścia kilka procent, ale stałego elektoratu" - dodał. Z kolei prof. Roman Baecker z Uniwersytetu Toruńskiego ocenił w rozmowie z PAP, że wybory nowych władz PiS w rzeczywistości były realizacją woli prezesa Jarosława Kaczyńskiego. "Świadczą o tym, że mamy do czynienia z odwrotem od polityki tzw. aniołków na rzecz +polityki jastrzębiej+. To polityka, w której na czoło forsuje się osoby znane z radykalnych wypowiedzi i działań oraz twardej polityki wobec przeciwników politycznych" - powiedział Baecker. Zwrócił uwagę, że do władz PiS weszły także osoby, które szerzej są nieznane opinii publicznej. "Zostały wyciągnięte z drugiego albo trzeciego rzędu. To oznacza, że mamy do czynienia z klasyczną dla tego typu partii wodzowskich rotacją kadr - tak by w jak największym stopniu utrzymać wysoki poziom lojalności wszystkich funkcjonariuszy partyjnych wobec prezesa" - uważa Baecker.