Maszyn ma być 50, wartość przetargu to około 10 miliardów złotych. O zamówienie będą się bić firmy z Europy i USA, a być może rządy państw, w których śmigłowce są produkowane - zapowiada "Dziennik". Polska stanie przed dylematem. Wybór producenta to jednocześnie wybór sojusznika w modernizacji polskiej armii. Wybór wpływający na relacje wewnątrz NATO, determinujący stosunki i z Unią, i z USA. - To jest decyzja kluczowa, która bezpośrednio dotyczy naszego bezpieczeństwa narodowego, musimy zadać sobie pytanie, kto jest naszym strategicznym partnerem - mówi były minister obrony Aleksander Szczygło. Sam nie ma wątpliwości: USA wydają najwięcej na świecie na obronność. Także w PO wielu polityków w roli faworyta obsadza producenta zza oceanu. - Razem walczymy w Iraku i Afganistanie, mamy ich myśliwce F-16, podpisaliśmy umowę o instalacji tarczy. Nasze armie więcej łączy - tłumaczy jeden z prominentnych polityków partii . A inny dodaje: "Amerykański producent - Sikorsky - ma mocny atut w ręku, bo już jest obecny w naszym kraju". Politycy deklarują, że nie będzie to decyzja polityczna - pisze "Dz". - Wygra po prostu najlepszy śmigłowiec, kraj jego produkcji nie będzie miał żadnego znaczenia - przekonuje członek sejmowej komisji obrony Paweł Graś. Kryteria przetargu mają być jasne: jakość, cena, przydatność dla armii, a także offset zaproponowany przez producenta - zapewnia polityk PO.