"Wszczęcie śledztwa związane jest z przekazaniem do prokuratury materiałów dotyczących ujawnienia w trakcie emisji programu 'Teorie Spisku' na antenie Fokus TV 18 lutego uznawanych za zagubione śladów kryminalistycznych ze sprawy dotyczącej zabójstwa państwa Jaroszewiczów" - poinformował rzecznik prasowy praskiej prokuratury okręgowej prok. Łukasz Łapczyński. Dodał, że chodzi o ślady kryminalistyczne "w postaci odbitek linii papilarnych utrwalonych na foliach daktyloskopijnych oznaczonych numerami 25, 27 i 28". "Wobec tego, że odnalezione ślady kryminalistyczne, biorąc pod uwagę rozwój technik kryminalistycznych mogą mieć nadal wartość wykrywczą, należy poddać je specjalistycznym badaniom przy użyciu dostępnych obecnie metod i środków pod kątem ujawnienia danych istotnych z punktu widzenia ustalenia okoliczności zabójstwa Państwa Jaroszewiczów" - zaznaczył prokurator. Śledztwo wszczęto w praskiej prokuraturze okręgowej przed tygodniem. O sprawie napisał na twitterze dziennikarz Tomasz Sekielski. Kilka miesięcy temu media podawały, że młodszy syn zamordowanego byłego premiera Jan Jaroszewicz przekazał dziennikarzowi pudełko, które otrzymał w 2010 r. z sądu i którego wcześniej nie otwierał. Jak informowano, wewnątrz znajdowały się m.in. trzy folie ze śladami linii papilarnych mogącymi pochodzić z głowicy ciupagi, którą mogli posługiwać się sprawcy oraz zakrwawiona koszula zamordowanego. Nie zbadali wszystkich śladów Łapczyński przypomniał, że w związku z zaginięciem odbitek linii papilarnych w 2006 r. w Komendzie Głównej Policji prowadzone były czynności wyjaśniające zmierzające do ustalenia miejsca ich przechowywania. "Następnie w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie w latach 2007-08 prowadzone było śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych prowadzących śledztwo w sprawie zabójstwa Piotra i Alicji Jaroszewicz w zakresie przechowywania śladów linii papilarnych oznaczonych numerami 1, 25, 27 i 28, co skutkowało ich zaginięciem" - dodał. Tamto śledztwo zostało zakończone w lipcu 2008 r. umorzeniem wobec niewykrycia sprawców przestępstwa. Jak dodał wszczęcie tamtego śledztwa, miało związek z ustaleniem, iż podczas postępowania dotyczącego zabójstwa Jaroszewiczów nie zbadano dowodowo wszystkich śladów daktyloskopijnych zabezpieczonych na miejscu zdarzenia i "do eliminacji pozostały ślady oznaczone nr 1, 4, 25, 27 i 28". "Wobec tego badaniom poddany został ślad oznaczony nr 4, zabezpieczony w toku oględzin miejsca zdarzenia z głowicy ciupagi. Przeprowadzone w tym zakresie badania eliminacyjne w oparciu o dane zgromadzone w systemie policyjnym dały wynik negatywny. Z uwagi na stwierdzenie zaginięcia pozostałych śladów, nie było możliwe poddanie ich analogicznym badaniom. Do chwili obecnej, jako uznawany za zaginiony nadal pozostaje ślad oznaczony nr 1" - powiedział Łapczyński. Prokurator wyjaśnił, że dlatego obecnie - podczas wszczętego właśnie śledztwa - prokurator "w pierwszej kolejności zapozna się z aktami prawomocnie zakończonego postępowania sądowego Sądu Wojewódzkiego w Warszawie dotyczącego zabójstwa, a także aktami postępowania prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie w sprawie zaginięcia śladów kryminalistycznych". "Kompleksowa analiza materiałów umożliwi dokładne określnie czynności jakie należy wykonać w toku przedmiotowego śledztwa" - powiedział. Jaroszewiczów zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę; przedtem go maltretowali. Jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości ze sztucera męża. Ostatnia ofiara systemu Oskarżonych o dokonanie tej zbrodni zatrzymano w kwietniu 1994 r. Krzysztof R. - "Faszysta", Wacław K. - "Niuniek", Henryk S. - "Sztywny" i Jan K. - "Krzaczek" od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów. W 1998 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona podsądnych, ale też oskarżyciel. "Stwierdzam, że po dwuletnim procesie zaszła sytuacja, która nie upoważnia prokuratura do wnoszenia o stwierdzenie winy oskarżonych" - mówił wtedy w mowie końcowej prok. Andrzej Bartecki. Sąd ocenił w uzasadnieniu wydanego wyroku, że w początkowej fazie śledztwa organa ścigania dopuściły się rażących uchybień. W 2000 r. wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie. "W tej sprawie niemożliwe jest udzielenie jednoznacznych odpowiedzi. Z pewnością jednak Jaroszewicz nie został zamordowany z przyczyn czysto kryminalnych. Na to nie wskazywałyby również wielogodzinne tortury, które poprzedziły jego śmierć. (...) Jaroszewicz miał powody do zemsty na ekipie Jaruzelskiego i Kiszczaka, przez których został pozbawiony wpływów politycznych i internowany w stanie wojennym. Choć trudno sobie wyobrazić, by to akurat oni zlecili zbrodnię, trzeba pamiętać, że motyw uciszenia niebezpiecznego człowieka jako hipotetyczna przyczyna morderstwa dobrze wyjaśnia jego okoliczności. Jaroszewicz nie był więc ostatnią ofiarą stanu wojennego, ale raczej jedną z ostatnich ofiar systemu PRL" - mówił w grudniu zeszłego roku w wywiadzie dla PAP dr hab. Patryk Pleskot z Instytutu Pamięci Narodowej.