Nowe informacje po śmierci lekarza. Dyrektor szpitala zabrał głos
- Mamy do czynienia z pacjentem, który był niezadowolony z przebiegu leczenia - ujawnił Marcin Jędrychowski. Dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie przedstawił nowe informacje dotyczące śmierci lekarza ortopedy, który został zaatakowany ostrym narzędziem w trakcie pracy.

Dyrektor krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego wyszedł do dziennikarzy niedługo po przekazaniu informacji o śmierci lekarza. Marcin Jędrychowski potwierdził, że w placówce doszło do ataku, wskutek którego zginął 40-letni Tomasz, doktor ortopeda.
- Niepowetowana strata, wszyscy znaliśmy Tomka, cudowny ortopeda, cudowny człowiek, pracował w tym szpitalu od bardzo wielu lat, mi po prostu brak słów i zastanawiam się, co się jeszcze musi wydarzyć, to już przekroczyło wszystkie granice (...). Miał małżonkę, miał dzieci, miał rodzinę - mówił wyraźnie poruszony dyrektor.
- Jeden z lekarzy Uniwersyteckiego Szpitala w dniu dzisiejszym poległ, bo to tak trzeba nazwać. Poległ w trakcie wykonywania obowiązków służbowych. Został zaatakowany przez pacjenta, bez żadnego ostrzeżenia, w trakcie wizyty z inną pacjentką - stwierdził.
- Nikt nie spodziewał się, że dojdzie do ataku, gdzie ratujemy życie i zdrowie ludzkie, w miejscu przeznaczonym, by ratować ludzkie życie, a nie żeby ludzie w nim ginęli - dodał łamiącym się głosem.
Kraków. Nie żyje lekarz zaatakowany przez pacjenta
Dyrektor szpitala odniósł się do medialnych doniesień dotyczących powodu śmiertelnego ataku. Jak przekazał, napastnik to osoba leczona przez ofiarę.
- Mamy do czynienia z pacjentem, który był niezadowolony z leczenia. Wyrażał to niezadowolenie jeśli chodzi o cały szpital. Sprawa otarła się o Rzecznika Praw Pacjenta (…). Zgodnie z opinią RPP wszystko było w porządku - wyjaśniał, dodając, że swoim czynem pacjent "podjął najgorszą z możliwych decyzji".
Marcin Jędrychowski podkreślił także, że akcja ratowania życia lekarza przebiegała szybko i sprawnie. Znalazł się na bloku operacyjnym w ciągu kilkunastu minut. Z pomocą ruszyli także medycy z innych placówek, jednak finalnie personel medyczny "był jednak bezradny".