Po wstępnych oględzinach okazało się, że kości należały do kobiety i mężczyzny. Nie udało się określić ich wieku. Studzienka nie była otwierana od kilkudziesięciu lat. - Na kościach są ślady po działaniu ostrym narzędziem. Ciała celowo i świadomie zostały rozkawałkowane w celu ukrycia przestępstwa zabójstwa. Ostrym tasakiem ktoś metodycznie dzielił ciała na części. I sukcesywnie po kawałku ukrywał je w różnych miejscach - mówi w rozmowie z portalem Daniel Brodowski, szef Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe. Śledczy uważają, że sprawa może mieć związek ze zbrodnią sprzed ćwierć wieku, kiedy zabite zostały co najmniej dwie osoby. Ich ciał nigdy nie odnaleziono. Policja sprawdza czy kości mogą należeć do tych właśnie ofiar. Jeszcze w tym tygodniu szczątki ze studzienki mają trafić do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna w Krakowie.