Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk przekazała w rozmowie z Interią, że podczas poszukiwań Grzegorza Borysa śledczy odnalzeźli i zabezpieczyli telefon należący do syna, który został odnaleziony martwy w mieszkaniu na gdyńskim Fikakowie 20 października. Wcześniej w mediach pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że telefon został odnaleziony w plecaku, który znajdował się w pobliżu zbiornika Lepusz, gdzie natrafiono na zwłoki Borysa. Grzegorz Borys nie żyje. Są wyniki sekcji We wtorek poinformowano o wynikach sekcji zwłok wyłowionego z mokradeł mężczyzny. - Bezpośrednią przyczyną śmierci Grzegorza Borysa było utonięcie - przekazała wówczas prok. Wawryniuk. Na skroniach 44-latka patolodzy zauważyli dwie rany od postrzału z broni pneumatycznej - prawdopodobnie na sprężony gaz - ale nie miały one związku ze śmiercią. Ponadto na przedramionach, szyi oraz udach Grzegorza Borysa ujawniono rany cięte charakterystyczne dla osób podejmujących próby samobójcze. Podczas autopsji ustalono również, że mężczyzna utopił się około dwa tygodnie przed wyłowieniem. Grzegorz Borys znaleziony martwy. Poszukiwania trwały 18 dni Poszukiwania podejrzanego o zabójstwo syna zakończyły się w poniedziałek 6 listopada. Na jego ciało w zbiorniku Lepusz natrafili saperzy z Rozewia. Policyjna obława za mężczyzną trwała od 20 października, kiedy w mieszkaniu przy ul. Górniczej w Gdyni odnaleziono zwłoki sześcioletniego Aleksandra. Na miejscu były też zwłoki psa. Makabrycznego odkrycia dokonała matka dziecka, która poinformowała służby. Sąsiedzi mówili wówczas, że na osiedlu pojawiło się dużo wozów policyjnych i karetki. Na nagraniach z monitoringu widać, że Grzegorz B. w piątek 20 października około godziny 7 rano uciekał do lasu. Na ciele chłopca ujawniono rany cięte szyi. Jak informowała "Gazeta Wyborcza", prawdopodobny zabójca sześciolatka wcześniej mógł przygotowywać się do zbrodni. "Z mieszkania zabrał specjalistyczny plecak ze sprzętem do survivalu, który pozwala na przeżycie w terenie przez co najmniej kilka dni. Wziął też ze sobą nóż, prawdopodobnie ten sam, którym zadał śmierć synowi" - donosił dziennik. Przez cały okres poszukiwań mężczyzny policja przeczesywała tereny Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, a mieszkańcy Gdyni i okolic otrzymywali alerty RCB przestrzegające przed wchodzeniem do lasu. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!