- To ważny dzień dla pacjentów oddziałów onkologicznych w Polsce. Przygotowywaliśmy się do uruchomienia tej metody leczenia od dłuższego czasu. Sama procedura jest bezpieczna, ale wymaga precyzyjnego działania - mówi prof. Janusz Kowalewski, dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Oręż w walce z nowotworem - Przystąpienie do partnerstwa oznacza, że polscy pacjenci mogą korzystać z takich samych udogodnień i metod leczenia jak pacjenci w zachodniej Europie. Nie unikamy odpowiedzialności społecznej. Jesteśmy innowacyjni. Cieszymy się, że możemy wspierać podobne działania - podkreśla Dorota Macieja, członek zarządu PZU Życie. - Pomagamy wielu szpitalom, wyposażamy je w różne sprzęty, które poprawiają bezpieczeństwo pacjentów - dodaje. Zabieg PIPAC (Pressurized Intraperitoneal Aerosol Chemotherapy, czyli dootrzewnowa chemioterapia podciśnieniowa aerozolem) polega na rozpyleniu chemii w formie aerozolu techniką laparoskopową, prosto do brzucha. W ten sposób chemioterapeutyk dociera bezpośrednio do komórek nowotworowych. - W czasie zabiegu urządzenie ma swój pilotaż poza salą operacyjną, w której zostaje tylko pacjent. Aby nie było toksyczności dla personelu, lekarze obserwują zabieg na ekranie monitorów. Chemia jest podawana automatycznie, pod wysokim ciśnieniem - tłumaczy prof. Wojciech Zegarski, kierownik Kliniki Chirurgii Onkologicznej. - Należy umiejętnie wprowadzić rozpylacz do jamy otrzewnowej, nie uszkadzając jej. Wykonuje się to poprzez urządzenie laparoskopowe. Można wykorzystywać tę metodę do różnych nowotworów. My specjalizujemy się w leczeniu raka żołądka i jelita grubego - dodaje. PIPAC daje unikatową możliwość zastosowania terapii u tych pacjentów, u których nie można operacyjnie usunąć zmian w otrzewnej, ponieważ są zbyt rozległe. To także szansa dla chorych, w przypadku których wyczerpały się wszystkie inne metody leczenia onkologicznego. Użycie tej metody daje szanse na zwolnienie rozwoju choroby i niejednokrotnie możliwość dalszego chirurgicznego lub onkologicznego leczenia. Po zastosowaniu metody PIPAC występuje czasami wieloletnia remisja choroby. - Jest to metoda, po zastosowaniu której chorzy wychodzą do domu po 2-3 dniach. Mówimy zatem o chirurgii małoinwazyjnej, z dobrze dobraną chemioterapią pod konkretnych pacjentów. Docieramy bardzo precyzyjnie, wprost do zmian nowotworowych. Operacja trwa ok. 1,5 godziny i można ją powtarzać - podkreśla prof. Zegarski. Gdzie NFZ nie może, tam... - Dzięki PZU możemy rozwijać wykonywanie tych zabiegów. Mamy szansę pomóc kilkudziesięciu chorym na raka żołądka bądź jelita grubego. Za pomocą laparoskopu docieramy do jamy brzusznej, a sama terapia niszczy guzki nowotworowe. Chorzy mają szansę na przedłużenie życia i jego poprawę. U pacjentki po kilkunastu tygodniach od leczenia stwierdziliśmy, że zmiany nowotworowe w jamie brzusznej zniknęły - podkreśla dyrektor szpitala. - Grupa PZU w ramach swojej działalności ma operatora medycznego PZU Zdrowie, który obejmuje opieką już ponad 1 mln pacjentów w Polsce. To opieka ambulatoryjna, ale też medycyna pracy i profilaktyka - podkreśla Julita Czyżewska, prezes PZU Zdrowie. - Nie prowadzimy leczenia chorób nowotworowych, dlatego cieszymy się, że bierzemy udział w promowaniu tej nowatorskiej metody. Wspieramy pacjentów, pomagamy im w odnalezieniu się w trudnej sytuacji, gdy dowiadują się o chorobie nowotworowej. W swojej strategii PZU stawia także na innowacyjność: szukamy sprzętu, leczenia, diagnostyki, pionierskich rozwiązań - dodaje. Innowacje w medycynie Chemioterapia podczas stosowania metody PIPAC jest podawana przez specjalną końcówkę - nebulizator, która służy do rozpylenia substancji w formie tzw. burzy śnieżnej w jamie brzusznej. Centrum Onkologii w Bydgoszczy przygotowywało się do wykonania zabiegu PIPAC przez kilkanaście miesięcy, współpracując z twórcą metody, prof. Marcem A. Reymondem z Uniwersytetu w Tybindze w Niemczech. - Działamy w ramach standardów, ale żeby wygrać z chorobą nowotworową musimy wychodzić poza nie - wykorzystywać nowe metody techniczne, celowane terapie i nowe technologie - podkreśla Zegarski. - To daje szanse polskim pacjentom. Za część zabiegu płaci NFZ. My musimy kupić końcówki jednorazowego użytku, której koszt to ok. 700 euro. Sama pompa kosztuje ok. 120 tys. zł. Całkowity koszt tej metody to ok. 14-15 tys. zł na pacjenta. Leczenie chorego chemią podawaną dożylnie to kilkanaście tys. zł - tłumaczy Zegarski. - Z kolegami z kilkunastu krajów obserwujmy, jakie będą dalsze wyniki badań. Zależało nam bardzo na tym, żeby to było finansowane z budżetu państwa (z NFZ - przyp. red.). Czekamy na odpowiedź. Chorzy potrzebują już dziś leczenia i - dzięki współpracy z PZU - możemy im zaoferować nową metodę. Pacjenci nie będą za to płacić. Mam nadzieję, że NFZ będzie finansować procedurę. Efektywność dootrzewnowej terapii jest wysoka, a Polska jest w grupie 15 krajów, które są liderami w rozpowszechnianiu tego zabiegu - mówi Kowalewski, dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Tak podaną chemioterapię w przypadku rozsiewu do otrzewnej - o czym przypominają lekarze - pacjenci znoszą znacznie lepiej, niż przy użyciu tradycyjnej metody. Zabieg PIPAC nie tylko poprawia jakość życia pacjentów z chorobami nowotworowymi, ale także daje im nadzieję na dłuższe życie. mk