- Jestem mimowolnym aktorem tej tragedii. Ale ona się musi odbyć. W porządku, pewnie popełniłem błędy, ale w normalnych warunkach prawdopodobnie nie byłyby one żadnym powodem do tego rodzaju działań, a tu się tak stało - mówi Nowak. Były minister na łamach "Newsweeka" przyznaje, że poczuł, że powinien pożegnać się z polityką już pod koniec kwietnia. - Może nawet ciut wcześniej. Po zarzutach prokuratorskich w sprawie niewpisania zegarka od najbliższych - dodaje. - Janusz Palikot nie wpisał do oświadczenia majątkowego samolotu, Kaczyński dostał 400 tys. na prawników, a mnie przypisuje się złe intencje, że nie wpisałem do oświadczenia zegarka, który został nabyty za własne pieniądze, którego nie ukrywałem, bo noszę go na ręku. Oto sprawiedliwość - mówi Sławomir Nowak. Na pytanie Tomasza Lisa, czy mógłby nieco bardziej stonować swój ubiór i np. zakładać nieco tańsze płaszcze, garnitury i zegarki, b. minister odpowiada: "Ale nie mogę przepraszać za to, jaki jestem". - Mam świadomość tego, co mi zrobiono z życia, jak je zrujnowano - mówi dalej Nowak. - To już jest nie do odwrócenia. Kiedyś pewnie pojawią się przeprosiny albo sprostowanie małym druczkiem - dodaje. Sławomir Nowak w rozmowie z tygodnikiem zapowiada też, że złoży mandat posła. - Tę decyzję podjąłem już jakiś czas temu - może trudno w to uwierzyć, ale przed taśmami. Tak, złożę mandat. W ciągu kilku tygodni - mówi były minister transportu. Cała rozmowa na łamach dzisiejszego "Newsweeka".