W tym roku odnotowano 14 212 wypadków, w pierwszych sześciu miesiącach roku ubiegłego było ich ponad 16,7 tys.; 1264 osoby poniosły w tym roku śmierć, przed rokiem - ponad 1500. Zmalała też liczba rannych z ponad 20 tys. do 17 515 - o 16 procent. W porównaniu z okresem sprzed dwóch lat liczba wypadków drogowych zmalała o 21 proc., zabitych - o 29 proc., a rannych - o 22 procent. Spadek - w porównaniu z okresem ubiegłorocznym - liczby zabitych i rannych oznaczał też o 1,27 mld zł mniej kosztów związanych z akcjami służb ratunkowych, policji i sądów, kosztami leczenia i niezdolności do pracy, uszkodzeniami infrastruktury i pojazdów, a także rentami, zasiłkami pogrzebowymi, zmniejszeniem produkcji i konsumpcji. Z ostatniego miejsca w Europie Polska przesunęła się na trzecią od końca pozycję pod względem liczby śmiertelnych wypadków drogowych na milion mieszkańców. Takich wypadków w Polsce jest 93, podczas gdy średnia europejska to 60. - Ostatnie miejsce w tej statystyce było cywilizacyjnym upokorzeniem - powiedział Sienkiewicz. Dodał, że skutek przynoszą akcje uświadamiające np. ryzyko jazdy na kacu, ale w statystykach nie widać skuteczności apeli, jeśli nie towarzyszą im nadzór i konsekwentne egzekwowanie prawa. Nowak zwrócił uwagę, że spadkowi liczby wypadków sprzyja nie tylko zmiana zachowań kierowców np. pod wpływem fotoradarów, ale także budowa nowych autostrad i dróg ekspresowych. Przyznał, że do korzystnych zmian w statystykach przyczyniła się długa zima; jego zdaniem należy się spodziewać wzrostu liczby wypadków w czasie wakacji.