Po ambicji grupy ludzi skupionych wokół Tomasza Treli sprzed trzech miesięcy nie ma już śladu, a kongres zjednoczeniowy Nowej Lewicy, tak jak chciał Włodzimierz Czarzasty, był jedynie formalnością. Od dziś rozpoczyna się nowy rozdział z dwoma współprzewodniczącymi - Czarzastym i Robertem Biedroniem, choć ich wybór nie był jednogłośny, bo co czwarty z 1200 delegatów zagłosował przeciw. Eksperymentalny projekt z dwoma współprzewodniczącymi o równych prawach, staje się faktem. Jednocześnie w skład zarządu będzie wchodzić aż 14 wiceprzewodniczących. Czy to dobre rozwiązanie? Delegaci, którzy byli obecni na kongresie zjednoczeniowym przekonują, że tak, choć przecież nikt wcześniej takiej metody współrządzenia nie praktykował. Nowa Lewica łączy dziś siły dwóch różnych pokoleń - młodości i energii ludzi Wiosny oraz doświadczenia i struktur Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Obie frakcje dostały też autoryzację wciąż najważniejszego człowieka Lewicy - Aleksandra Kwaśniewskiego, który podczas takich imprez czuje się jak ryba w wodzie. Mimo że od dobrych kilku lat jest na politycznej emeryturze, to z jego głosem liczy się każdy wyborca dawnego SLD. Gdyby w sobotę, podczas kongresu zjednoczeniowego Lewicy pojawił się ze swoim słynnym miernikiem Michał Juszczakiewicz ze starego show dla dzieci "Od przedszkola do Opola", zawody "na oklaski" zdecydowanie wygrałby Kwaśniewski. Zresztą, podczas tego wydarzenia Interia rozmawiała z wieloma politykami lewicy i niemal w każdej ich wypowiedzi padała fraza: "zgadzam się z Kwaśniewskim", "tak jak mówił prezydent" lub "to było dobre przemówienie Kwaśniewskiego". Co powiedział? Zachęcał do wyjścia na ulicę i spotykania się z ludźmi. Przekonywał, że wyborów nie wygrywa się tylko w mediach społecznościowych. Co ciekawe, mówił też o potrzebie zadbania o spuściznę PRL, czyli m.in. byłych funkcjonariuszy. Z kolei ten, który jest głównym przedstawicielem byłych mundurowych w Lewicy, czyli Andrzej Rozenek, tym razem tego nie usłyszał. Decyzją Czarzastego nie został członkiem Nowej Lewicy i nie pojawił się na kongresie. Był na innej imprezie - na zjeździe Krajowego Związku Emerytów i Rencistów Straży Granicznej. Nie obyło się też bez zgrzytów. Zawieszona w prawach członka partii Joanna Senyszyn, jak powiedziała Interii, na kongres weszła "na lewo". Jak mówiła, w przemówieniach zabrakło jej choćby słowa o byłych liderach SLD - Leszku Millerze i Wojciechu Olejniczaku. Zabrakło ich zresztą na sali, a wśród zaproszonych gości byli choćby m.in. Piotr Ikonowicz, Adam Bodnar czy Jerzy Hausner. Połączenie Wiosny i SLD, choć przeciągało się od półtora roku, w końcu stało się faktem. - To chyba najdłużej wyczekiwane wesele w polskiej polityce - podsumował Adrian Zandberg, którego Partia Razem pozostaje z Nową Lewicą w klubie parlamentarnym Lewicy. Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka