Minister skomentował w ten sposób fakt spoliczkowania europosła Michała Boniego (PO) przez innego europosła Janusza Korwin-Mikkego. Do incydentu doszło w piątek podczas spotkania polskich europosłów, zorganizowanego przez MSZ. Sikorski przyznał, że "skandaliczny incydent", w czasie którego "jeden z europosłów użył przemocy fizycznej wobec innego europosła" miał miejsce na terenie Pałacyku MSZ. "Jak państwo wiecie, sprawa została już oddana przez MSZ do prokuratury, ale ja mogę zadeklarować w imieniu własnym, że tak długo jak jestem ministrem spraw zagranicznych, noga pana europosła Janusza Korwin-Mikkego tutaj nie postanie" - oświadczył Sikorski na konferencji prasowej po spotkaniu z szefem węgierskiej dyplomacji Tiborem Navracsicsem. MSZ już w piątek poinformował, że kieruje w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Michał Boni relacjonując incydent napisał w piątek na Twitterze: "Powiedziałem +dzień dobry+ posłowi Korwin-Mikkemu, uderzył mnie w twarz. To nie jest normalne!!". Zaznaczył, że za różne rzeczy już przepraszał. "Z pokorą przyjmuję ataki! Ale jest granica!" - podkreślił. Korwin-Mikke powiedział, że spoliczkował Boniego, bo tak obiecał. "Kiedy w czasie debaty ws. ustawy lustracyjnej (w 1992 roku) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem, od początku miałem rację" - mówił Korwin-Mikke. W 1992 roku Boni znalazł się na tzw. liście Macierewicza, czyli liście posłów i wyższych urzędników państwowych, zarejestrowanych jako współpracownicy SB, którą Sejmowi dostarczył ówczesny szef MSW Antoni Macierewicz. Stało się to w wyniku uchwały sejmowej, przyjętej na wniosek ówczesnego posła Janusza Korwin-Mikkego. Boni w 1992 roku zaprzeczał, że współpracował z SB. Dopiero 31 października 2007 roku, gdy otrzymał propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska, poinformował, że podpisał pod wpływem szantażu w 1985 r. deklarację współpracy z SB, choć samej współpracy nigdy nie podjął.