Kuprijanow nie podał szczegółów. Przekazał jedynie, że tematem rozmów były "drogi wyjścia z zaistniałej sytuacji kryzysowej". Pierwotnie planowano, że do pierwszego w tym roku spotkania szefów Gazpromu i Naftohazu dojdzie dzisiaj w Brukseli, dokąd obaj mają przyjechać na rozmowy z przedstawicielami Komisji Europejskiej. 1 stycznia Gazprom wstrzymał dostawy gazu na Ukrainę, uzasadniając to brakiem kontraktu na 2009 rok i długami Naftohazu za paliwo dostarczone w 2008 roku. Negocjacje między Gazpromem i Naftohazem zostały zerwane 31 grudnia. Strona ukraińska nie zgodziła się na cenę, zaproponowaną przez rosyjskiego monopolistę. Zakwestionowała też wysokość zadłużenia, którego zwrotu zażądał Gazprom. 7 stycznia rosyjski koncern przerwał tranzyt gazu przez terytorium Ukrainy do innych krajów Europy, co z kolei uzasadnił bezprawnym przejmowaniem tego surowca przez stronę ukraińską i wyłączeniem przez nią rurociągów, którymi transportowane było rosyjskie paliwo. Ukraina zaprzeczyła, by kradła gaz przeznaczony dla innych odbiorców europejskich, a odpowiedzialnością za przerwanie tranzytu rosyjskiego paliwa obarczyła Gazprom. W środę wieczorem z inicjatywy Kijowa odbyła się rozmowa telefoniczna prezydentów Ukrainy i Rosji, Wiktora Juszczenki i Dmitrija Miedwiediewa. Według służby prasowej Kremla, Miedwiediew zadeklarował, że Rosja w każdej chwili gotowa jest powrócić do stołu rozmów. Podkreślił zarazem, że do przywrócenia dostaw rosyjskiego gazu na Ukrainę niezbędne jest zawarcie nowego kontraktu między Gazpromem i Naftohazem. Rosyjski prezydent zaznaczył przy tym, że cena paliwa musi być rynkowa, odpowiadać poziomowi cen gazu w Europie, bez żadnych zniżek i preferencji. Oznajmił również, że konieczne jest jak najszybsze i pełne spłacenie przez stronę ukraińską długów za dostawy gazu. Rosyjski przywódca zaapelował też do prezydenta Ukrainy o niezwłoczne wznowienie tranzytu rosyjskiego gazu przez jej terytorium do Europy. Miedwiediew wskazał w tym kontekście, że konieczne jest stworzenie mechanizmów kontrolnych z udziałem przedstawicieli Gazpromu, Naftohazu i resortów energetycznych obu krajów, a także obserwatorów z Unii Europejskiej.