"Kancelaria Prezesa Rady Ministrów otrzymała od Najwyższej Izby Kontroli wystąpienie pokontrolne i przesłała do niego swoje zastrzeżenia w sprawie ocen, uwag i wniosków. Obecnie zastrzeżenia są rozpatrywane przez Izbę" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu. CIR podkreśliło, że prace nad raportem NIK z przeprowadzonej kontroli w zakresie prawidłowości organizacji wyjazdów VIP-ów w latach 2005-2010, nie zostały jeszcze zakończone i kancelaria premiera będzie mogła odnieść się do treści raportu i wniosków w nim zawartych dopiero po opublikowaniu dokumentu. Dziś zarys ustaleń dot. organizacji lotów vipów, na podstawie których powstaje raport NIK, poznała Polska Agencja Prasowa. Wiadomo, że MSW, BOR, Dowództwo Sił Powietrznych oraz rozformowany 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego nie wniosły do nich zastrzeżeń. Wniosły je MSZ i kancelaria szefa rządu; procedura jest w toku. Raport ma być gotowy w marcu. Nieprawidłowości po stronie cywilnej i wojskowej Według ustaleń NIK, nieprawidłowości w przygotowywaniu wizyt i przelotów występowały w całym kontrolowanym okresie zarówno po stronie cywilnej jak i wojskowej. Nieoficjalnie wiadomo, że po stronie "cywilnej" Izba - która nie bada odpowiedzialności poszczególnych osób - nie dopatrzyła się naruszeń prawa o charakterze kwalifikującym się do prokuratury. Co do części wojskowej, ostateczne ustalenia mogą mieć taki charakter. Raport końcowy otrzymają prokuratury wojskowa i cywilna, prowadzące swoje śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Nawet ryzyko zagrożenia życia Z ustaleń NIK wynika, że w kontrolowanym okresie istniało nawet ryzyko zagrożenia życia i zdrowia osób korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP. Ryzyko to zwiększały nieprawidłowości występujące zwłaszcza w 36 SPLT. Te ustalenia NIK pokrywają się w zasadniczej części z ustaleniami komisji Jerzego Millera, która stwierdziła braki w kadrach i wyszkoleniu lotników z tej jednostki - do czego przyczyniło się także Dowództwo Sił Powietrznych i MON, które nie zbudowały "przejrzystych ścieżek kariery zawodowej". Dlatego piloci odchodzili z Pułku - stwierdza NIK. Według niej, w kontrolowanym okresie aż do katastrofy smoleńskiej ani MON, ani kolejne rządy nie wypracowały spójnej koncepcji organizowania transportu lotniczego dla najważniejszych osób w państwie, która stanowiłaby punkt wyjścia dla zapewnienia im odpowiedniego bezpieczeństwa. "Kolejni ministrowie obrony i dowódcy sił powietrznych wiedzieli od dowódców SPLT o problemach kadrowych, szkoleniowych oraz jakości sprzętu, jakim pułk dysponował, nie podejmowali jednak wystarczających działań, aby sytuację zmienić" - ustaliła Izba. Problemy w kancelarii premiera Na podstawie zeznań osób przesłuchanych przez NIK ustalono, że w całym kontrolowanym okresie były pewne nieprawidłowości w przekazywaniu zamówień na lot z kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu - co zgodnie z zawartym porozumieniem - koordynuje szef kancelarii premiera. Zdarzało się, że zamówienie na lot dla VIP trafiały do KPRM bez wymaganych danych, np. o planowanej liczbie pasażerów, i bez tych danych, po wymaganym terminie, wysyłano je do BOR i 36. pułku, które znów w ostatniej chwili usiłowały je ustalić. Stwierdzono, że nieterminowe przesyłanie przez KPRM zamówień (zwłaszcza niekompletnych) do specpułku utrudniało prawidłowe przygotowanie się do lotu. "Przyczyniało się to m.in. do nieterminowego składania wniosków o zgody dyplomatyczne na przelot i lądowanie poza granicami kraju. Z tego powodu zgody wpływały niekiedy w ostatniej chwili przed wylotem. Tego rodzaju wyjaśnienia złożyły kontrolerom NIK osoby zajmujące kierownicze stanowiska w SPLT" - czytamy w ustaleniach NIK. Analizy BOR Kontrolerzy NIK ustalili też, że BOR nie sporządzało rzetelnie analiz zagrożenia ochranianych osób, zajmujących kierownicze stanowiska w państwie. To z kolei utrudniało właściwe zaplanowanie ich ochrony. W BOR nie stworzono też spójnego systemu procedur. Zarazem - jak podkreśla rzecznik NIK Paweł Biedziak - ustalono, że BOR nie mogło dokonywać "lotniczego" rekonesansu lotniska, na którym wylądować miał VIP, a 36. Pułk o to nie występował. W części dotyczącej ochrony przez BOR najważniejszych osób w państwie dokument NIK ze względów bezpieczeństwa pozostanie niejawny. - Obecne kierownictwo BOR najlepiej ze wszystkich kontrolowanych instytucji korzystało z ustaleń NIK co do nieprawidłowości i wdrażało zmiany jeszcze w toku kontroli - podkreślił Biedziak. Zarazem NIK ustaliła, że kolejni ministrowie SWiA nie nadzorowali prawidłowo BOR w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa ochranianym osobom. "Ministrowie SWiA nie wiedzieli o występujących w BOR nieprawidłowościach, m.in. związanych ze sporządzaniem analiz zagrożenia ochranianych osób oraz planowaniem ich ochrony, a także z niedostosowaniem procedur wewnętrznych BOR do przepisów wydawanych przez kolejnych ministrów SWiA" - głosi dokument. "Chodzi o kwestię systemową: MSWiA wydaje zarządzenia, a służby nie uzupełniają swych procedur w sposób wynikający z tych zarządzeń" - wyjaśnił Biedziak. Pozytywna ocena MSZ NIK pozytywnie oceniła MSZ w zakresie reagowania na sytuacje kryzysowe. Ustalono, że resort posiadał stosowne procedury i prawidłowo reagował na zdarzenia nadzwyczajne. "NIK pozytywnie ocenia działania MSZ po zaistnieniu katastrof komunikacyjnych poza granicami kraju, w tym działania podjęte w związku z katastrofą smoleńską" - czytamy w dokumencie Izby. Zarazem stwierdzono, że w MSZ są instrukcje, procedury i zbiór dobrych praktyk dot. przygotowywania wizyt zagranicznych vipów. "W niektórych procedurach występowały jednak luki (np. uzyskiwanie zezwoleń dyplomatycznych na przeloty i lądowania nie było przez MSZ skutecznie monitorowanie)" - uznano.