NIK krytykuje brak spójnego pomysłu na wykorzystanie 8 tysięcy funkcjonariuszy, którzy mieli być tak zwanymi "policjantami pierwszego kontaktu", dobrze znanymi wśród mieszkańców danego terenu. - Winni nie są sami dzielnicowi, tylko ograniczenia kadrowe i finansowe w policji - mówi Dariusz Nowak z krakowskiej delegatury NIK. Z raportu wynika, że dzielnicowi często nie mają do dyspozycji podstawowego sprzętu jak komputery czy radiowozy. Najczęściej w dużych miastach wykorzystywani są do "łatania dziur kadrowych", na przykład biorą udział w służbach patrolowych, zabezpieczeniach imprez masowych, doprowadzają też zatrzymanych do sądu czy prokuratury. Z badań przeprowadzonych na zlecenie NIK na reprezentatywnej grupie ponad tysiąca Polaków wynika, że 84 procent ankietowanych nie znało osobiście dzielnicowego, co drugi nigdy go nie poznał, a swojego dzielnicowego zna 17 procent badanych.