W marcu "Gazeta Polska" informowała, że dotarła do wyników kontroli dotyczącej leśniczówki w Puszczy Białowieskiej dzierżawionej przez 17 lat przez Włodzimierza Cimoszewicza. Gazeta pisała m.in., że "przez 17 lat użytkowania były premier, niczym car, robił sobie, co mu się żywnie podobało". "Okazało się, że na działce postawił garaże samochodowe, a także zbiornik na płynny gaz LNG. Wszystko powstało bez jakiejkolwiek zgody" - zaznaczono. "Wyprowadzając się, Włodzimierz Cimoszewicz postanowił zabrać wszystko, co da się wynieść. Z kuchni zniknęły nie tylko meble, samowar oraz inne pamiątki, lecz także piec. Powyrywano gniazdka i instalację elektryczną. Zabrano drzwi, ościeżnice i parapety. Zerwano nawet... boazerię" - pisała gazeta. Portal niezależna.pl poinformował, że Cimoszewicz pozwał za publikację redaktora naczelnego Tomasza Sakiewicza, autora tekstu Jacka Liziniewicza oraz Niezależne Wydawnictwo Polskie. Terminu pierwszej rozprawy jeszcze nie wyznaczono.