W Polsce po wypadkach, nawet tych śmiertelnych, nie ma procedury obligatoryjnego sprawdzania smartfonów i telefonów kierowców. Dlatego wypadki, do których przyczyniła się nieuwaga, pozostają w cieniu. Rzadko się o nich dowiadujemy. A to sprawy, które powinny wstrząsnąć każdym kierowcą używającym smartfona podczas prowadzenia pojazdu. Jednym z nielicznych wypadków związanych z rozproszeniem przez telefon komórkowy był ten, do którego doszło w Lublinie rok temu. Wówczas 19-letni kierowca odwoził dwie małe dziewczynki, które przyszły na urodziny jego młodszej siostry. W pewnym momencie przejechał przez pas zieleni i wjechał na pas do jazdy w przeciwną stronę. Zderzył się tam czołowo z busem. 10-latka i 11-latka straciły życie. Kulisy tego wypadku niedawno ujawnił jeden z portali internetowych. Okazało się, że prokurator nakazał biegłemu informatykowi przebadanie telefonu sprawcy wypadku. Wyszło na jaw, że w czasie, gdy doszło do tragedii, młody mężczyzna rozmawiał przez komunikator internetowy z trzema kobietami naraz. Umawiali się na spotkanie. Przesłuchiwane przez śledczych kobiety przyznały, że toczyły taką rozmowę z 19-latkiem. Twierdziły, że w pewnym momencie przestał odpowiadać. Połowa kieruje z palcem na ekranie W polskiej debacie publicznej temat rozproszenia kierowców urządzeniami elektronicznymi funkcjonuje na marginesie. Znacznie częściej słychać rozmowy o pieszych, którzy wchodzą na pasy zapatrzeni w swoje telefony. Można sądzić, że to najbardziej rozproszona grupa na drodze. Choć z badań wynika co innego. Według analiz przeprowadzonych przez Instytut Transportu Drogowego (na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego) wynika, że zaledwie 5 proc. pieszych korzysta z telefonów podczas pokonywania przejść - to oznacza każde użycie aparatów, oraz po prostu rozmowy przez nie. Jeśli chodzi o największy czynnik odwracający uwagę od sytuacji na drogach, czyli pisanie wiadomości, to wśród polskich pieszych na "zebrach" zajmuje się tym zaledwie 1 proc. badanych. Jak jest z kierowcami? Ostatnie rządowe badania są sprzed 6 lat. Wynikało z nich, że rosła rok do roku liczba używających telefonu podczas prowadzenia pojazdów. W 2014 r. dopuszczało się tego 4,1 proc. badanych. Częściej w niedozwolony sposób z telefonów w samochodach korzystały kobiety (4,8 proc. badanych) niż mężczyźni (3,9 proc.). Nieco częściej zdarza się to młodszym kierowcom w wieku 18-24 lat (4,4 proc.) niż starszym w wieku 25-60 lat (4,2 proc.) czy najstarszym powyżej 61 roku życia (1,8 proc.). Najwyższy wskaźnik korzystania z telefonów komórkowych zanotowano wówczas w województwach: dolnośląskim (7,2 proc.), mazowieckim (6 proc.) i pomorskim (5,8 proc.), a najniższy w województwach: warmińsko-mazurskim (2,2 proc.), lubuskim (2,3 proc.) i łódzkim (2,9 proc.). Nieco nowsze informacje o korzystaniu z komórek przez kierowców - i dużo bardziej przerażające - mamy dzięki cyklicznemu badaniu Europejski Barometr Odpowiedzialnej Jazdy. To badanie ankietowe. W ubiegłym roku z deklaracji kierowców z Polski wynikało, że co trzeci kierowca wysyła sms-y lub sprawdza pocztę w smarfonie. W Europie robi to co czwarty. Ponad połowa kierowców (56 proc.) prowadzi podczas jazdy rozmowy przez telefon (choć większość robi to poprzez systemy głośnomówiące, jednak to nie jest wcale bezpieczniejsze - ale o tym za chwilę).Najczęściej Polacy grzebią za kierownicą w smartfonach, ustawiając nawigację. Do zajmowania się tym podczas jazdy przyznaje się aż 57 proc. badanych (wzrost o 10 pkt. proc. w porównaniu do poprzedniego roku). Tymczasem problem narasta. Niedawno firma Zendrive opublikowała wnioski na podstawie danych zebranych z 1,8 mln smartfonów amerykańskich kierowców. Zarejestrowały one 7,2 mld km przejechanych przez ich użytkowników w samochodach. Dodatkowo przeprowadzono sondaż wśród pół tysiąca kierowców. Wyniki skłoniły firmę do stwierdzenia, że mamy do czynienia wręcz z "plagą". Liczba uzależnionych od telefonów kierowców w rok się podwoiła - z 4,6 proc. w roku 2018 do 8 proc. w roku 2019. A to wyjątkowo mocno rozprasza za kółkiem. Sięgają po telefon ponad cztery razy częściej niż inni kierowcy i korzystają z niego za kierownicą sześć razy dłużej. Podczas godzinnej jazdy samochodem poświęcają 6 minut na samą obsługę smartfona. Według badaczy tacy ludzie przez prawie 30 proc. czasu podróży ignorują to, co dzieje się na drodze. Zendrive ostrzegła, że jeśli tempo przyrostu uzależnionych od telefonu kierowców się utrzyma to w 2022 r. będą stanowić już 20 proc. kierujących. Nieuwaga kosztuje życie i zdrowie Jakie są skutki nieuwagi? Tu znów trudno nam z polskich danych dotyczących wypadków wyciągnąć wnioski. Jednak wiele krajów zwraca mocno uwagę na ten aspekt i bada, jak rozproszenie wpływa na kierowców. Są dowody, że na ryzyko zaistnienia wypadku ma to wpływ niebagatelny. Sześć lat temu w siedzibie Banku Światowego w Warszawie opowiadał o tym David Melton z Instytutu Badawczego Global Safety Liberty International. Przekonywał, że najbardziej rozpraszającą czynnością, która odwraca uwagę kierowcy od jego głównego zadania, jakim jest prowadzenie pojazdu, to pisanie wiadomości tekstowych. - Czy na prawdę chcecie prowadzić samochód jak ślepcy przez 70 metrów? - pytał Melton i wskazywał, że pisanie i czytanie wiadomości angażuje wzrok kierowcy przez blisko 5 sekund. Przy jeździe z prędkością 50 km/h oznacza to przejechanie prawie całej długości boiska piłkarskiego bez zauważania tego, co dzieje się przed samochodem i w jego otoczeniu. Warto dodać, że Australijczycy dowiedli, iż angażowanie się w rozmowę telefoniczną podczas prowadzenia pojazdu jest tak samo niebezpieczne, gdy korzysta się z zestawów głośnomówiących. Centrum Badań nad Wypadkami i Bezpieczeństwem na Drodze (CARRS-Q) z Queensland sprawdzało reakcje kierowców. Okazało się, że zawsze zmniejszało to ich możliwości co do percepcji drogi. - Ludzki mózg kompensuje otrzymywanie zwiększonych informacji z rozmowy telefonicznej nie wysyłając pewnych informacji wzrokowych do pamięci roboczej. Prowadzi to do tego, że choć patrzymy na drogę, to nie dostrzegamy na niej obiektów - wyjaśniał dr Shimul Haque. Dodawał, że rozmowa z pasażerem nie rozprasza nas tak jak ta telefoniczna, bo w zależności od sytuacji na drodze można ją przerwać i wszyscy podróżujący to rozumieją. Wiemy też już dość dobrze, jak nieuwaga przekłada się na ryzyko uczestniczenia w wypadku. Duże badanie na ten temat wykonała amerykańska AAA Foundation for Traffic Safety. W latach 2010-2013 zamontowano w samochodach ponad 3,5 tys. kierowców kamery obserwujące ich jazdę oraz szereg sprzętów zbierających dane na temat ich poruszania się po drogach. W badaniu udział wzięło 1,7 tys. mężczyzn i 1,8 tys. kobiet w wieku od 16 do 75 lat. Badacze wykazali, że zerkanie w ekran telefonu czy pisanie na nim sprawiało, iż tacy kierowcy dwa razy częściej uczestniczyli w wypadkach. Warto dodać, że z badania wynikało również, że kierowcy, którzy w czasie prowadzenia auta nie mogą się oderwać od telefonu, mają większą tendencje do uczestniczenia w wypadkach w sytuacji kiedy ruch na drodze przebiega w płynny sposób. W dodatku nie są jedynie przypadkowymi uczestnikami stłuczek sprowokowanych przez kogoś innego, ale przeważnie to oni powodują wypadki: wjeżdżają w tył samochodu przed nimi lub wypadają z drogi. Ta sama amerykańska fundacja dowiodła, że ludzki umysł tak samo słabo radzi sobie z rozproszeniem smartfonami jak i w samochodach dających możliwość skorzystania z technologii "hands free". Największe badania amerykańskiego urzędu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego (NHTSA) wskazują, że aż 80 proc. wszystkich wypadków (oraz 65 proc. sytuacji niebezpiecznych) na drogach związane jest z brakiem uwagi kierowcy. Przede wszystkim chodzi o korzystanie z urządzeń mobilnych (30 proc.). Jak zwrócić uwagę na nieuwagę? Do tej pory w Polsce zwracano uwagę na problem rozproszenia kierowców w niezależnych kampaniach. Wiadomo, że to za mało, i że najlepsze efekty daje powiązanie kampanii społecznych z realnymi działaniami np. w obszarze legislacji czy nadzoru. Widać, że w Polsce myślenie o tym właśnie się zmienia - po raz pierwszy od dawna prowadzone są kampanie, które mają wytłumaczyć i przygotować do nadchodzących zmian. Taka jest m.in. akcja #DobryKierowca prowadzona przez Orlen, w której ambasador Robert Kubica przekonuje, jak ważne jest ustępowanie pieszym dopiero zbliżającym się do przejść, jak ważna jest jazda z odpowiednią prędkością (50 km/h) w obszarze zabudowanym, i w jaki sposób tworzyć korytarze życia czy poruszać się zasadą "na suwak" w korkach. W wielu krajach problem rozproszenia kierowców stał się też przedmiotem zmian wprowadzanych przez rządy w obszarach bezpieczeństwa ruchu drogowego. I tak np. w niektórych stanach USA młodzi kierowcy od 2017 r. muszą przed otrzymaniem prawa jazdy odbyć obowiązkowy kurs tłumaczący, jakie zagrożenia wiążą się z rozpraszaniem urządzeniami mobilnymi podczas prowadzenia pojazdów. Europa od dawna zajmuje się edukacją przyszłych kierowców w tym zakresie, ale też zwiększa nadzór i sankcje za takie zachowanie w samochodach. W Holandii w ubiegłym roku pilotażowo testowano nowe fotoradary policji, których zadaniem jest automatyczne wyłapywanie kierowców rozmawiających przez telefon trzymany w dłoni. Mandaty i punkty karne za takie zachowanie zwiększała m.in. Wielka Brytania. Z kolei we Francji w ubiegłym roku procedowano już nową ustawę, która zakłada, że policjant będzie mógł kierowcy odebrać prawo jazdy w natychmiastowym trybie, jeśli dojdzie do wniosku, że kierujący trzyma telefon w dłoni. Do tej pory za jazdę z telefonem w ręku we Francji groził mandat w wysokości 135 euro i trzy punkty karne, ale z badań wynikało, że do takiego wykroczenia przyznaje się coraz więcej kierowców (70 proc.). Jak radzić sobie z odruchem sięgania po smartfon w samochodzie? Ci, którzy mają z tym kłopot powinni zamknąć telefon w schowku (to także nie pozwoli uczynić go groźnym "pociskiem" w przypadku zderzenia na drodze). Wiele firm udostępnia dziś też specjalne aplikacje, które pozwalają telefon podczas jazdy czynić mniej kuszącym. Łukasz Zboralski, BRD24.pl Partnerem Raportu "Jak być dobrym kierowcą" jest PKN Orlen. Koncern, który wykorzystując autorytet Roberta Kubicy w kampanii #DobryKierowca przekonuje, by stosować się do obowiązku jazdy na suwak, tworzenia korytarza życia, ale też ustępowania pierwszeństwa pieszym i stosowania się do ograniczeń prędkości.