Inni członkowie jego Ruchu zasiedli za kółko w maskach ministra finansów Jacka Rostowskiego, oraz ministra transportu Sławomira Nowaka. Jak twierdzili, przekraczali przekraczali prędkość przed fotoradarami w proteście przeciwko polityce rządu. Janusz Palikot podkreślał, że łamanie przepisów, w ramach happeningu jest akcją obywatelskiego nieposłuszeństwa, które ma powstrzymać państwo od nieliczenia się ze zdaniem obywateli. Tymczasem poseł Jacek Protasiewicz z Platformy Obywatelskiej tłumaczył, że wszelkie protesty z pewnością ustaną, gdyż większa liczba fotoradarów poprawi bezpieczeństwo na polskich drogach. Stanisław Żelichowski z PSL podkreśla, że dochód z mandatów nie powinien być jednak uwzględniany w projekcie budżetu. Jego zdaniem fotoradary często są ustawiane w złych miejscach: "w malinach, krzakach", a nie w czarnych punktach. Adam Hoffman z PiS mówił, że poprzez zwiększenie liczby fotoradarów rząd łupi kierowców. Podkreślił, że pieniądze z mandatów są niewłaściwie wydawane. Jego zdaniem powinny one trafiać na budowę dróg. Jerzy Wenderlich z SLD twierdził natomiast, że rząd powinien zająć się ściąganiem podatków od tych, którzy ich nie płacą, a nie łatać finanse wyciąganiem pieniędzy z kieszeni Polaków.