Konrad Piasecki: Chciałby pan zobaczyć Lecha Kaczyńskiego przed komisją śledczą? Stefan Niesiołowski: To nie jest zbyt przyjemny widok, oglądanie prezydenta, nawet Lecha Kaczyńskiego - bardzo złego prezydenta, ale zależy co tam jest, jaki materiał. A myśli pan, że prezydent miałby cokolwiek do powiedzenia na temat hazardu, lobbingu, wideoloterii? Tego nie wiem. W prasie są informacje, że popierał jakieś rozwiązania jeszcze kiedyś, ale to trzeba zobaczyć. Generalnie jestem przeciwny takim spektaklom. Obejrzyj Kontrwywiad: "Dziennik" pisze, że posłowie Platformy chcą przesłuchania prezydenta, by pytać go o lobbing w sprawie wideoloterii. Ważne, jakie mają materiały, ale w przypadku prezydenta Kwaśniewskiego to się skończyło... ... tym, że nie przyszedł przed komisję. To jego niefortunna wypowiedź, że "mogę zatańczyć", a potem w końcu nie zatańczył. "Mogę zatańczyć, zaśpiewać, ale komisji nic do powiedzenia nie mam ciekawego" - mówił. Ale to każdy może powiedzieć "nie mam i nie przyjdę", tylko tam były jakieś inne powody. Tam są wątpliwości konstytucyjne, czy prezydenta w ogóle można wzywać przed takie ciało, jak sejmowa komisja śledcza. Byłbym bardzo ostrożny z przesłuchiwaniem urzędującego prezydenta. A myśli pan, że pan będzie stawał przed tą komisją? Ja? Tak. Nie wiem. Nie widzę powodów. Lewica z lubością wspomina rok 2001, kiedy pan podpisał jakąś dziwną ustawę wpuszczającą do Polski wideoloterie. Pojęcia nie mam. Może. Nie pamiętam tego dobrze. A podpisał pan taką ustawę? Jeżeli twierdzą, że coś takiego było, to być może tak. Ale zupełnie nie pamiętam. 2001 to dość dawno było. Czasy rządów AWS-u. Nie pamiętam tej sprawy. Podpisanie ustawy? Mogłem, ale słabo pamiętam o co chodzi. Wpuszczenie do Polski tak... Tak. To będzie pan musiał sobie przypomnieć. Być może. A będzie konfrontacja Tusk-Kamiński? Powinna być? To byłby spektakl dość irytujący. Wolałbym tego uniknąć, bo przecież PiS-owi tak naprawdę chodzi wyłącznie o to, żeby zaatakować Tuska. Przecież nie chodzi o żadne wyjaśnianie sprawy. Nic takiego. Ja jestem przeciwny zamienianiu komisji w polityczne spektakle. Bo tu są też wątpliwości, skoro Kamiński jest cały czas funkcjonariuszem, to nie wiem czy funkcjonariusze CBA mogą się konfrontować z urzędującymi premierami. Nie wiem tego. Nie śmieszy to pana trochę, że Kamiński nie chce pieniędzy z CBA, a CBA mu te pieniądze przesyła? Mnie śmieszy zupełnie co innego - zachowanie Kamińskiego, który się kreuje na jakiś autorytet; na jakiegoś specjalistę; znawcę; człowieka, który mówi, że jest bardzo bezstronny; że unika polityki, a prowadzi akcję w tej chwili już polityczną, bez końca jakieś wywiady. Stał się żałosną postacią. Panie marszałku, na pańskiej liście przyjaciół figuruje jeszcze nazwisko Zbigniewa Chlebowskiego? Tak. Ja się nie wyrzekam przyjaciół, jak mają kłopoty. On mówi, że weryfikuje swoją listę przyjaciół, bo rozczarowała go postawa niektórych kolegów z Platformy. Uważa pan, że przemawia przez niego jakieś słuszne rozgoryczenie? Nie chcę wchodzić w jakieś spory. Uważam, że niepotrzebne są spory w ramach jednej partii, spory w Platformie. Nie chcę tego oceniać, nie wchodzę w to. Publiczne spory pomiędzy kolegami z jednej partii są niepotrzebne, szkodzą partii i można sobie je darować. A jak pan czyta te jego zwierzenia, o tym, że płacze, mówi "Zbyszek, ty głupku. Jak mogłeś wdawać się w takie rozmowy" i że ma myśli samobójcze, to co pan sobie o nim myśli? Jest mi bardzo żal. Tak ładnie mówił w tym wywiadzie, w kilku miejscach, mówi, że rodzina jest dla niego oparciem. Wychodzi człowiek, który ma wielkie problemy, którego można zrozumieć. Ten fragment, kiedy on mówi, że chce oczyścić swoje dobre imię jest bardzo wiarygodny. Ma pełne prawo. Jak słyszę o kimś, że w ogóle myśli o samobójstwie, to trzeba zrozumieć, że to jest straszna rzecz. Musi być w strasznym stanie, bardzo mi go żal. Nigdy się do żadnej nagonki przeciwko Zbigniewowi Chlebowskiemu nie włączę. Ale myśli pan, że szef klubu rządzącej partii może być tak naiwny, że nie zdaje sobie sprawy, czym pachną takie rozmowy z lobbystami? Ale proszę pamiętać, że te wybrane przez pana Kamińskiego rozmowy są wypreparowane z całości, są zagęszczone, liczba przekleństw tam jest dużo większa. To prawda, pewnie to są fragmenty, ale rozmowy są rozmowami. Uleganie lobbingowi, mówienie "obiecuję, załatwię, 90 procent blokuję"? Ale gdyby nie było tych rozmów, w ogóle by nie było o czym mówić, no więc te rozmowy są oczywiście rzeczą, która jest obciążeniem dla Zbigniewa Chlebowskiego. Ale robienie z niego wroga publicznego, jakiegoś wampira z Dolnego Śląska, w ogóle ta cała sprawa linczu, poniżania, atakowania - jest obrzydliwa i nigdy w to nie wejdę. A dla Platformy nie lepiej byłoby, żeby Chlebowski zamilkł? Ale on odszedł z Platformy, znaczy zawiesił... Odszedł, zawiesił się. Ale mówię o zamilknięciu, mówię o tym, żeby milczał, a nie mówił i podszczypywał, a to Gowina, a to Palikota. Ja nie wymienię nazwisk... Ale wszyscy wiemy, że jak chodzi o finansowanie kampanii to chodzi o Palikota. Myślę, że generalnie niepotrzebne są spory w ramach jednej partii. Tu się zgadzam. To wygląda trochę jak taki sygnał "ratujcie mnie, bo jak będę tonąć, to nie będę sam tonąć". Nie no, to jest interpretacja, myślę, że niedopuszczalna. To nie jest taki człowiek. To jest stwierdzenie, że Zbigniew... To jest, od dwóch dni chodzi taka wersja, wie pan co, ona jest krzywdząca i nieprawdziwa. A widzi pan Zbigniewa Chlebowskiego w roli człowieka wracającego do polityki? No, w tym momencie nie. Ale Zbigniew Chlebowski - ja nie wiem - ma 50 lat zdaje się, tak... Nie wiem, nie znam aż tak dobrze życiorysu Zbigniewa Chlebowskiego, ale coś koło tego. No tak, no to jak na polityka to nie jest wiek taki bardzo podeszły. No w tej chwili - nie, ale w tej chwili on walczy o coś innego, walczy o oczyszczenie się, o dobre imię. I ma prawo do tego. Ale uważa pan, że klimat tych rozmów z Sobiesiakiem nie jest taki? No, że go tak kompromituje, że dla szefa klubu rządzącej partii to jest taka kompromitacja, że powrotu nie ma? Ale przecież on płaci wielką cenę, ja nie bardzo wiem, co pan chce uzyskać ode mnie? Zastanawiam się... ... ja nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy za dziesięć lat na przykład od polityki nie wróci. On żadnej zbrodni nie popełnił, to jednak nie jest rzecz taka, która jest nieodwołalnie - można powiedzieć - kasująca. Natomiast dzisiaj rzeczywiście, w dzisiejszych warunkach, w dzisiejszej sytuacji jest to niemożliwe, ten powrót do wielkiej polityki. Natomiast poczekajmy jednak na przesłuchania komisji, na rozwój wydarzeń. Na razie, poza dość niefrasobliwymi rozmowami, żadnej winy Chlebowskiego nie ma. Dałby pan 18 tysięcy za prezydenckie pióro? Nie. Palikot dał. Kupił to, którym nie można było podpisać traktatu lizbońskiego. Jego sprawa. Dał, bo ma. No tak. A nie ma - to by nie dał.