Rozmowę udostępnił ze swego archiwum dziennikarz "Polityki" Krzysztof Brunetko. Przeprowadził ją wraz z Witoldem Beresiem i Jerzym Skoczylasem we wrześniu 2005 roku z myślą o przygotowywanej książce o III RP. Fragmenty wywiadu: Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, Jerzy Skoczylas: - Jest jesień 2005 r. Zewsząd słychać krytykę dzisiejszej Polski. I że trzeba wreszcie skończyć z tą III Rzeczpospolitą. Co sądzi o tym Bronisław Geremek, dla jednych natchniony jej współtwórca, dla przeciwników - esencja zła tego państwa? Prof. Bronisław Geremek: - Myślę tak: całkiem to jeszcze nowe, nieużywane... Dlaczego to niszczyć? Zresztą: czy na pewno to III RP coś zawiniła? III RP stworzyła nam sytuację wolności, ale to my z tego daru wolności, jak to określił ksiądz Józef Tischner, nie potrafiliśmy w pełni skorzystać. I nie chcę się przyłączać do krytyków III RP, bo uważam, że ta krytyka służy złej sprawie. - Ale przecież dostrzega pan w funkcjonowaniu państwa różne fatalne mechanizmy? - Dostrzegam. Tyle że nim się je zacznie wytykać, trzeba najpierw głośno powiedzieć - to było niezwykłe. Powstanie tego państwa było niezwykłe. - Gdzie zatem widzi pan największe nasze porażki? - Są trzy płaszczyzny, na których nam się nie udało. Pierwsza to stopień zaangażowania ludzi w życie publiczne i piękne hasło podmiotowości człowieka. Mówiliśmy z zachwytem o obywatelskim społeczeństwie oporu. A w wolnej Polsce gdzieś to zanikło... Drugą płaszczyznę niepowodzeń stworzył wybór terapii szokowej. Jestem przekonany, że radykalna zmiana, symbolizowana przez Leszka Balcerowicza, była niezbędna. Bez niej tak duży kraj jak Polska nie byłby w stanie przełamać etatyzmu jako zasady istnienia. Tyle że nie potrafiliśmy wprowadzić myślenia politycznego, w którym nie wystarczy mieć rację - trzeba jeszcze do tej racji przekonać... Trzecim błędem naszego strategicznego rozumowania było przekonanie, że komunizm należy do przeszłości. Że rzeczą niewyobrażalną jest to, aby partia komunistyczna w jakikolwiek sposób mogła wrócić na scenę. I tak przyszło zaskoczenie wynikami wyborów w 1993 r. (...)Wśród ludzi, którzy upominają się o IV RP, są tacy, których nadal darzę zaufaniem i szacunkiem. Tylko że w zasadzie ten projekt jest próbą groźnej zmiany ustrojowej Polski. Próbą, w której może zostać przekreślony dorobek III RP: wolność, państwo prawa i demokracja. Gdy się powiada, że IV RP ma ukrócić złodziejstwo, korupcję, oderwanie aparatu władzy od społeczeństwa, to warto zauważyć, że jednocześnie mówi się, w jaki sposób to się stanie. A sposób jest przerażający. Piewcy IV RP tłumaczą, że należy zawiesić państwo prawa i wprowadzić jakieś państwo stanu wyjątkowego. Dla mnie jest zadziwiające, że ludzie, którzy mają za sobą lektury i osobiste doświadczenia ofiar represji, nie zdają sobie sprawy, co to oznacza. (...) Jeżeli w sposób mało rozumny będziemy przeszkadzać temu, co nam dało wejście do UE, temu duchowi przedsiębiorczości, to wytworzy się sytuację, w której to, co dla Polski jest zagrożeniem - się spełni, a to, na co Polska ma szansę - się nie spełni. A to może się stać, jeśli o Polsce decydować będą rozrachunki, zemsta i hordy policjantów pamięci wypuszczone na kraj? To dlatego mamy sytuację, w której polityka odpycha, budzi u ludzi uczucia niechęci. To dlatego społeczeństwo się niepokoi, że polityka polska jest chora... Przez cały okres komuny i teraz w wolnej Polsce jest pan dla wielu środowisk uosobieniem wszelkiego zła. Spisek w Magdalence itd. Jak pan to znosi? Mam te lata, że mogę stworzyć także własną ocenę samego siebie. Więc nigdy nie miałem ambicji tworzenia historii. Przypadek sprawił, że się w to wplątałem. I teraz, gdy myślę o tym, co robiłem, to biorę odpowiedzialność za to, co robiłem głupio i mniej myślę o tym, co się udało. Lecz gdy pojawiają się te różne ataki, to zawsze stawiam sobie pytanie: czy są słuszne? I próbuję na to spojrzeć obiektywnie jak historyk. I wtedy mówię sobie, że zrobiłem, co trzeba.