Koalicja Obywatelska we wtorek (30 lipca) ujawniła swoje wyborcze lokomotywy (komplet nazwisk na stronach PO), a w niektórych okręgach podano kandydatów nawet do 8. czy 13. miejsca na liście - jak w Warszawie. Jak te listy mają się do górnolotnych zapowiedzi Grzegorza Schetyny z 18 lipca? Sprawdźmy. Polityka transakcyjna "To jest nowa formuła, nikt tego wcześniej nie robił, ale uważamy dzisiaj, że formuła partyjnej współpracy, polityki transakcyjnej, rozdziału między siebie najlepszych miejsc - ta polityka się zakończyła. Chcemy wygrać z PiS, chcemy wygrać te wybory, ale w partyjnych transakcjach nie będziemy uczestniczyć" - zapowiadał Schetyna, kończąc tym samym negocjacje z SLD i PSL. Tyle że w kolejnych dniach negocjował z Zielonymi, a więc - jak by nie patrzeć - pełnoprawną partią polityczną. Zieloni w zamian za przystąpienie do KO dostali jedną "jedynkę" i dwie "dwójki". Czyli klasyczna "polityka transakcyjna" - coś, czego miało już nie być. Niedoszły desant popularnych samorządowców I dalej: "Trzy miejsca - piąte, dziesiąte i ostatnie, przeznaczymy na wskazania samorządowców, wszystkich samorządowców" - obiecywał Schetyna. Na "piątkach" widnieją jednak m.in. obecni posłowie PO np. Ewa Drozd, Aldona Młyńczak czy po prostu radni KO - np. Jarosław Szostakowski, Tomasz Mitraszewski. W Warszawie na "10" figuruje Roman Kosecki - były piłkarz i poseł PO. Nie widać natomiast zapowiadanego w Gdańsku podczas obchodów rocznicy 4 czerwca desantu najbardziej popularnych samorządowców. Jedynie w Rzeszowie wystartuje prezydent tego miasta - Tadeusz Ferenc. W związku z kształtem list wyborczych ze sztabu wyborczego KO odeszła prezydent Łodzi - Hanna Zdanowska. Jak twierdzi, jej wskazania zostały zignorowane. Co piąty kandydat przedstawicielem obywateli? "20 proc. miejsc na listach otworzymy, zostawimy, przeznaczymy ludziom z opozycji obywatelskiej, z organizacji pozarządowych" - zapowiadał Schetyna. W tej chwili nic nie wskazuje na to, by aż co piąty kandydat KO miał być przedstawicielem ruchów obywatelskich czy organizacji pozarządowych. Np. w Krakowie na 10 ogłoszonych nazwisk nie ma ani jednej takiej osoby - są to po prostu politycy KO plus Paweł Kowal. Iwona Hartwich, jedna z protestujących w Sejmie matek osób niepełnosprawnych, twierdzi, że miała obiecane trzecie miejsce w Toruniu, tymczasem ostatecznie zaproponowano jej siódme i zrezygnowała ze startu. Nowa jakość? Do Koalicji Obywatelskiej dołączyli natomiast komentator sportowy Tomasz Zimoch, prof. Paweł Kowal - były polityk PiS i PJN, czy Katarzyna Piekarska - wieloletnia polityk SLD. "W mojej rodzinnej Łodzi mogę zagłosować na komentatora sportowego, byłego działacza SLD, czy siatkarkę" - irytuje się na Twitterze Leszek Jażdżewski, red. naczelny "Liberté!". Grzegorz Schetyna zapowiadał, że listy KO będą stanowiły "nową jakość w polskiej polityce". Michał Michalak