Nieoficjalnie: Pozycja wicepremiera Henryka Kowalczyka zagrożona
Jak nieoficjalnie dowiedziała się Interia, pozycja wicepremiera oraz ministra rolnictwa i rozwoju wsi Henryka Kowalczyka jest zagrożona. Polityk może stracić posadę ze względu na liczne protesty rolników związane m.in. z importem ukraińskiego zboża do Polski. Wicepremier Kowalczyk ma jednak mocnych stronników. Jednym z nich jest była premier Beata Szydło i - jak słyszymy - PSL. Ci ostatni oficjalnie zaprzeczają.
Politycy Zjednoczonej Prawicy nie chcą oficjalnie mówić o wymianie Henryka Kowalczyka albo zaprzeczają takiemu pomysłowi. - Wniosek o odwołanie ministra Kowalczyka składa PSL. Namawiałbym wszystkich, aby w tej chwili poświęcić swoją energię na rozwiązanie problemu ze zbożem, a nie sprawą jakiejkolwiek dymisji. Premier ma przygotowany projekt pomocowy, żeby pomóc rolnikom. Mieszanie herbaty nie sprawi, że stanie się słodsza - uważa Robert Telus, szef sejmowej komisji rolnictwa z PiS.
W opinii naszego rozmówcy Henryk Kowalczyk jest w trudnym położeniu, "bo taka jest sytuacja w rolnictwie". - Problem ze zbożem wiąże się z decyzją Unii Europejskiej o otwarciu granic ze wschodniej strony. To nie tylko dotyczy zboża, ale innych produktów jak kurczaki czy cukier. Komisja Europejska musi zdecydować, o co apeluje Janusz Wojciechowski, o zrewidowaniu tej decyzji. Potrzeba działania na już - twierdzi Telus.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że pierwsze spekulacje dotyczące odwołania Henryka Kowalczyka można było usłyszeć dwa tygodnie temu. Kiedy Kowalczyk został obrzucony jajkami w Jasionce, sprawa stała się poważniejsza. Rzadko się zdarza, by potencjalni wyborcy potraktowali tak ministra, a nawet wicepremiera. Rysa na wizerunku pozostaje.
Jak słyszymy, w pierwszych przymiarkach PiS Kowalczyka miał zastąpić Jan Krzysztof Ardanowski. Pojawił się jednak problem. Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia w mediach ukazały się informacje o wątpliwościach wobec byłego ministra rolnictwa z rządu PiS. - W polityce nie ma przypadków, są tylko znaki - mówi nam jeden z rolników związanych ze Zjednoczoną Prawicą.
Chodzi aferę Eskimosa sięgającą 2018 roku. Ówczesny minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski chciał błyskawicznie walczyć z klęską urodzaju - zapewnił, że państwo skupi od rolników pół miliona ton jabłek. Jego działania miały zahamować spadek cen owoców w skupie. Jabłka od rolników miała skupować krakowska spółka Eskimos, ale cała akcja spaliła na panewce.
Eskimos nie udźwignął zadania, a dziś jest w restrukturyzacji. Jak podała ostatnio Wirtualna Polska, "siedem osób, w tym zarząd spółki Eskimos, która na polecenie byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego dostała państwowe poręczenia na wielomilionowe kredyty, usłyszało w prokuraturze zarzuty wyłudzenia". Portal podaje, że w latach 2019-2021 spółka przyniosła 92,6 mln strat, a z raportu NIK wynika, że na koniec 2021 r. zalegała państwu ze spłatą 48,7 mln zł.
Marek Sawicki, były minister rolnictwa z PSL: - Henryk Kowalczyk miał stracić stanowisko decyzją PiS, za niego miał przyjść Jan Krzysztof Ardanowski. Jednocześnie Zbigniew Ziobro prowadzi postępowanie w sprawie Bielmleku i Eskimosa. Nie wiadomo, czy nie będzie z tego większego smrodu - uważa polityk. - Jeśli minister sprawiedliwości nie dostanie tego, co chce, może ruszyć ze sprawą wyprowadzenia milionów złotych. Wiadomo, że decyzje podejmował Ardanowski. Dlatego trudno spodziewać się teraz nagłej zmiany w PiS - dodaje.
Zbigniew Ziobro jest politykiem, który od zawsze utrzymywał dobre relacje z Beatą Szydło, więc wielu działaczy Zjednoczonej Prawicy nie widzi tu przypadku. Na korzyść wicepremiera ma również działać ostatni wniosek złożony przez ludowców. Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił w sobotę, że jego ugrupowanie będzie się ubiegać o wotum nieufności dla Kowalczyka.
Dla polityków PiS to jasny sygnał, bo w koalicji od lat funkcjonuje jedna zasada: ani dziennikarze, ani politycy opozycji nie będą meblować rządu, który ułożył sobie Jarosław Kaczyński. - Wygląda to tak, jakby jakiś obrońca Henia namówił ludowców do tego wotum. Przecież wiadomo, jak to działa - śmieje się jeden z rozmówców Interii związanych ze Zjednoczoną Prawicą.
PSL odpiera zarzuty: - Nikt nas nie namawiał, żeby składać wniosek o odwołanie Kowalczyka. Dawałem mu bardzo duże wotum zaufania jako wiceministrowi z czasów Andrzeja Leppera. Wierzyłem, że czegoś się nauczył - odpowiada Sawicki, kiedy pytamy go o wotum nieufności. - Ale skoro nie miał siły dobrać sobie wiceministrów, to nie da się tak funkcjonować w tym resorcie. Sam go o to pytałem. Ma sześciu, a żaden nie zna się na rolnictwie. A każda głupota urzędników jest akceptowana przez ministra - uważa ludowiec.
Michał Kołodziejczak z AgroUnii wypowiada się dokładnie w tym samym tonie. - Mamy dziś siedmiu ludzi w resorcie rolnictwa. Jest Lech Kołakowski, który nic nie robi i wrócił do PiS, bo dali mu więcej zarobić. Mamy młodego Krzysztofa Cieciórę, który nie wie w ogóle, na czym polega rolnictwo, mimo że z gospodarstwa pochodzi. Mamy spad po rządzie Szydło, czyli Rafała Romanowskiego, który kompletnie nic nie zmienił. Mamy też kilkuhektarowca z Wielkopolski, czyli Ryszarda Bartosika. Ten nie rozumie, jak zbudowane jest rolnictwo. Jest jeszcze Janusz Kowalski, który nie zna się kompletnie na niczym - uważa Kołodziejczak.
Lider AgroUnii również przekonywał nas, że PiS planuje zmienić ministra rolnictwa. Podobnie jak inni politycy, twierdzi, że Kowalczyka miał zastąpić właśnie Ardanowski. - Gdy zapytałem go o to wprost, spuścił wzrok i nie odpowiedział - opowiada Kołodziejczak.
Jak na razie wicepremier Kowalczyk odwołuje spotkania w terenie. Jedno z nich miało się odbyć w ostatni piątek w Strzelcach. Henrykowi Kowalczykowi miała towarzyszyć europoseł Anna Zalewska. I ona jest kojarzona ze środowiskiem byłej premier, Beaty Szydło. Jak przekazała Interii, spotkanie z ministrem rolnictwa zostało przełożone, żeby ten mógł lepiej przygotować się do rozmów z rolnikami. Jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, spotkania mają się odbyć we wtorek lub środę przy tzw. okrągłym stole. - Rzeczywiście, jest gniew rolników i trzeba im pomóc - mówi nam Zalewska, która liczy, że do bezpośrednich spotkań wicepremier wróci już w kwietniu.