Porozumienie różniłoby się od Koalicji Europejskiej tym, że nie byłoby afiszowania szyldów partyjnych. Kandydaci SLD i Zielonych znaleźliby się po prostu na listach Koalicji Obywatelskiej, którą już dzisiaj współtworzą PO, Nowoczesna, Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej oraz samorządowcy. Taka koncepcja - jak wynika z informacji PAP - wyłania się z rozmów, jakie lider PO Grzegorz Schetyna prowadził w ostatnich dniach. Rozmawiał on z prezesem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, szefem SLD Włodzimierzem Czarzastym i liderami Zielonych - Markiem Kossakowskim i Małgorzatą Tracz, z niektórymi kilkakrotnie. "Zaporowe" warunki PSL Kosiniak-Kamysz miał postawić liderowi PO "zaporowe" warunki. Ludowcy chcieliby dostać 20 pierwszych miejsc (czyli w połowie okręgów wyborczych) na listach Koalicji Obywatelskiej. Żądali także, by na wspólnych listach nie było nie tylko SLD, ale także Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej. Kosiniak-Kamysz miał także - według źródeł PAP - zakomunikować Schetynie, że po wyborach stworzy własny klub w Sejmie. Ponadto, jak wynika z relacji innych uczestników rozmów, ludowcy mieli sugerować, że mogą zerwać w sejmikach koalicje z PO i porozumieć się z PiS, jeśli rozmowy by się nie powiodły. Jednak sami politycy Platformy nie potwierdzali, że taka groźba została wprost sformułowana. Lider PSL w swoich czwartkowych publicznych wypowiedziach przyznawał, że w rozmowach przedstawił zdecydowane stanowisko. "Nie wejdziemy do koalicji z PO, jeśli znajdzie się w niej SLD lub Wiosna" - oświadczył. Powtórzył, że po stronie opozycyjnej powinny powstać dwa bloki, które dają szansę na zmianę rządów: blok lewicowy i umiarkowanego centrum. PO z PSL powinny zbudować ten drugi. Kosiniak-Kamysz zaprzeczył jednocześnie, że żądał wykluczenia z koalicji Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej, podkreślając, iż "nie będzie meblował wnętrza Platformy". Porozumienie się oddala? Twarde warunki PSL powodują jednak, że zdaniem polityków PO perspektywa porozumienia z ludowcami się oddala, choć liderzy Platformy nie tracą nadziei, że uda się porozumieć. "Na tę chwilę jedyna koalicja, która jest, to Koalicja Obywatelska, skupiająca Platformę Obywatelską, Nowoczesną, Inicjatywę Polska i samorządowców. Nasza oferta pójścia do wyborów kierowana jest i do środowisk lewicowych i do PSL" - mówił jeszcze w środę szef klubu PO Sławomir Neumann. Znacznie lepiej niż z PSL miały natomiast przebiegać rozmowy Schetyny z liderami SLD i Zielonych. Stąd kierownictwo PO - jak wynika z informacji PAP - zaczyna dopuszczać, że uda się porozumieć tylko z Sojuszem i Zielonymi - obie formacje współtworzyły Koalicję Europejską. Argumentem przeciw jest jedynie świadomość, że oznaczałoby to mocny przechył całej koalicji "na lewo", a zarazem "odsłonięcie" centrum dla PSL, jeżeli ludowcy mieliby wystartować samodzielnie, jako PSL-Koalicja Polska. Właśnie dlatego - = jak wynika z informacji PAP - porozumienie nie oznaczałoby afiszowania szyldów partyjnych, tak jak było to w przypadku Koalicji Europejskiej, ale po prostu polegałoby na zaproszeniu kandydatów SLD i Zielonych na listy już istniejącej Koalicji Obywatelskiej. Żukowska: Na zachodzie bez zmian Przedstawiciele negocjujących partii oficjalnie nie chcą się wypowiadać. "Na zachodzie bez zmian" - mówi PAP rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska, pytana o postęp w rozmowach z PO. "Szanse na porozumienie są 50 na 50" - dodaje pytana o perspektywy porozumienia. Stanowisko PSL ocenia zarazem jako "hipokryzję". "Tu nie chodzi o kwestie lewicowości, tylko po prostu o podział miejsc na listach" - mówi. "Negocjacje trwają i trudno je komentować do momentu ich zakończenia, bo póki się nie domknie ostatniej kwestii, właściwie wszystkie opcje są otwarte" - mówi PAP rzecznik PO Jan Grabiec. "Jesteśmy cierpliwi, czekamy na stanowiska naszych partnerów, jesteśmy z nimi w stałym kontakcie, wszystko zmierza, mam nadzieję, w dobrym kierunku, ale musimy wykazać jeszcze trochę cierpliwości" - dodaje. Zaznacza, że zakończenie rozmów może nastąpić w ciągu kilku dni, choć "może to zająć trochę więcej czasu".