Jak donosi Michał Kolanko z "Rzeczpospolitej", jeszcze przed rozpoczęciem narady na Nowogrodzkiej z obozu Zjednoczonej Prawicy dochodziły sprzeczne informacje. Według niektórych doniesień, marszałek Sejmu Elżbieta Witek w sobotę o godz. 20 miała wygłosić orędzie i ogłosić, że wybory prezydenckie odbędą się 23 maja. "Rzeczpospolita" ustaliła jednak nieoficjalnie, że kryzys w Zjednoczonej Prawicy został zażegnany, a Porozumienie pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim, a Jarosławem Gowinem zostało utrzymane. Jak podaje dziennik, gdyby podjęto decyzję o wyborach 23 maja, oznaczałoby to najpewniej rząd mniejszościowy. Dużą rolę w sobotnich negocjacjach mieli odegrać premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jadwiga Emilewicz. Podobnie doniesienia publikuje także "Gazeta Wyborcza". "Kaczyński ostatecznie nie zdecydował się na manewr z wyborami 23 maja i złamaniem paktu z Gowinem. Sobotnie negocjacje miały mieć dramatyczny przebieg - dymisję chciał złożyć Mateusz Morawiecki, ale prezes PiS odmówił jej przyjęcia" - podaje "GW". Z kolei jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, spór między PiS i Porozumienie dotyczył zasad przesuniętych wyborów. Gowin chciał, by w wyborach mogli wystartować dowolni kandydaci - nie tylko ci, którzy zgłosili się do wyborów zarządzonych na 10 maja. Kaczyński opowiadał się natomiast za przeprowadzeniem wyborów jak najszybciej i bez dodawania nowych kandydatów na prezydenta - poddaje RMF FM. Porozumienie Kaczyńskiego z Gowinem Przypomnijmy, że w środę wieczorem (6 maja) szefowie PiS i Porozumienia - Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin - poinformowali we wspólnym oświadczeniu, że ugrupowania przygotowały rozwiązanie dotyczące tegorocznych wyborów prezydenckich. Zakłada ono, że zarządzone na najbliższą niedzielę wybory się nie odbędą, a po przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory "w pierwszym możliwym terminie". Wybory mają odbyć się korespondencyjnie.