Oto bowiem ściągalność grzywien w opolskim sądzie wzrosła dziesięciokrotnie. - Setki osób dzwonią, by dowiedzieć się, jak to załatwić, by nie trafić do więzienia - powiedział gazecie Hubert Frankowski, wiceprezes Sądu Rejonowego w Opolu. - Musieliśmy z tego powodu założyć w sądzie dodatkowy telefon - dodaje. Przy okazji "Rzeczpospolita" ustaliła, że wbrew licznym doniesieniom Joanna W. formalnie jest wciąż mężatką. Urząd Kontroli Skarbowej ukarał ją zaś nie za błąd na fakturze, lecz za nierzetelne prowadzenie dokumentacji finansowej, gdy prowadziła kwiaciarnię. Sama wówczas dobrowolnie poddała się karze, której nie zapłaciła mimo wielokrotnego przekładania terminu. Dlatego sprawa trafiła do sądu.