Największą tajemnicą państwową jest m.in. skład farby, którą używa się do drukowania, technologia produkcji papieru oraz znaki wodne, często, także obróbka samego produktu finalnego. Historia, którą chciałbym opisać, a której inicjatorzy wywodzą się z kręgów rządowych III Rzeszy, dotyczy udanej próby "wyprodukowania" przez Niemców w okresie II wojny światowej pewnej ilości banknotów - funtów i dolarów. Zaangażowanie elit rządowych świadczyło o najwyższym stopniu tajności tego projektu. Chodziło bowiem o zdestabilizowanie gospodarki krajów, będących wrogami III Rzeszy, poprzez wydrukowanie nadmiernej ilości banknotów. To właśnie opowiadanie dotyczy ludzi i ich zagmatwanych losów, bezpośrednio związanych z podrabianymi banknotami (pod koniec wojny i w okresie powojennym) oraz osób, które wiedziały o tym procederze. Przed wybuchem II wojny, priorytetowym zadaniem wywiadu niemieckiego było zdobycie informacji o produkcji amerykańskiego dolara oraz funta brytyjskiego, gdyż w owym czasie te właśnie środki płatnicze "królowały" na rynkach światowych z racji swej stabilności i pokrycia w złocie, stanowiąc zagrożenie dla słabej gospodarczo III Rzeszy. Rozwiązaniem miało być zachwianie gospodarki tych państw polegające na wydrukowaniu znacznej ilości banknotów, które, nomen omen, prawdopodobnie do dzisiaj jeszcze są w obiegu jako środek płatniczy... W przypadku prób fałszowania waluty amerykańskiej, największym problemem agentów niemieckich było ustalenie ilości wagowej farby na jednym banknocie. Z kolei w funtach brytyjskich problemem okazał się niespotykany skład materiału do produkcji papieru. Każda kolejna próba kończyła się fiaskiem, nie udany "preg" lub nietrafiona ilość dopuszczalnych błędów stawiały pod znakiem zapytania cały projekt, tym bardziej, że wydatki przeznaczone na ten cel zaczęły osiągać rekordowe kwoty. Wysiłki wywiadu niemieckiego zaowocowały dopiero po 1942 roku! Wówczas to osiągnięto prawie idealnego dolara, a w przypadku funtów, udało się zdobyć prostą, nie skomplikowaną technologię produkcji papieru tej waluty. Okazało się, iż tajemnica tkwiła w głównym produkcie - były to brudne, zaoliwione szmaty bawełniane z dodatkiem lnu, pochodzące z demobilu i sprowadzane statkami z Turcji do Wielkiej Brytanii pod pretekstem dalszego wykorzystania ich w przemyśle maszynowym. Po wielu próbach wdrażania technologii, wywiad niemiecki doniósł o minimalnych błędach, które posiadał dolar, natomiast funt brytyjski był bliski ideału. W momencie nasilenia się alianckich bombardowań, tak specyficzną i supertajną produkcję musiano przenieść niezwłocznie z Bawarii na Dolny Śląsk. Pospieszna instalacja produkcji, prowadzona oczywiście w ścisłej tajemnicy, niekorzystnie wpłynęła na jakość "towaru". Z pewnych historycznych już materiałów możemy dowiedzieć się, że papier wytwarzano w papierni w Dąbrowicy koło Jeleniej Góry. Nie bez powodu podjęto taką decyzję. Ta właśnie papiernia miała tradycję i doświadczenie, od dawna posiadała certyfikat cesarski na produkcję papierów wartościowych. Po wojnie sądzono, iż końcowy produkt powstawał w podziemiach zamku Bobrów w Wojanowie. Mylono się, gdyż właściciel tego zamku pozbył się go na początku wojny i wówczas obiekt przeznaczono na ośrodek szkoleniowy SS. Następnie w 1943 roku, gdy klasztor w Lubiążu zaadaptowano na cele produkcyjno-magazynowe, mieszkających tam internowanych Luksemburczyków przeniesiono do zamku Bobrów w Wojanowie. Po zakończeniu II wojny światowej tematem produkcji banknotów zaczęły interesować się służby polskie i radzieckie. Przesłuchano wiele osób, ale bez wyraźnych rezultatów. W Luksemburgu byli mieszkańcy wojanowskiego zamku utworzyli tzw. Izbę Pamięci, gdzie, na podstawie zgromadzonych tam materiałów i wspomnień, możemy dowiedzieć się o ich życiu i pracy podczas wojny, a także o wnikliwych przesłuchaniach prowadzonych przez funkcjonariuszy NKWD oraz polski Urząd Bezpieczeństwa i kontrwywiad wojskowy. Dopiero wiele lat po wojnie ujawnienie części informacji "rzuciło nowe światło" także w tym temacie. Niemiecki dziennikarz polskiego pochodzenia P. Blasz z Keiserslauten, opierając się na zebranych dokumentach ujawnił w jednej ze swoich publikacji, że papier z Dąbrowicy przewożono do jeleniogórskiej papierni przy dzisiejszej ul. Pijarskiej. Tam była robiona wstępna obróbka, a następnie półprodukt wywożono poza miasto, do innej papierni - niedostępnej i dobrze strzeżonej - niedaleko Perły Zachodu w Borowym Jarze, a konkretnie na tzw. wyspie. Nazwa wzięła się stąd, iż papiernię oddzielał kanał wodny przeznaczony dla elektrowni wodnej usytuowanej w pobliżu. Tam właśnie powstawał końcowy produkt. Z innych materiałów wynika, że w tym miejscu znajdował się wielojęzyczny obóz jeniecki. Prawdopodobnie żaden z kilkudziesięciu osób nie przeżył, a wspomnianą papiernię całkowicie zniszczono zakładając w wielu miejscach ładunki wybuchowe. Na wiele lat temat fałszywych banknotów został zapomniany, aż do 1990 roku, roku wielkich przemian w Polsce, i niemalże w całej Europie.