Niemiecki rząd łatwo nam nie odpuści
Pomimo stanowiska polskiego MSZ, że dobra niemieckiej kultury, które znalazły się na terenie Polski w rezultacie II wojny światowej, zostały przejęte na własność przez państwo polskie, rząd Niemiec będzie nadal zabiegał o ich zwrot i liczy na szybki powrót do konstruktywnych rozmów z Polską.
- Rząd federalny będzie nadal starał się o osiągnięcie postępów w sprawie zwrotu niemieckich dóbr kultury - oświadczyła w środę anonimowo przedstawicielka niemieckiego resortu dyplomacji, proszona przez o skomentowanie stanowiska polskiego MSZ.
- Niemieckie MSZ przyjęło polskie stanowisko do wiadomości. Niemieckie stanowisko prawne jest znane - dodała. Wyraziła nadzieję na "możliwie szybki" powrót do konstruktywnych rozmów ze stroną polską.
Prezes Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kultury Klaus-Dieter Lehmann określił w ubiegłym tygodniu przemieszczone w wyniku wojny niemieckie dobra kultury mianem "materialnej i duchowej własności Niemców".
W opublikowanym we wtorek oświadczeniu polski resort spraw zagranicznych zaznaczył, że próba formułowania przez Niemcy roszczeń wobec tych dóbr "musi budzić zdziwienie" w świetle ogromnych strat zadanych polskiej kulturze przez niemieckiego okupanta. Jednocześnie MSZ podtrzymało zapewnienie o gotowości władz polskich do podjęcia rozmów w celu rozwiązania problemów dwustronnych w relacjach z Niemcami.
Polskie MSZ zajęło stanowisko w związku z ukazującymi się od połowu lipca publikacjami w niemieckiej prasie dotyczącymi zwrotu dóbr kultury niemieckiej.
W zeszłym tygodniu dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał, że Polska nie chce rozmawiać o zwrocie tzw. Berlinki - zbiorów Biblioteki Pruskiej. Zbiory te, wywiezione w czasie wojny z Niemiec, znalazły się po 1945 roku na terytorium Polski. Polska i Niemcy podjęły w 1992 roku rozmowy na temat dóbr kultury przemieszczonych w wyniku wojny.
Ostatnie spotkanie odbyło się w 2005 roku.
Polskie MSZ przypomina, że "dzieła sztuki, materiały biblioteczne i archiwalne, a także wszystkie inne obiekty tego rodzaju proweniencji niemieckiej, jakie znalazły się w związku z II wojną światową na terenie Polski zostały na podstawie odpowiednich aktów prawnych przejęte na własność przez Państwo Polskie".
"Stanowią one własność państwową bądź też należą do podmiotów, które legalnie stały się ich właścicielami. Regulacja ta miała charakter ostateczny, a wysuwanie obecnie jakichkolwiek roszczeń o zwrot tych dóbr jest całkowicie bezpodstawne i nie może być uwzględnione" - czytamy w oświadczeniu.
Jak podkreślono w stanowisku ministerstwa, próba formułowania roszczeń wobec tych dóbr, "musi budzić zdziwienie w świetle ogromnych strat zadanych polskiemu dziedzictwu kulturalnemu przez okupanta niemieckiego".
"Polska opinia publiczna wciąż pamięta o wywiezionych dziełach sztuki, spalonych bibliotekach i archiwach, których to strat nigdy nie powetowano, a zgłaszanie w związku z tym roszczeń wobec Polski musi być odbierane jako chęć zatarcia różnicy pomiędzy sprawcą a ofiarą" - napisano w oświadczeniu.
MSZ przypomniał ponadto, że w relacjach polsko-niemieckich pozostały jeszcze do załatwienia m.in. "problemy dotyczące przekazania znajdujących się wciąż w Niemczech materiałów archiwalnych, które w myśl powszechnie obowiązujących zasad prawa międzynarodowego należą się Polsce jako archiwalia wytworzone na jej terytorium".
"Winny się one znajdować w polskich archiwach nie tylko ze względów historycznych, ale także z powodu ich praktycznego znaczenia dla sprawowania bieżących funkcji administracyjnych" - czytamy w oświadczeniu.
MSZ podtrzymało jednocześnie zgłaszane - jak podkreślono - wielokrotnie przez władze polskie zapewnienie o gotowości do podjęcia rozmów mających na celu rozwiązanie problemów dwustronnych. Jednakże - zapisano w stanowisku - "muszą się one odbywać w odpowiedniej atmosferze i przy uwzględnieniu wymogów polskiej racji stanu".
W sporze wokół niemieckich dóbr kultury, które w wyniku II wojny światowej znalazły się na terytorium Polski, ma miejsce "eskalacja słów" - pisał w sobotnim wydaniu dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) warszawski korespondent gazety Konrad Schuller.
Schuller przypomina, że niemiecki negocjator w rozmowach o zwrocie przemieszczonych w czasie wojny dóbr kultury Tono Eitel określił rękopisy, dzieła sztuki i samoloty, ewakuowane w czasie wojny w obawie przed nalotami na wschód i przejęte potem przez Polskę mianem "jeńca" i stosuje do nich termin "zdobycz". Polska minister spraw zagranicznych Anna Fotyga odparła, że jest "zaszokowana" taką retoryką - podkreśla Schuller.
INTERIA.PL/PAP