Daniel Broessler, autor komentarza opublikowanego na łamach wydawanej w Monachium opiniotwórczej gazety, wyjaśnia, że Duda domaga się, by na przyszłorocznym szczycie NATO w Warszawie przywódcy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego podjęli decyzję o stacjonowaniu większej liczby żołnierzy w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Jak zaznacza, realizacja tego postulatu oznaczałaby "wykroczenie poza decyzje szczytu w Newport z ubiegłego roku". Ta "deklaracja walki" jest zdaniem komentatora tylko na pierwszy rzut oka skierowana przeciwko Rosji. W rzeczywistości jest ona skierowana przeciwko własnym sojusznikom - pisze Broessler. Narodowo-konserwatywny polityk jakim jest Duda mówi o planie "Newport plus", jednak w rzeczywistości narusza on osiągnięty w trudnych negocjacjach kompromis - ocenia "SZ". Komentator wyjaśnia, że polskiemu prezydentowi przeszkadza ustalona w Walii formuła uwzględniająca zarówno obawy wschodnich członków Sojuszu przed agresją ze strony Rosji, jak i niepokój innych krajów NATO przed nową spiralą zbrojeń. Istotą kompromisu jest z jednej strony stworzenie tzw. szpicy, aby móc szybko zareagować na zagrożenie któregoś z krajów bałtyckich, z drugiej zaś rezygnacja z rozlokowania większych oddziałów na terenie nowych krajów Sojuszu. Dotychczasowe działania podjęte przez NATO, będące największą przebudową Sojuszu od zakończenia zimnej wojny, świadczą o skoncentrowaniu się NATO na obronie terytorium i przygotowaniu do szybkiej reakcji, a także do odparcia wojny hybrydowej. Polski prezydent, który otrzyma być może niebawem wsparcie od nowego narodowo-konserwatywnego rządu, uważa, że kroki podjęte przez NATO mogą okazać się w obliczu rosyjskiego ataku niewystarczające. Obecny rząd, który też życzyłby sobie większej obecności NATO, zdaje sobie sprawę z tego, że w Sojuszu obowiązuje zasada jednomyślności i nawet szczególna rola USA nie jest w stanie tego zmienić - czytamy w "SZ". Wśród polskiej prawicy - pisze Broessler - głęboko zakorzeniona jest natomiast wiara, że za pomocą dyplomatycznej ofensywy i dobrych kontaktów z Waszyngtonem można osiągnąć niemal wszystko. Naraża to na szwank pragmatyzm, dzięki któremu w trudnych czasach po zimnej wojnie udało się utrzymać - także dzięki Polsce - jedność NATO - ostrzega "SZ". Broessler zastrzega, że jeśli chodzi o podejście do Rosji "nie istnieje tylko jedna prawda". Rację mają ci, którzy domagają się, aby agresję ze strony Moskwy traktować poważnie. Rację mają także ci, który w umiarkowanej reakcji Zachodu na agresję Rosji widzą dowód siły, a nie słabość. NATO potrzebuje nadal kompromisu pomiędzy obu stanowiskami - podkreśla komentator "SZ". Konflikt wśród członków NATO - uważa Broessler - służy prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi. Z Berlina Jacek Lepiarz