"Neue Osnabrücker Zeitung" podkreśla, że "Nic nie jest zapomniane i nic nie może ulec zapomnieniu. Auschwitz jest synonimem zbrodni o wymiarach apokaliptycznych. Wynika stąd nigdy niekończący się obowiązek sprzeciwiania się zakusom rasistów i ekstremistów wszelkiej maści. Zawsze, wszędzie i wciąż na nowo. Jak bardzo aktualny jest ten obowiązek, tego dowodzi rzut oka na niemieckie ulice. Żydowskie instytucje także dziś wymagają ochrony policji. Tysiące demonstrantów idą na lep nawoływaniom podejrzanych, samozwańczych przywódców, którzy nie kryją, że żywią nienawiść do obcych. Przeraża również fakt, że, jak wynika z badań opinii publicznej, w niemieckim społeczeństwie utrzymuje się stały odsetek od 15 do 20 procent antysemitów, a 81 procent obywateli Niemiec chciałoby raz na zawsze zapomnieć o prześladowaniach Żydów". "Westfälische Nachrichten" (Münster/Monastyr) stwierdza, że "wśród nas żyje coraz mniej ludzi, którym cudem udało się uniknąć śmierci w Auschwitz. Za kilka lat nie będzie już ani jednego świadka tamtych wydarzeń. Nie zobaczymy ani ich steranych życiem, coraz bardziej pobladłych twarzy, ani nie usłyszymy ich słabnącego coraz bardziej głosu. Tym ważniejsze jest zachowanie pamięci o Auschwitz i tego, co pozostało z tej fabryki śmierci. Nie chodzi przy tym wcale o wtłaczanie nowym pokoleniom Niemców do głowy poczucia winy za zbrodnie z przeszłości, tylko o uświadomienie im, że granica pomiędzy zachowaniem człowieka zasługującego na miano cywilizowanego i zbrodnią, która wymyka się wszelkim opisom, potrafi być czasem tak cienka, że wręcz niezauważalna, i że bardzo łatwo jest ją przekroczyć". "Der Tagesspiegel" (Berlin) zaznacza, że "również to monstrualne, to pozornie niewyobrażalne miało gdzieś swój początek, swój historyczny rozwój. Potrzeba wyobrażenia sobie; zrozumienia tego, jest nadal zadaniem, jakie społeczeństwo jest winne ofiarom. W Holokauście zawarta jest mogąca się powtórzyć katastrofa: za sprawą pokusy, okrucieństwa i braku człowieczeństwa". "Rhein-Neckar-Zeitung" (Heidelberg) przestrzega: "W latach trzydziestych przemiany społeczne przyczyniły się do przygotowania gruntu pod Auschwitz. Trzeba je obserwować i analizować. Bo na początku tej drogi nie było komór gazowych. Na początku drogi były pomówienie, oszczerstwo i zawiść": "Aachener Zeitung" konstatuje: "W Europie napada się na Żydów i morduje ich, bo są Żydami - i to nie tylko kiedyś; również dziś. To, że Żydzi czują się w Europie i Niemczech nieswojo i boją się o życie; że się im grozi i wrogo do nich nastawia, jest 70 lat po Auschwitz straszliwą rzeczywistością. Uważanie tego za coś zgoła normalnego, co się niestety zbyt często zdarza, świadczy o monstrualnej znieczulicy; zwłaszcza w kraju sprawców, w którym liczni mordercy z Auschwitz i innych obozów zagłady przez wiele lat spokojnie sobie żyli. Jak wytrzymałe są zatem europejskie demokracje i ich liberalne społeczeństwa? Czy są na tyle silne i zdeterminowane, żeby zareagować, gdyby fanatycy mieli próbować wykorzenić nasze podstawowe wartości? Noblista Imre Kertes, którego, jako młodego chłopca, wywieziono do Auschwitz i Buchenwaldu, bardzo sceptycznie wyraża się dziś na ten temat. Czy nie powinno nam to dać do myślenia?". Oprac. Iwona D. Metzner, Redakcja Polska Deutsche Welle