Niemczycki: Rywin ma protektorów
Wiceprezes Agory Piotr Niemczycki zeznał dzisiaj, że jego pierwsze odczucie ze spotkania z Lwem Rywinem 22 listopada było takie, że za Rywinem stoją mocni protektorzy, którzy gwarantują mu bezpieczeństwo. Dalszy ciąg przesłuchania we wtorek.
Podczas rozmowy 22 listopada - mówił - Rywin był zdecydowany, twardy, na zasadzie: "Idę w zaparte.(...) Nie ma sprawy, nic się nie wydarzyło, o co chodzi". Zeznał, że takie wrażenie odniósł już od pierwszych chwil rozmowy. Przyznał, że bardzo go to zdziwiło.
- Odniosłem wrażenie, że pan Lew Rywin ma mocnych protektorów, którzy za nim jednak stoją. W mojej koncepcji, jak ja sobie to układałem w głowie, to uważałem, że (mocodawcy), którzy wysłali i zrobili z pana Lwa Rywina emisariusza (...) gwarantują panu Lwu bezpieczeństwo i niezależnie, czy my to opublikujemy, czy nie i co się z tym wydarzy, to pan Lew Rywin się czuje bezpieczny. Druga wersja, że to pan Lew Rywin przyjął określoną linię obrony. Ale moje pierwsze odczucie było: tak pan Lew Rywin ma mocnych mocodawców za sobą - powiedział.
Tomasz Nałęcz zapytał Niemczyckiego, czy próbował poprzez sposób prowadzenia tej rozmowy wyjaśnić sobie, dlaczego Rywin w listopadzie zachowywał się zupełnie inaczej, niż podczas spotkania w lipcu.
Wiceprezes Agory powiedział, że prawie na samym początku rozmowy powiedział Rywinowi, że jak mają w ten sposób rozmawiać, to rozmowa nie ma sensu, że przyszedł tylko i wyłącznie uzyskać od niego odpowiedź, czy podjął decyzję w sprawie opublikowania "swojej prawdy" w "Gazecie Wyborczej".
Nałęcz zapytał też, czy podczas tego spotkania "nie było ani próśb, ani gróźb" Rywina wobec "Wyborczej".
- Nie - odpowiedział Niemczycki.
Argumenty nie docierały do Kwiatkowskiego
Niemczycki powiedział, że spotkał się w kwietniu 2002 roku z szefem TVP Robertem Kwiatkowskim, aby przedyskutować nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji. Według niego argumenty "nie docierały" do szefa TVP.
- Umówiliśmy się z Robertem Kwiatkowskim, że może usiądziemy do stołu we dwóch i zobaczymy, czy w ogóle są jakieś punkty styczne. W kwietniu umówiliśmy się na rozmowę - ja byłem u prezesa Kwiatkowskiego na Woronicza - zeznał. Dodał, że rozmowa była dla niego "strasznie wstrząsająca".
Powiedział, że wcześniej, gdy Kwiatkowski był jeszcze członkiem Krajowej Rady, znał go jako dobrego organizatora, osobę bardzo racjonalną i jasno myślącą. - Natomiast ta rozmowa w kwietniu to była rozmowa... po prostu mur. Żaden argument nie docierał. Stwierdziłem, że coś się tu złego dzieje. To była sytuacja, w której ja mówiłem (...) o monopolu, podając dane rynkowe. Ten argument jak gdyby w ogóle nie docierał. Stawiano zarzut, że media prywatne są przeciwko ściągalności abonamentu. Wręcz odwrotnie, jesteśmy za jak największą ściągalnością abonamentu - podkreślił.
"Pomyliłem się co do Rywina"
- Pomyliłem się co do pana Lwa Rywina. Dwukrotnie chciałem pomów drugiemu człowiekowi, normalnie ludzko pomóc, bo uważam że w takich sytuacjach należy powiedzieć prawdę - odpowiadał Niemczycki na pytania Bogdana Lewandowskiego (SLD).
- Uważam, że to nie jest kwestia samooskarżania się. To sytuacja, w której albo ja kłamię, albo ja mówię prawdę. To jest kwestia tego, po której stronie stoję. Dwukrotnie próbowałem to wytłumaczyć Rywinowi, że ma szansę wyjścia z tego, a nie brnąć w kłamstwo - podkreślił.
W jego opinii Rywin przyjmuje teraz zupełnie inną linię obrony i w swym oświadczeniu przed komisją śledczą oskarża go "o zmuszanie do napisania fałszywych zeznań, do fałszywego oświadczenia, a następnie odmawia odpowiedzi na pytania (komisji) nawet co do treści oświadczenia - to istotna różnica".
W oświadczeniu, wygłoszonym przed komisją w sobotę 22 lutego Rywin powiedział, że Niemczycki chciał, by poświadczył on nieprawdę. - "Nagraj lub napisz, kto cię przysłał, to zapewnimy ci spokój" - tak dwukrotnie wywierał presję na mnie Piotr Niemczycki, wiceprezes i członek zarządu Agory. Odmówiłem. Niemczycki oczekiwał ode mnie fałszywego świadectwa - powiedział w sobotę 22 lutego Rywin.
Niemczycki powiedział też, że poinformował Adama Michnika, że zamierza spotkać się z Rywinem 29 lipca. Jak mówił, trudno powiedzieć, kto był autorem pomysłu, by zaproponować Rywinowi opublikowanie w "Gazecie Wyborczej" wyjaśnień Rywina.
Lewandowski przypomniał, że Michnik zeznając przed komisją śledczą "zdyskwalifikował moralnie Lwa Rywina", "nie szczędził epitetów Rywinowi, mówiąc: 'łobuz, gangster z Wołomina'". Jak można takiemu człowiekowi, którego tak się ocenia, proponować łamy Gazety Wyborczej? - pytał Lewandowski.
Niemczycki tłumaczył, że wierzył on, iż Rywin "stanie po stronie uczciwości" i uważał, że najprostszym wyjaśnieniem sprawy jest powiedzenie prawdy przez Rywina, jeżeli ten "chce być człowiekiem uczciwym, mimo że popełnił straszny błąd".
Księga wejść i wyjść - bez znaczenia
Sprawa księgi wejść i wyjść Agory nie ma znaczenia dla sprawy, bo wiadomo, kiedy Lew Rywin u nas był - uważa wiceprezes Agory.
Tomasz Nałęcz (UP) pytał go, dlaczego nie zadbał, by tych ksiąg nie zniszczono.
- To nie są nasze księgi, lecz firmy ochroniarskiej - odparł Niemczycki. Dodał, że do chwili, kiedy poinformowano o zniszczeniu tych ksiąg, nie wiedział, że one są rutynowo niszczone co trzy miesiące. - Moim zdaniem, one są bez znaczenia dla całej sprawy, bo wiadomo, kiedy Rywin był u nas - oświadczył.
Ale dlaczego pan nie zadbał o nie, wiedząc, że sytuacja jest nadzwyczajna? - dociekał Nałęcz (chodziło o okres, kiedy - latem - w czasie urlopu Wandy Rapaczyńskiej Niemczycki stał na czele Agory, a wiedział o całej sprawie, zdaniem Nałęcza mógł więc przypuszczać, że kiedyś księgi będą potrzebne).
- Może wykazałem się brakiem czujności - przyznał.
Powiedział, że jedną z przyczyn przekonania, że księgi nie mają dużego znaczenia dla sprawy jest fakt, że - tak jak w większości budynków redakcyjnych na świecie - nie wszystkie osoby wchodzące do "Gazety Wyborczej" są odnotowywane w tych księgach. - Gdy jest np. późno, a przychodzi do mnie gość, to sam po niego schodzę i nie jest on wpisywany, a wpuszczam go swoim identyfikatorem - dodał Niemczycki.
Nie ciągnąć Rywina za język
Lew Rywin powiedział wiceszefowi Agory Piotrowi Niemczyckiemu, że nie może mu powiedzieć, kto go przysłał do "Agory", i żeby go nie ciągnąć za język. Niemczycki uznał, że milczenie jest dla Rywina gwarancją bezpieczeństwa.
Pierwsze spotkanie, które opisał Niemczycki miało miejsce 15 lipca w budynku Agory, po tym, jak Rywin opisał swoją propozycję prezesowi Agory Wandzie Rapaczyńskiej. Rywin - jak zeznał Niemczycki - powtórzył mu tą propozycję. Niemczycki dodał, że spotkanie to, na korytarzu, było przypadkowe i trwało ok. trzech minut. Potem wiceprezes, jak powiedział, "pobiegł" do Rapaczyńskiej. - To było dla mnie tak bulwersujące. Byłem zaskoczony że ta korupcyjna propozycja zostałą wypowiedziana w sposób całkowicie naturalny, tak jakby przyszedł zamieścić ogłoszenie do Gazety Wyborczej - powiedział.
Drugie opisane spotkanie wiceszefa Agory z Rywinem odbyło się "około 29 lipca". - To już było spotkanie po konfrontacji u premiera Leszka Millera(...). To już było spotkanie z człowiekiem załamanym, który opowiadał mi o tym, że ma myśli samobójcze, że (...) powinien wyemigrować (...).
Niemczycki podkreślił, że zaproponował Rywinowi, aby "opisał całą prawdę". - Przekazałem panu Rywinowi informację od Adama Michika, że jeżeli pan Rywin chce opisać swoją prawdę, to Michnik to opublikuje - powiedział Niemczycki. Rywin - według słów Niemczyckiego - "powiedział, że jest zagubiony (...), że teraz wyjeżdża na Mazury".
- Powiedział (...), że może coś napisze, ale dla swojego bezpieczeństwa, do sejfu, a po powrocie przedstawi mi swoją decyzję w sprawie publikacji w gazecie. Prosiłem również pana Rywina, aby mi powiedział, kto za tym wszystkim stoi, kto to jest ta grupa trzymająca władzę, kto go przysłał, jeżeli pan Lew Rywin przedstawił się jako emisariusz, jako listonosz. Na to pan Lew Rywin odparł, żebym go nie ciągnął za język, że on nie może mi tego powiedzieć. Odbierałem to, że to jest jakaś gwarancja bezpieczeństwa dla pana Lwa Rywina - zeznał Niemczycki. W innym momencie zeznań powiedział, że prosząc aby go nie ciągnąć za język Rywin użył słów "błagam cię".
Trzecie spotkanie z Rywinem, jak powiedział wiceprezes Agory, miało miejsce "ok. 22 listopada". - Tutaj miałem już spotkanie z twardym, bezwzględnym człowiekiem (...). Zapytał, dlaczego chcemy publikować ten materiał i kopać leżącego. Odpowiedziałem, że chyba zdawał sobie sprawę, że tej sprawy po prostu nie można tak zostawić nie zamkniętej (...). Zapytał, czy treść tej rozmowy będzie opublikowana w 'Gazecie'.
Rywin podczas trzeciego spotkania powiedział - jak zeznał Niemczycki, że "nie zamierza nic napisać, bo nie ma o czym". - Zapytałem: "jak to?", na co pan Rywin odpowiedział, że nikt go nie przysłał, nikt za nim nie stoi. Wtedy zadałem pytanie, czy kłamał w lato, kiedy mówił, że jest tylko i wyłącznie emisariuszem, czy teraz, kiedy mówi, że nim nie jest. Nie uzyskałem odpowiedzi. Natomiast pan Rywin zapytał mnie, dlaczego, jak mi przedstawił korupcyjną propozycję, to go od razu nie wyrzuciłem. Odpowiedziałem, że nie można zabijać listonosza - powiedział Niemczycki. Dodał, że zaproponował Rywinowi, by przekazał informację, że "nikt za tym nie stoi" dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" Pawłowi Smoleńskiemu. - Nic takiego się nie stało. Pan Lew Rywin nie zadzwonił i nie powiedział tego, że nikt za tym nie stoi - podkreślił.
Rapaczyńska w szoku po wizycie Rywina
Niemczycki powiedział, że prezes Agory Wanda Rapaczyńska była zszokowana propozycją Lwa Rywina. Relacjonując swoją wizytę u Rapaczyńskiej tuż po spotkaniu z Rywinem, Niemczycki powiedział: - Zastałem ją w szoku, całkowicie bladą, zdumioną, myślałem, że coś się stało. Zadałem jej pytanie, czy był pan Lew Rywin u ciebie. Odpowiedziała tak, był z nieprawdopodobną propozycją i to mi opowiedziała. Nie zadawałem więcej pytań. Dodał, że oboje z Rapaczyńską doszli do wniosku, że trzeba skontaktować się z Michnikiem i podjęli próbę skontaktowania się z nim.
Pytany o przebieg rozmowy z prezes Agory, powiedział, że pamięta jej treść i odzwierciedleniem jej jest notatka Rapaczyńskiej. - Nie widzę żadnej różnicy pomiędzy relacją Wandy Rapaczyńskiej, którą mi zdała, a notatką, która została sporządzona dla Adama Michnika. Treść relacji Rapaczyńskiej jest identyczna z treścią notatki - powiedział. Według Niemczyckiego, w którymś momencie doszło do spotkania w trójkę: jego, Michnika i Rapaczyńskiej, ale notatkę Rapaczyńskiej z rozmowy z Rywinem pokazał mu Michnik, z którym spotkał się 16 albo 17 lipca. Niemczycki mówił, że jego pierwsza rozmowa z Lwem Rywinem na korytarzu Agory trwała trzy minuty i otrzymał wówczas skondensowaną informację o propozycji, którą Rywin złożył Rapaczyńskiej.
Przewodniczący sejmowej komisji śledczej Tomasz Nałęcz wyraził zdziwienie, że w tak krótkim czasie Rywin, który jak wynika z nagrania jego rozmowy z Michnikiem, mówił o tych kwestiach w sposób chaotyczny i nieuporządkowany, po "rywinowemu", zdołał przekazać tak zborną relację, "wpadłszy na Niemczyckiego pod toaletą". Podkreślił też, że trzyminutowa rozmowa Rywina z Niemczyckim zawierała tę samą treść, co półgodzinna rozmowa Rywina z Wandą Rapaczyńską.
- Jakiś czas znam pana Lwa Rywina, potrafi być zborny, jak i potrafi być niezborny - odparł Niemczycki. Tłumaczył, że chciał rozmowę z Rywinem jak najszybciej zakończyć, ale pobiec do Wandy Rapaczyńskiej i się wszystkiego dowiedzieć. - Chciałem jak najszybciej zweryfikować, że to co ja usłyszałem, zostało powiedziane i zaproponowane panie Wandzie Rapaczyńskiej. Ja wtedy nie uważałem, że powinienem ciągnąc pana Lwa Rywina za język - mówił.
Nałęcz powiedział, że zdumiewa go też, iż przez kilkanaście godzin po rozmowie Rapaczyńskiej z Rywinem, "kiedy zapada decyzja sporządzenia notatki i porozumienia się z premierem, on jest w niezrozumiały sposób nieobecny przy tych decyzjach".
Sulik mówił,że może być potrzebne zebranie RN TVP
Piotr Niemczycki zeznał, że członek Rady Nadzorczej TVP Bolesław Sulik po wysłuchaniu nagrania rozmowy Rywina z Michnikiem mówił, że w tej sprawie być może trzeba będzie zwołać nadzwyczajne posiedzenie Rady Nadzorczej telewizji publicznej.
- Jedyną osobą, kiedy pan Adam Michnik był na urlopie, (która) prosiła mnie o możliwość przesłuchania tego nagrania był Bolesław Sulik - zeznał Niemczycki. Dodał, że na prośbę Sulika spotkał się z nim 14 sierpnia w restauracji.
- Pan Sulik prosił mnie, że chodzą "po mieście" różne słuchy, czy ja mu mogę opowiedzieć, co się naprawdę wydarzyło. Dość detalicznie podzieliłem się (...) wszystkimi moimi informacjami na ten temat. Pan Bolesław Sulik był całkowicie zbulwersowany. Mówił mi, że nie wie co zrobić, że powinien zadzwonić pewnie do prezesa Kwiatkowskiego, żeby ta sprawa została wyjaśniona, że może trzeba wezwać nadzwyczajną radę nadzorczą, że może z kimś się należy skontaktować. Wtedy padło pytanie, czy może odsłuchać nagrania - powiedział Niemczycki.
Nagrania, w towarzystwie Adama Michnika i Wandy Rapaczyńskiej Niemczycki i Sulik odsłuchali po powrocie z urlopu szefa "GW", "pod koniec sierpnia lub na początku września". Niemczycki podkreślił, że nie zdziwiło go zainteresowanie sprawą Sulika. - Znam pana Bolesława Sulika (...) więc myślę, że zadzwonił do mnie (...), by zweryfikować, czy te wszystkie plotki, opowieści, które krążą po Warszawie, są prawdziwe (...). Rozumiem, że to była wiedza potrzebna z racji pełnienia przez niego różnych funkcji w ramach telewizji publicznej chociażby - powiedział wiceszef Agory.
W czasie odsłuchiwania Sulik miał m.in. mówić - jak relacjonował Niemczycki - "No niemożliwe", "On to naprawdę powiedział?".
Niemczycki powiedział, że w rozmowie z Sulikiem po odsłuchaniu nagrania, kierownictwo Agory ujawniło mu, że "na ich nos" za Rywinem może stać Robert Kwiatkowski, szef TVP lub członek KRRiT Włodzimierz Czarzasty. - Sulik powiedział, że to chyba nie jest ten sposób myślenia. Może bardziej pan Jarek Pachowski (b. członek zarządu TVP, obecnie szef Polkomtela) - zeznawał Niemczycki.
Niemczycki ujawnił ponadto, że o sprawie Rywina rozmawiał m.in. z Grzegorzem Gaudenem, prezesem Izby Wydawców Prasy i prezesem "Rzeczpospolitej".
Czemu władza chce monopolu mediów publicznych
Dlaczego, używając argumentu pluralizmu w mediach, próbuje się poprzez nowelizację ustawy o rtv zagwarantować dominującą pozycję mediów publicznych i uniemożliwić rozwój mediom prywatnym - pytał wiceprezes Agory Piotr Niemczycki.
- Nie jestem w stanie zrozumieć tych argumentów w świetle następujących faktów: że to obecna władza posiada i kontroluje trzy programy telewizji, trzy programy radiowe i programy regionalne oraz posiada udziały w drugim co do wielkości ogólnopolskim dzienniku, a nie Agora. Że to media publiczne posiadają 25 proc. udziału w całym rynku reklamowym, dla porównania Agora posiada niespełna 9 proc. Że to media publiczne docierają do kilkunastu albo kilkudziesięciu milionów Polaków, a nie Agora - oświadczył Niemczycki, zeznając w sobotę przed komisją śledczą.
Dodał, że "Gazeta Wyborcza" dociera maksymalnie do trzech milionów czytelników i to tylko i wyłącznie w piątek.
- Dlaczego więc - pytał - używając argumentu pluralizmu w mediach, próbuje się ustawowo zagwarantować dominującą, a nawet monopolistyczną pozycję mediów publicznych i uniemożliwić rozwój mediom prywatnym w imię tego pluralizmu. Nie jestem w stanie uznać argumentu pana prezesa Kwiatkowskiego, że tutaj nie chodzi o to, do ilu Polaków dociera 'GW', ale o jej siłę oddziaływania i o to, że Agora i 'GW' jest dominująca na rynku idei.
- Czyli jeżeli byśmy robili złą gazetę, jeżeli byśmy zarządzali złą firmą, to byłoby wszystko w porządku? Jeżeli 'Gazeta' jest poczytna, jeżeli jest opiniotwórcza, to stwarzamy jakieś określone zagrożenie, którego nikt nie jest w stanie zidentyfikować. Kto i jakiego naszego oddziaływania się obawia? - pytał.
Dodał, że nie może się zgodzić, że możliwość posiadania przez jakiegokolwiek przedsiębiorcę ogólnopolskiego dziennika i krajowej telewizji jest monopolem informacji, jak - według niego - twierdzi sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty, "w porównaniu z tym, ile i jakie media kontroluje władza". - Jak to wszystko, jak takie poglądy pana Czarzastego czy pana Kwiatkowskiego mają się do wolności mediów? Ja tego nie jestem w stanie zrozumieć - powiedział Niemczycki.
Zaznaczył, że jest przerażony całą sprawą Rywina. - Od tego momentu zacząłem wierzyć w prawdopodobieństwo, że Polska może stać się państwem oligarchicznym, głęboko skorumpowanym, w którym znowu będą jacyś oni, stojący ponad prawem, że znów grupa trzymająca władzę będzie pilnowała swoich interesów, a nie interesów obywateli, że znów jakaś grupa u władzy zamiast stymulować rozwój będzie budowała swoje własne imperium, że znów grupa trzymająca władzę stanie się policjantami umysłów - powiedział.
- Ta przerażająca wizja zrodziła się nie tylko z powodu tej korupcyjnej propozycji, ale również z następujących faktów: niektórzy przedstawiciele rządu i kierownictwa mediów publicznych używali i jeszcze używają argumentów, że nowelizacja ustawy o mediach ma służyć wspieraniu mediów publicznych, pluralizmowi w mediach i przeciwdziałaniu monopolu mediów prywatnych lub nawet wskazując jasno Agorę - podkreślił Niemczycki.
Dodał, że cieszy się z tego, że Adam Michnik zdecydował się na nagranie rozmowy z Lwem Rywinem. - W przeciwnym razie nikt by nam nie uwierzył, że taka korupcyjna propozycja miała miejsce, może wmawiano by nam, że była to nic nie znacząca rozmowa towarzyska lub normalna rozmowa biznesowa, tak jak nam się teraz wmawia, że trzeba bronić media publiczne przed monopolem Agory, wbrew twardym danym rynkowym, o których wszyscy wiedzą. Na szczęście mamy wiarygodne nagranie i wiadomo, kto z czym i do kogo przyszedł - mówił.
- W świetle moich zeznań pod przysięgą chciałem tylko stwierdzić, że słowa pana Lwa Rywina w jego oświadczeniu były skrajnie kłamliwe - powiedział wiceprezes Agory.
Niechęć Kwiatkowskiego do "Wyborczej"
Łączyłem wymienienie przez Rywina osoby Roberta Kwiatkowskiego w czasie konfrontacji u premiera z wcześniejszą decyzją prezesa TVP o odmowie współpracy z Agorą i "Wyborczą" w akcjach promocyjnych - zeznał Niemczycki.
Pytany przez wiceszefa komisji Bogdana Kopczyńskiego o jego kontakty z prezesem TVP, wspomniał m.in. o przygotowywanym przez TVP i Agorę na przełomie czerwca i lipca 2002 r. wspólnych przedsięwzięciach - akcjach promocyjnych, wśród nich akcji organizowanej wspólnie na 50-lecie telewizji.
- Szef naszego działu promocyjnego do mnie przyszedł i powiedział, że wszystko jest ustalone, natomiast niczego nie możemy realizować z tego względu, że jest decyzja pana prezesa Kwiatkowskiego, żeby nie współpracować z Agorą ani z Gazetą Wyborczą - relacjonował Niemczycki.
Postanowił wtedy zadzwonić do Kwiatkowskiego z interwencją. - Mówiąc prostolinijnie: ja rozumiem, że możemy mieć bardzo różne poglądy na różne sprawy, w sprawie ustawy ewidentnie jesteśmy po dwóch stronach barykady, natomiast nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy współpracować - tak Niemczycki zrelacjonował rozmowę z Kwiatkowskim. Podkreślił, że wspólne akcje GW i TVP miały także charakter społeczny i były już całkowicie przygotowane pod względem logistycznym i finansowym. Kwiatkowski miał się zastanowić i dać odpowiedź za 2-3 dni.
- Zadzwonił gdzieś w okolicach 10 lipca , z informacją, że nie będzie żadnej współpracy z Agorą ani z Gazetą Wyborczą - powiedział wiceszef Agory.
Kopczyński spytał więc Niemczyckiego, czy łączył to zdarzenie oraz "różnice zdań i stosunek Kwiatkowskiego do Agory" z faktem, że w czasie konfrontacji (22 lipca) Rywina i Michnika u premiera Leszka Millera Rywin wymienił nazwisko Kwiatkowskiego jako tego, który przysłał go do Agory. - Powiem szczerze, że łączyłem - odpowiedział.
W tym kontekście Niemczycki wymienił też wcześniejszą polemikę jego i Kwiatkowskiego na łamach "Rzeczpospolitej" na temat ustawy o rtv. Powtórzył, że uważał Kwiatkowskiego - jeszcze jako członka KRRiT, za osobę słuchającą argumentów, z którą można było dyskutować. Potem jednak, gdy Kwiatkowski został prezesem TVP, zmienił o nim zdanie.
- Miałem takie poczucie, że ja się odbijam od muru. Ja mówię jedną rzecz, pokazuję fakty, dane rynkowe, które takie same są znane panu prezesowi Kwiatkowskiemu jak i mnie, i pan prezes Kwiatkowski to całkowicie ignoruje. (...) To nie była polemika, w zasadzie my wygłosiliśmy, powtórzyliśmy nasze "statementy" (stanowiska - red.) na łamach "Rzeczpospolitej". Więc czy ja byłem zaskoczony? - tak, byłem zaskoczony. Czy to jakoś łączyłem? - tak, łączyłem - powiedział.
Rywin był zdrowy psychicznie i trzeźwy
Niemczycki nie ma wątpliwości, że Lew Rywin w lipcu 2002 roku był w pełni władz psychicznych, i że w czasie wizyty w Agorze nie był pijany. Jeden z posłów komisji, Stanisław Rydzoń (SLD) wypytywał Niemczyckiego o jego odczucia co do stanu psychicznego i trzeźwości Rywina. Wiceprezes Agory podkreślił, że nie miał wątpliwości związanych ze stanem psychicznym i trzeźwością Rywina.
Rydzoń w tym kontekście zapytał o powody, dla których Rywin przed komisją sejmową używał - jak określił poseł - "pięknej polszczyzny", a w czasie rozmowy z Michnikiem "języka knajackiego, bełkotliwego, łamanego". - To pytanie nie do mnie (...). Nie wiem, nie mam pojęcia - odpowiedział Niemczycki.
Rydzoń pytał też: "Czy Lew Rywin był mitomanem?". Niemczycki zaprzeczył.
Nie zgodził się też z opinią Rydzonia, który mówił, że propozycja Rywina była "niedorzeczna". Zdaniem wiceprezesa Agory przetransferowanie pieniędzy, których żądał Rywin, byłoby hipotetycznie możliwe.
Zadający pytania Rydzoń ocenił, że "cała wizyta i propozycja Lwa Rywina była niedorzeczna z punktu widzenia finansowego i innych punktów". Argumentował, że jego zdaniem możliwość ukrycia transferu 17,5 mln dolarów w księgowości spółki "jest absurdalna". - Kwota 17,5 mln dolarów jest po prostu niepojęta i nie ma żadnych szans, żeby to wliczyć w koszty - tłumaczył Rydzoń.
Niemczycki odpowiedział, że Rywin mówił, iż w tym celu można użyć jego firmy Heritage. - A co to znaczy użyć? Istnieją różne możliwości: za konsultację, za produkcję filmową, która realnie kosztuje np. 100 zł, a za nią się płaci 100 ml zł - podawał hipotetyczne przykłady wiceszef Agory. Dodał, że na świecie znane są tysiące sposobów przetransferowania pieniędzy, i że były takie przypadki na świecie. - Byłbym daleki od takich opinii, że to jest niedorzeczne - ocenił Niemczycki. "Niedorzeczność" propozycji pana Lwa Rywina zawierała bardzo wyraźny element szantażu - podkreślił. Dodał, że w tym, co Rywin powiedział Wandzie Rapaczyńskiej i co znalazło się w jej notatce, a później w nagraniu, "jest powiedziane, że jeżeli wy się nie zgodzicie na te warunki, to tak czy owak to (ustawa o rtv - red.) zostanie uwalone w Sejmie albo Senacie".
Niemczycki zwrócił uwagę, że do tej pory nie ma ustawy o rtv. - Ten szantaż zabrzmiał dla mnie bardzo wyraźnie - powiedział.
Kompromis w sprawie noweli o rtv nie został osiągnięty
Ustalenia miedzy nadawcami prywatnymi a premierem z lipca 2002 roku nie zostały do dziś uwzględnione w dalszych pracach nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji - mówił Niemczycki.
Wiceprezes Agory mówił, że po lipcowym spotkaniu nadawców prywatnych z premierem trwały nadal prace nad kolejnymi wersjami projektu, a on już w swoich wypowiedziach z lipca oceniał, że jest to "trudny kompromis, który nikogo nie satysfakcjonuje", że kierunek jest dobry, ale pozostają "pola, które w dalszym ciągu budziły zaniepokojenie".
- Wydawało się, że w swoich zarysach, w ogólnych rzeczach z rządem jakiś kompromis został osiągnięty, natomiast w pracach nad tą ustawą to nie zostało uwzględnione - powiedział.
Zaznaczał, że nie jest to tylko jego zdanie, a opinia wszystkich mediów prywatnych. Niemczycki wskazywał, że jeśli kompromis zostałby osiągnięty w lipcu 2002 to media prywatne w liście z 4 listopada 2002 do przewodniczącego sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu nie napisałaby m.in. nowelizacja w kształcie, nadanym jej przez sejmową podkomisję budzi ich zasadniczy sprzeciw.
Niemczycki mówił też, że o braku kompromisu świadczy inny list nadawców do komisji już z 26 lutego 2003 r, w którym podkreślały one, że "powoływanie się przez minister Jakubowską na kompromis w postaci zgłoszonej w lipcu 2002 przez rząd autopoprawki do projektu nie ma odniesienia do naszych rzeczywistych propozycji, ponieważ autopoprawka nie dawała w pełni obietnic rządu co do postulatów nadawców i operatorów telewizji kablowej".
Niemczycki indagowany przez Stanisława Rydzonia, czy Lew Rywin wiedział o kompromisie z lipca z nadawcami, odparł: - Nie posiadam takiej wiedzy.
"Nie oferowałem Rywinowi posady prezesa"
Nigdy nie obiecywałem Lwu Rywinowi posady prezesa Polsatu - zapewnił Niemczycki. - Nie, nigdy nie obiecywałem. Jedyna moja rozmowa z panem Lwem Rywinem na ten temat była 18 kwietnia, na konferencji zorganizowanej przez pana ministra Cimoszewicza w sprawie budowy Muzeum Historii Żydów Polskich. Spotkaliśmy się tam z panem Lwem Rywinem. Pan Lew Rywin zadał mi pytanie: - "Słuchaj, jeżeli kupicie ten Polsat, to czy weźmiecie mnie?". Na to ja mu odpowiedziałem: "Słuchaj, kwestia kupienia Polsatu jest jeszcze tak odległa, zdarzenie przyszłe i niepewne, że trudno w ogóle o tym w tej chwili rozmawiać. Natomiast jeżeli, hipotetycznie, staniemy się właścicielem jakiejś telewizji, to może się do ciebie zwrócimy". Na tym się skończyła nasza rozmowa - relacjonował Niemczycki.
- Nie rozmawialiśmy, czy to prezes, czy współpraca, czy cokolwiek. Na pewno nie oferowałem panu Lwu Rywinowi posady prezesa - dodał.
Rydzoń pytał też wiceprezesa Agory, czy przypomina sobie, czy nie zobowiązał się wtedy wobec Rywina do jakichś innych działań. - Nie, nie zobowiązałem się do żadnych działań w stosunku do pana Lwa Rywina - zapewnił Niemczycki.
Pytany, czy zaprzecza, że istnieje jakikolwiek związek między tymi rozmowami a ofertami Rywina z lipca odparł: - Ja nie zobowiązałem się do żadnych działań w stosunku do pana Lwa Rywina po tej rozmowie, która miała miejsce 18 kwietnia podczas konferencji.
"Myślę, że to nie premier stał za Rywinem
Niemczycki powiedział, że wydaje mu się, iż za Lwem Rywinem, który przyszedł do jego spółki z korupcyjną propozycją ktoś stał, choć - podobnie jak Adam Michnik - uważa, że nie był to premier Leszek Miller.
Niemczycki - odpowiadając na pytanie Anity Błochowiak (SLD) powtórzył, że Rywin, spotkany przez niego na korytarzu, po rozmowie z prezes Agory Wandą Rapaczyńską, nie wymieniał nazwiska premiera jako tego, który go przysłał do Agory. Wyjaśnił, że Rywin używał w czasie tej rozmowy słowa "oni" - to "oni" mieli przysłać go do Agory. - Tam byli tylko "oni", o których myślałem, że mają moc sprawczą - wyjaśnił.
Nazwisko premiera pojawiło się jednak w rozmowie Rywina z Niemczyckim - Rywin miał bowiem powiedzieć, że jednym z warunków "umowy" związanej z korzystnymi dla Agory zmianami w ustawie o rtv jest nie pisanie źle o Leszku Millerze - stąd Niemczycki wówczas wnioskował, że "onymi" są ludzie związani z premierem.
- Dzisiaj jak patrzę na to, co się wydarzyło, przesłuchałem to nagranie (...) mnie się wydaje, że są jacyś "oni". Ja sobie nie wyobrażam, dlaczego Lew Rywin złożył taką korupcyjną propozycję i dlaczego nas zaszantażował - że jak tego nie zrobimy, to ustawa zostanie uwalona w Sejmie i w Senacie. To są jacyś ludzie, którzy mogą to zrobić - mówił Niemczycki, zastrzegając, że są to tylko jego spekulacje, a każdy z kierownictwa Agory ma "różne hipotezy".
- Czy ci "oni" są powiązani z premierem Leszkiem Millerem - nie wiem. Czy są powiązani z otoczeniem premiera - nie wiem, ale to są spekulacje. To są za ważne sprawy, a mówimy o premierze rządu. (...) Moja hipoteza jest taka, że ta grupa nie jest związana z Leszkiem Millerem, bo - jak wcześniej mówił redaktor Adam Michnik - premier nie doprowadziłby do konfrontacji (Rywina z Michnikiem - red.) - mówił Niemczycki.
Komisja śledcza: zostanie wezwany Solorz
Szef Polsatu Zygmunt Solorz zostanie przesłuchany przez sejmową komisję śledczą badającą tzw. aferę Rywina. Komisja przyjęła wniosek Renaty Beger (Samoobrona).
- O terminie wezwania Solorza wspólnie zdecydujemy - zapowiedział szef komisji Tomasz Nałęcz.
Zmiany w składzie komisji
W komisji po raz pierwszy zasiada Renata Beger, posłanka Samoobrony, która zajęła miejsce Piotra Smolany oraz Anita Błochowiak z SLD, która zastąpiła Ryszarda Kalisza. W komisji nadal pracuje Bohdan Kopczyński, obecnie niezrzeszony, a wcześniej Liga Polskich Rodzin.
Do tej pory posłowie przesłuchiwali redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika, prezesa Agory Wandę Rapaczyńską, prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego, a także Lwa Rywina. Ten ostatni nie chciał odpowiadać na pytania komisji, złożył jedynie krótkie oświadczenie, w których oskarżył Agorę o prowokację.
RMF/PAP