"- Dwa tygodnie temu sprawdzali oni polskich podróżnych na przejściu w Ludwigsdorfie - mówi "Rz" starosta zgorzelecki Piotr Woroniak. Starosta wracał wtedy z uroczystości pożegnania polskiego konsula w Lipsku. - I znów poczułem się jak przed Schengen - wspomina. - Musiałem czekać w kolejce na przejazd przez granicę" - czytamy w "Rz". "Przy opuszczonych budkach granicznych w Ludwigsdorfie niemieccy funkcjonariusze w kamizelkach z napisem "Zoll" wyrywkowo kontrolowali samochody z polskimi tablicami rejestracyjnymi" - piszą autorzy artykułu. Woroniak powiedział "Rz", że "wciąż otrzymuje sygnały o podobnych kontrolach od mieszkańców Zgorzelca, ale przyznaje, że kontrole nie są tak ostentacyjne jak tuż po przystąpieniu Polski do strefy. Wtedy polscy podróżni musieli czekać w specjalnie ogrodzonych pasach ruchu nawet do trzech godzin. Po zmroku niemieccy funkcjonariusze włączali silne reflektory, by oświetlić kolejkę aut". "Do kontroli dochodziło również na samym przejściu w centrum miasta" - czytamy - "Polscy pogranicznicy zwracali uwagę, że kontrole na dawnych przejściach ewidentnie naruszają Kodeks Schengen. Niemcy tłumaczyli to wzrostem kradzieży w Goerlitz, oburzeni mieszkańcy Zgorzelca alarmowali lokalne władze, a te prosiły o interwencję MSWiA". Poseł Konrad Szymański poruszył sprawę na forum Parlamentu Europejskiego. Planował zwołać w tej sprawie konferencję, z której zrezygnowano po ustaniu kontroli. Jak się jednak okazało, sprawa powróciła.