Niemcy zapominają o kontekście swoich strat
Maria Romanowska-Zadrożna z Ministerstwa Kultury uważa, że sprawa niemieckich roszczeń dotyczących niemieckich dzieł sztuki, które po wojnie znalazły się w Polsce, musi być rozpatrywana w kontekście okoliczności, w których trafiły one do polskich zbiorów.
- Mam wrażenie, że w swoich roszczeniach Niemcy zapominają, skąd wziął się problem strat wojennych, kto je spowodował. Polskie straty są ogromne - powiedziała Maria Romanowska-Zadrożna, główny specjalista w departamencie ds. polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, komentując wtorkowe oświadczenie wydane przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w sprawie niemieckich roszczeń dotyczących dzieł sztuki.
- W Ministerstwie Kultury od 1991 r. gromadzimy dokumentację na temat obiektów, które zaginęły podczas II wojny światowej. W tej chwili w naszej bazie danych jest ich około 60 tys., z tym, że pod jednym takim zapisem mieści się kilka a nawet kilkadziesiąt dzieł sztuki - przypomniała Maria Romanowska-Zadrożna.
- Trzeba także przypomnieć, że niemieckie zabytki, które znajdują się w naszym kraju, trafiły tu w zupełnie inny sposób, niż zagrabione do Niemiec polskie dzieła sztuki. Pod koniec wojny z powodu bombardowań alianckich niemieccy konserwatorzy zabytków przewozili zbiory sztuki na tereny bezpieczne, czyli takie, gdzie nie docierały samoloty - na Dolny Śląsk czy Pomorze. Po wojnie tereny te na mocy regulacji międzynarodowych przypadły Polsce wraz ze wszystkimi dobrami, które się na nich znajdowały - przypomniała badaczka.
Zdaniem Marii Romanowskiej-Zadrożnej 60 tys. utraconych przez Polskę obiektów, które zostały już skatalogowane, to tylko część strat. "Badania wciąż jeszcze trwają. Są całe pola jeszcze nie opisane, np. część zbiorów sztuki sakralnej i prywatne kolekcje, w przypadku których trudno ustalić straty, bo ich właściciele nie żyją, a nie zachowały się ani inwentarze, ani katalogi. Księgozbiory szkolne i oświatowe utraciliśmy prawie w 90 proc., fachowe i prywatne w około 70 proc., a naukowe w 50-55 proc." ? powiedziała Romanowska-Zadrożna.
W 1995 r. polskie władze przedstawiły Niemcom listę 114 utraconych przez Polskę obiektów, o których wiadomo było że znajdują się na terenie Niemiec, bo na przykład pojawiały się w niemieckich filmach jako rekwizyty.
- Z tych 114 obiektów wróciło do Polski tylko zwierciadło etruskie ze zbiorów gołuchowskich. A to i tak nie była inicjatywa rządu niemieckiego, tylko muzeum w Hamburgu, gdzie ten cenny obiekt się znajdował - przypomniała badaczka.
INTERIA.PL/PAP