W całych Niemczech na listy wyborców wpisało się ponad 19 tysięcy osób. Polacy w Berlinie mogą głosować w dwóch punktach: w ambasadzie polskiej oraz w siedzibie Instytutu Polskiego. Dzięki zwiększeniu liczby lokali wyborcy nie muszą czekać w kolejkach. Jak poinformował przewodniczący komisji wyborczej w ambasadzie Tadeusz Śniadecki, głosowanie przebiega sprawnie, a do godz. 14 frekwencja wyniosła ok. 50 proc. - Jak zawsze przychodzą też osoby, które nie mogą oddać głosu, bo nie dopisały się wcześniej do spisu wyborców i nie mają zaświadczenia o prawie do głosowania. Było kilkadziesiąt takich przypadków - dodał Śniadecki. Najwięcej chętnych do głosowania - ok. 7000 - zgłosiło się w obwodach podlegających konsulatowi generalnemu w Kolonii. Po raz pierwszy powołano komisje wyborcze we Frankfurcie nad Menem oraz Dortmundzie, w siedzibie Polskiej Misji Katolickiej. W samej Kolonii utworzono dwie komisje. Według konsul generalnej Róży Kozłowskiej zarówno we Frankfurcie, jak i w Kolonii głosowanie przebiega sprawnie, a frekwencja do godz. 15 wyniosła ok. 60-70 proc. Kozłowska nie kryła rozczarowania, że w Dortmundzie na listy wyborców zgłosiło się jedynie 1400 osób, choć w Zagłębiu Ruhry żyje kilkaset tysięcy mieszkańców o polskim pochodzeniu. Największy tłok panował w konsulacie generalnym w Monachium, gdzie do spisu wyborców dopisało się ponad 3500 osób. Do godziny 19 głosowało 950 osób, w tym kompania Wojska Polskiego. - W chwilach największego natężenia wyborcy musieli czekać w kolejce nawet do godziny - powiedział przewodniczący obwodowej komisji wyborczej w Monachium Jerzy Kupiński. Jak dodał, oczekujący wykazywali jednak zrozumienie tej sytuacji i nie doszło do żadnych incydentów. Obwody do głosowania utworzono również w Stuttgarcie, Hamburgu, Bremie i Lipsku. Wielu żyjących w Niemczech Polaków, którzy zdecydowali się oddać głos w niedzielnych wyborach prezydenta RP, przyznaje, że interesuje się sprawami Polski, pomimo często wieloletniego pobytu za granicą. - Wciąż zamierzamy wrócić do Polski, dlatego chcemy mieć wpływ na to, kto będzie rządził tym krajem - powiedziała pochodząca z Łodzi Ewa Gloc, która głosowała wraz z mężem w ambasadzie polskiej w Berlinie. Żyjący w Niemczech od 20 lat Józef Maciejewski zaznaczył, że bardzo interesuje się polityką w Polsce. - Nawet może bardziej niż wielu moich rodaków w kraju - powiedział. - Głosuję, bo zależy mi na tym, co dzieje się w Polsce". Także mieszkająca od 30 lat za granicą Agata Vogel-Duczyńska podkreśla, że czuje się związana z Polską i zawsze bierze udział w wyborach polskich władz. - Chcę przyczyniać się do tego, by zachodziły takie zmiany, jakie uważam za stosowne - powiedziała.