Jak poinformowała "Rzeczpospolita", prokuratura w Poczdamie poprosiła prokuraturę generalną Federacji Rosyjskiej o pomoc w wyjaśnieniu mordu na tysiącu mieszkańców Treuenbrietzen pod Poczdamem. W dniu 23 kwietnia 1945 r. doszło tam do zamordowania tysiąca osób, głównie mężczyzn. Rosjanie mieliby pomóc w ustaleniu, która jednostka Armii Czerwonej wówczas stacjonowała w miasteczku. - Wiadomo od dawna, że w ostatniej fazie wojny na terenie Niemiec były masowe mordy, masowe gwałty - powiedział historyk PAN prof. Piotr Madajczyk. Jak dodał, "takich przypadków jak w Treuenbrietzen na terenie Niemiec mogło być więcej". - Żołnierze Armii Czerwonej, zaraz po przekroczeniu przedwojennej granicy, czyli wejściu na teren Prus Wschodnich, mieli potworne pragnienie zemsty - mówił historyk. - Do tej pory nie jest do końca jasne, na ile działania Armii Czerwonej były o charakterze planowym, w którym dowódcy mówili: tutaj wymordować, a tutaj dokonać masowego gwałtu, bo takie przypuszczenia też są, a na ile były to działania ze strony samych żołnierzy, którzy pochodzili z różnych stron Związku Radzieckiego, już po kilku latach wojny, i którzy uważali, że na tych terenach można robić wszystko - tłumaczył Madajczyk. W listopadzie 2008 r. doniesienie do prokuratury złożyło Forum Wyjaśnienia i Odnowy, zajmujące się historią NRD. Według niemieckiego prawa, po otrzymaniu doniesienia, prokurator musiał wszcząć śledztwo, bo w Niemczech morderstwo nie ulega przedawnieniu. Jak poinformował rzecznik prokuratury w Poczdamie Christoph Lange, strona niemiecka nie domaga się odszkodowań ani zadośćuczynienia dla krewnych ofiar. - Oczekujemy od strony rosyjskiej informacji dotyczących winnych masakry, by pociągnąć ich do odpowiedzialności, jeżeli jeszcze żyją - mówił Lange.