z przedstawicielami Eureko - holenderskiego udziałowca PZU, od lat walczącego o przejęcie kontroli nad największą firmą ubezpieczeniową w Polsce. Jak ustalił "Newsweek", decyzja o zatrzymaniu zapadła na wysokim szczeblu. 10 stycznia podjął ją Grzegorz Masłowski, prokurator delegowany do Prokuratury Krajowej. Ale oficerowie Centralnego Biura Śledczego zwlekali aż tydzień. Dopiero 17 stycznia Wieczerzak został zatrzymany i przewieziony do Białegostoku na przesłuchanie. Oskarżanemu od dawna o malwersacje finansowe byłemu szefowi PZU Życie zarzucono tym razem zlecenie podrzucenia paczki narkotyków do samochodu byłego prezesa VII NFI Piotra Adamczyka. W 2004 r. skłócony z Wieczerzakiem Adamczyk znalazł w swoim samochodzie dziwną paczkę, wezwał więc policjantów. Ci poprosili o pomoc saperów, którzy stwierdzili, że w pakunku nie ma bomby, tylko tajemniczy biały proszek. Policyjni chemicy (co wynika z służbowych notatek) ustalili, że była to "substancja obojętna", "nie niebezpieczna". Paczkę zniszczono, choć gdyby były w niej narkotyki, policja automatycznie powinna wszcząć śledztwo, by wyjaśnić źródło ich pochodzenia. Kłopoty śledczych z ustaleniem, co podrzucono Adamczykowi, potwierdza postanowienie sądu, który dwa tygodnie temu nie zgodził się na aresztowanie Wieczerzaka: "W opisie czynu nie została wskazana ilość ewentualnych środków psychotropowych, jakiej podrzucenie zlecił podejrzany". Z innych natomiast materiałów wynika jedynie, że nie była to substancja niebezpieczna. Oczywistym jest, że dalsze postępowanie winno wykazać, co to była za substancja - czytamy w dokumencie. Dlaczego więc założono, że biały proszek to narkotyki? W sądowym uzasadnieniu można przeczytać, że tak właśnie zeznał niejaki Robert B., którego Wieczerzak poznał podczas prawie trzyletniego pobytu w areszcie (gdzie trafił w 2001 r. z powodu wspomnianych zarzutów dotyczących malwersacji finansowych w PZU Życie). To właśnie m.in. zeznania Roberta B. były powodem wniosku o areszt Wieczerzaka. Tyle że zostały one złożone... 14 kwietnia 2005 r. A więc prawie trzy lata temu. Prokurator Masłowski nie chciał wyjaśnić "Newsweekowi", dlaczego dopiero teraz domagał się aresztowania Wieczerzaka w związku z prowokacją narkotykową. Przyznał jednak, że swoją decyzję konsultował z przełożonymi. Pytany, czemu policja aż tydzień zwlekała z zatrzymaniem byłego prezesa PZU Życie, odesłał dziennikarzy tygodnika do CBŚ. - Funkcjonariusze mieli w planach inne zadania, a taka akcja wymaga przygotowania - wyjaśnia nadkomisarz Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Grzegorz Wieczerzak w rozmowie z "Newsweekiem" stwierdził, że historia jego zatrzymania ma związek z PZU. Uważa, że oficerowie, którzy dokonali u niego rewizji, szukali wszystkiego, tylko nie narkotyków. I zabrali mu stos dokumentów dotyczących prywatyzacji PZU, co - jak zapewnił nas Wieczerzak - zostało ujęte w protokole przeszukania. Były szef PZU Życie jest zapiekłym wrogiem Eureko. Jako właściciel niewielkiego pakietu akcji PZU już raz złożył w sądzie pozew o unieważnienie umowy prywatyzacyjnej firmy. Dokumentowi nie został jednak nadany bieg, bo Wieczerzak nie zadbał o przetłumaczenie go w stosownym terminie na niderlandzki, by mogli się z nim zapoznać szefowie Eureko. Teraz pracuje nad nowym, uzupełnionym pozwem. Przebywając w areszcie, raczej by go nie napisał.