Jarosław Kaczyński powiedział w TVP, że jest "ogromna szansa", by Prawo i Sprawiedliwość rządziło "przynajmniej osiem lat", a nawet "znacznie więcej". Prezes PiS powołał się przy tym na "różnego rodzaju analizy". - Mówię o szansie, nie pewności, bo pewność będziemy mieli po wyborach. Ale różnego rodzaju analizy, a także plany, o których mówimy i te, o których nie mówimy, wskazują, że moglibyśmy te wybory wygrać - doprecyzował prezes PiS. Do pakietu "różnego rodzaju analiz" proponujemy i naszą. Sprawdziliśmy, jak na przestrzeni minionych dwóch dekadach trzymały się partie rządzące i opozycyjne w wakacje przed półmetkiem kadencji, i co to może oznaczać dla PiS. Będziemy posługiwać się sondażami Kantar Public, a wcześniej TNS OBOP - one z reguły dobrze ilustrowały zmiany trendów, no i, rzecz jasna, metodologicznie niewskazane byłoby porównywać "obopy" z "cebosami". Według najnowszych badań PiS popiera między 33 a 35 proc. Polaków (Kantar dla "GW" i Kantar dla TVP). To nieznaczny spadek w stosunku do wyborów z 2015 roku, kiedy to PiS uzyskał 38 proc. głosów. Spektakularne upadki AWS i SLD Akcja Wyborcza "Solidarność" wygrała wybory w 1997 roku z wynikiem 34 proc., by cztery lata później nie dostać się, jako koalicja, z marnymi sześcioma proc. do Sejmu. SLD (w koalicji z Unią Pracy) w wyborach z 2001 roku uzyskało poparcie na poziomie 41 proc., a cztery lata później o 30 punktów procentowych mniej (11 proc.). I teraz kluczowe pytanie - czy lato środka kadencji, a więc moment, w którym znajdujemy się obecnie, zwiastowało tak znaczący upadek tych ugrupowań? I tak, i nie - można by rzec, w końcu precyzja to podstawa nauk ścisłych. W czerwcu 1999 roku notowania AWS spadły w stosunku do wyborów o dziewięć punktów procentowych (25 proc.), natomiast notowania SLD i Unii Pracy w lipcu 2003 roku - o 16 punktów (25 proc.). Zatem w przypadku AWS największe tąpnięcie nastąpiło w drugiej połowie kadencji (o kolejne 19 punktów!), natomiast SLD upadał nieco bardziej konsekwentnie i do wyborów stracił jeszcze 14 punktów. Wnioski? W lecie poprzedzającym półmetek trend spadkowy był wyraźny. Jednak skala ostatecznego "zjazdu" zaskoczyła opinię publiczną i ekspertów. Ale pierwsze zwiastuny upadku z całą pewnością już się latem 1999 i 2003 roku na horyzoncie rysowały... PiS ze spadkiem o trzy do pięciu punktów procentowych w stosunku do wyniku wyborów wygląda lepiej niż AWS i SLD w tym samym momencie kadencji. Nie widać więc ryzyka aż tak spektakularnej klęski. 54 proc. PO Zupełnie inną drogę przebyła jako partia rządząca Platforma Obywatelska. W wyborach z 2007 roku PO zdobyła 42 proc. głosów, a w 2011 roku jako jedyna partia w III RP uzyskała reelekcję - tym razem z wynikiem na poziomie 39 proc. Pomiędzy jednymi a drugi wyborami notowania PO wystrzeliły w górę. W grudniu 2008 roku Platforma miała nawet 60-procentowe poparcie, a w lipcu 2009 roku, a więc okresie, który nas w tej chwili najbardziej zajmuje - 54 proc. Czyli by zachować władzę z wynikiem o trzy punkty niższym, Platforma po drodze zaliczyła wyraźną zwyżkę notowań. Było więc z czego "schodzić", gdy wyborców zaczynało w Platformie to i owo irytować. Zatem z perspektywy pierwszych rządów PO można wysunąć tezę, że PiS nie znajduje się na ścieżce obronienia wysokiego wyniku, gdyż nie zaliczył po drodze owej "górki". Platforma po raz drugi Oczywiście nikomu nie trzeba przypominać, że po zwycięstwie w 2011 roku, PO cztery lata później straciła władzę. W 2011 roku głosowało na tę partię 39 proc. wyborców, a w 2015 roku - 24 proc. A jak to wyglądało latem przed półmetkiem? W lipcu 2013 roku chęć głosowania na PO deklarowało 26 proc. Polaków. Był to więc wynik zbliżony do rezultatu wyborczego z 2015 roku. Największe tąpnięcie (o 13 punktów) nastąpiło w pierwszej połowie kadencji i inaczej niż w przypadku AWS i SLD na tym spadki się właściwie zatrzymały. Wniosek dla PiS? Partia Jarosława Kaczyńskiego wygląda dużo lepiej niż "druga" Platforma, nie zanotowała tak znaczącego spadku, a lata 2014 i 2015 dają asumpt do postawienia tezy, że poparcie z półmetka jest do utrzymania w wyborach. Ale z półmetka, nie z poprzednich wyborów. Analogii brak Notowania PiS nie znajdują bezpośredniej analogii w sondażach AWS, SLD i PO - ani nie spadło tak mocno jak AWS, SLD i "drugiej" PO, ani nie wzrosło tak wyraźnie jak "pierwszej" PO. W ogóle nie wzrosło. PiS jest więc na kursie w stronę wyniku około 30 proc., ale nie tak wysokiego jak w 2015 roku. Podkreślmy, że jak dotąd żadnej partii rządzącej nie "wzrosło" w drugiej połowie czteroletniej kadencji. Co najwyżej udało się wyhamować spadki. Czy się to podoba, czy nie, dogmat, że władza zużywa, jest prawdziwy. Czynnik kluczowy Uważny czytelnik już dawno zauważył, że wśród partii rządzących nie wymieniliśmy "pierwszego" PiS. Tutaj oczywiście nie mówimy o czteroletnim cyklu, ale mamy za to najlepszy sondaż - bo wyborczy - dokładnie w jego połowie. We wrześniu 2005 roku PiS poparło 27 proc. wyborców, a w 2007 roku - 32 proc. Tyle że PiS, mimo wzrostu poparcia liczonego w milionach głosów, władzę straciło. I tu dochodzimy do czynnika, którego pominąć nie wolno - opozycji! Jak mają się dzisiejsze notowania PO (21-23 proc.) i Nowoczesnej (9-10 proc.) do siły opozycji w przeszłości na tym etapie kadencji? Dwukrotnie mieliśmy do czynienia z wyraźnym, mocnym liderem opozycji ze świetnymi notowaniami. To SLD w czerwcu 1999 roku (34 proc., wzrost o siedem punktów w stosunku do wyborów) i PiS w lipcu 2013 roku (30 proc., wynik jak w wyborach z 2011). Obie te partie przejęły później władzę. Z kolei w lipcu 2003 roku mieliśmy cokolwiek chaotyczną i rozbitą opozycję (Samoobrona - 18 proc., PiS - 14 proc., PO - 12 proc., PSL - 11 proc., LPR - 8 proc) i nic wówczas nie zwiastowało, że PiS i PO tak bardzo "urosną". Szału nie było również z notowaniami PiS na półmetku pierwszych rządów PO. W lipcu 2009 roku partia Jarosława Kaczyńskiego miała 23 proc. poparcia - spadek o dziewięć punktów w stosunku do wyborów! Wniosek dla dzisiejszej opozycji jest dość optymistyczny: utrzymanie notowań z wyborów, lub ich nieznaczny spadek, zazwyczaj prowadzi dwa lata później do przejęcia władzy. Tylko raz opozycja nie odbiła Kancelarii Premiera - w 2011 roku. Wówczas, tuż przed półmetkiem, PiS miał owe "minus dziewięć punktów" w stosunku do poprzednich wyborów. To nie jest kazus PO i Nowoczesnej w tym momencie. Przetasowania na pięć minut "przed" Analiza sondaży i wyników wyborów prowadzi do jeszcze jednego wniosku - częstokroć na kilka, kilkanaście miesięcy przed wyborami pojawia się nowe ugrupowanie, którego nie ma w sondażach na półmetku, a które zgarnia ok. 10 proc. poparcia i często decyduje o układzie sił w parlamencie. W 2001 roku były to PO (13 proc.), PiS (10 proc.), Samoobrona (10 proc.) i LPR (8 proc.), w 2011 roku Ruch Palikota (10 proc.), a w 2015 roku Kukiz'15 (9 proc.) i Nowoczesna (8 proc.). Te ugrupowania dwa lata wcześniej, latem, nie istniały w sondażach. I mówimy tu raczej o twarzach znanych z telewizora - Palikot, Kukiz, Petru - a nie o oddolnych ruchach społecznych. Można więc śmiało zakładać, że i w 2019 roku jakaś efemeryda się objawi. Ponadto ambicji wejścia do Sejmu nie ukrywają "razemki" i "korwiniści"; weterani z SLD też broni nie składają. Każde wejście lub niewejście do Sejmu mniejszych partii zadecyduje o ewentualnych koalicjach lub samodzielnych rządach. Wszyscy znamy dobrze tę świeżą jeszcze historię: gdyby SLD nie postawiło sobie głupio poprzeczki na poziomie ośmiu procent, to PiS nie rządziłoby samodzielnie... Gdyby Korwin zamiast o włos się nie dostać, o włos się dostał... Gdyby, gdyby, gdyby. Czekając na 2019... i 2023... Czy słowa Jarosława Kaczyńskiego o rządach dłuższych niż osiem lat mają szansę się ziścić? Jeszcze nikomu w III RP nie udało się rządzić przez trzy kadencje i żadne dane z obecnie nam dostępnych nie sugerują, by miało się to udać akurat PiS. Przy obecnej ordynacji wyborczej.