Kapitan został później odznaczony przez ministra obrony narodowej srebrnym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju, co Kancelaria Prezydenta odebrała jako "kolejną złośliwość rządu Tuska". A politycy PiS-u nie szczędzili pilotowi ostrych słów. "Jest tchórzem i powinien stanąć przed sądem wojskowym, a jego zwierzchnik - minister obrony narodowej - podać się do dymisji" - mówił na antenie RMF FM poseł Karol Karski. Chodzi o słynną gruzińską misję Lecha Kaczyńskiego, który wraz z innymi prezydentami udał się do Tbilisi. Pilot odmówił wówczas lądowania w Gruzji. Prezydenci Polski, Ukrainy, Litwy i Estonii wylądowali więc w Azerbejdżanie, a dopiero stamtąd - samochodami - udali się do Tbilisi. Wojsko wyjaśniło później, że dopiero w trakcie lotu pilota poinformowano, że ma wylądować w Tbilisi. Piloci nie mieli zgody od Gruzji i nie mogli lądować, bo złamaliby przepisy. Sam prezydent 12 sierpnia, kiedy opuszczał samolot, miał powiedzieć do pilota: "Jeszcze się policzymy". Natomiast dziennikarzom wraz z nim lecącym zapowiedział: "Po powrocie do kraju wprowadzimy porządek w tej sprawie".