Adam Nergal Darski w ramach kampanii "Ordo Blasfemia" (Fundacja Wolność od Religii) rozwiesza w przestrzeni publicznej bilboardy z postulatem "Wolna sztuka w świeckim państwie". Muzyk oraz wspierający go artyści protestują przeciw zapisom artykułu 196. Kodeksu Karnego, który stanowi, że kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. "Delikatna sfera odczuć" Sellin w programie Tłit Wirtualnej Polski pytany był, czy widzi pole do dyskusji, żeby wykreślić karę więzienia z tego artykułu KK. - Nie. Nie jestem za tym, uważam, że to jest bardzo delikatna sfera odczuć społecznych i indywidualnych i należy ją chronić. Nie wolno tak mocno po sumieniach i duszach ludzkich baraszkować, jak robi to ten, moim zdaniem, pseudoartysta - powiedział. "Żryjcie to g..." - Przypomnę, że on m.in. stawał przed sądami, ale nie został niestety skazany, za podarcie, wrzucenie w tłum świętej księgi żydów i chrześcijan Biblii i okrzyki "żryjcie to g..." - mówił. - I co? mamy na to patrzeć spokojnie? Ja uważam, że tak być nie powinno. Są pewne granice naruszania bardzo intymnej sfery uczuć, jaką jest sfera uczuć religijnych i ona powinna być chroniona prawem - dodał. Dopytywany o karę więzienia, odparł: "uważam, że powinna być możliwość karania, czy wskazywania, że to są niewłaściwe działania. Ja tutaj nie chcę się wypowiadać co do wysokości tych kar, ale całkowicie z kodeksu bym tego zapisu umożliwiającego tego typu przestępstw nie wykreślał". "Jestem za wolnością słowa, ale..." Sellin mówił również, że należy odróżnić wolność słowa od wolności ekspresji. - Ja też jestem za bardzo daleko idącą wolnością słowa, ale to, co przed chwilą opisałem, co ten pseudoartysta zrobił, to nie była wolność słowa, a pewna ekspresja, która miała obrazić żydów i chrześcijan poprzez sprofanowanie ich świętej księgi, jaką jest Biblia - tłumaczył. - Więc moim zdaniem z wolnością słowa to nie ma nic wspólnego - ocenił. Wyjaśnił, że nazywając Nergala pseudoartystą miał na myśli jego happeningi, bo, jak dodał, "na jego muzyce się nie zna". - Ale jego happeningi z artyzmem nie mają nic wspólnego - dodał.