- Jeżeli chodzi o raport o stanie zdrowia, jeśli ktoś chce to koniecznie wiedzieć, to ja nie widzę tutaj nic na przeciw - powiedział podczas środowej konferencji prasowej prezydent. Jak jednak podkreślił, z drugiej strony boi się, że "w Polsce stan zdrowia (prezydenta) prawdziwy - bądź jeszcze częściej rzekomy - stanie się kolejnym narzędziem polityki". - I to - nie kryję - rodzi pewną moją obawę, bo może być z olbrzymią łatwością nadużywane - zaznaczył L.Kaczyński. Dyskusję o raportach na temat zdrowia najważniejszych osób w państwie wywołał swoimi wypowiedziami poseł PO . W swoim środowym wywiadzie dla portalu "Newsweek.pl" Palikot powiedział m.in. że "chciałby wiedzieć, czy Aleksander Kwaśniewski był trzeźwy, czy pijany, gdy wetował podatek liniowy". - Chciałbym też wiedzieć, czy Lech Kaczyński ma Alzheimera, czy inne choroby, jeśli zawetuje ustawy zdrowotne rządu - dodał poseł PO. Ocenił też, że "zachowania prezydenta w czasie sporu o Traktat Lizboński były dziwne". - Chciałbym wiedzieć, co się stało z , skąd się biorą te falujące nastroje i brak stabilności. Niektórzy mówią, że był to wynik walki Kurskiego z Kamińskim. Ja jednak wolałbym mieć pewność, czy ze zdrowiem prezydenta wszystko jest w porządku - podkreślił. Prezydent pytany o raport na temat swojego zdrowia zażartował, że nie może zrozumieć pytania, bo "jako człowiek ciężko chory" nie usłyszał go. - Przede wszystkim chciałem wyrazić pewien żal, jeżeli chodzi o występy pana posła Palikota - podkreślił. - To dość szczególny rodzaj przyjaźni pan Palikot tutaj pokazuje. Ja rozumiem, że to wszystko wynika z dbałości o mnie, ale chyba troszeczkę przesadza - żartował prezydent. - Stąd mam takie naprawdę grzeczne i przyjazne pytanie do szefa partii (...), do której pan Palikot należy, czy on to wszystko afirmuje? - pytał L.Kaczyński. - Jeśli chodzi o pana Palikota, to jeszcze raz powtarzam: jego zainteresowanie moją osobą przerasta ogromnie stopień naszej znajomości, która jest tak nikła, że prawie żadna. Pewnie to ogólnie humanizm taki głęboki pana Palikota nim kieruje i owa polityka miłości, która jest od kilku miesięcy uprawiana - ironizował Lech Kaczyński. Prezydent mówiąc o obawach związanych z tym, czy raport nie stanie się narzędziem politycznym, zastrzegł, że nie chodzi mu o jego osobę. - Bo jeżeli ktoś w ciągu niewiele ponad miesiąca występuje trzydzieści kilka razy publicznie nie używając kartki to pewnie z pamięcią nie ma jakiś szczególnych kłopotów - zaznaczył.