W ubiegłym tygodniu szef MSZ Grzegorz Schetyna przypomniał, że w latach 90. i w pierwszej dekadzie XXI wieku, po dwóch wojnach czeczeńskich, w Polsce znalazło się 90 tysięcy uchodźców z Czeczenii. Zwracał uwagę, że wówczas nie wywołało to takiego problemu, jak dziś wywołuje perspektywa znaczniej mniejszej liczby uchodźców z Bliskiego Wschodu. Inna atmosfera społeczna Eksperci, z którymi rozmawiała PAP przyznają, że w tamtych latach wokół uchodźców panowała zupełnie inna atmosfera społeczna. "Od początku lat 90. średnio 6-7 tys. osób rocznie składało wniosek o status uchodźcy, choć w samym 2013 roku takie wnioski złożyło aż 15 tys. osób. To w większości są nadal Czeczeni, więc liczba podana przez ministra Schetyny nie jest przesadzona" - mówi PAP Rafał Baczyński-Sielaczek, ekspert. ds. imigrantów z Instytutu Spraw Publicznych. "Trzeba jednak pamiętać, że 30-40 proc. tych osób nie rozpoczynało nawet procedury nadania statusu uchodźcy w Polsce, ale jechało dalej do Niemiec, gdzie jest duża społeczność czeczeńska" - dodaje. Dziś zmianę nastrojów w społeczeństwie wokół uchodźców można jego zdaniem tłumaczyć kilkoma czynnikami. "Po raz pierwszy w mediach jest tak dużo informacji na temat uchodźstwa i to ma wpływ na nastroje społeczne" - zwraca uwagę Baczyński-Sielaczek. Dodaje, że "Polacy mieli zawsze bardzo mały kontakt z cudzoziemcami i uchodźcami, według ostatnich badań Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, kontakt z cudzoziemcem miał w ciągu ostatniego roku tylko co piąty polski obywatel". "To, co obserwujemy w dużej części wynika więc z niewiedzy Polaków na temat cudzoziemców, bo naturalne jest, że boimy się tego, czego nie znamy" - zaznacza. Terroryzm islamski nie był problemem Ekspert przyznaje też, że muzułmanów obawiamy się dodatkowo z powodu rozwoju terroryzmu islamskiego, który - jak zwraca uwagę - nie był tak rozpowszechniony w latach 90., co też wtedy osłabiało ewentualne lęki przed uchodźcami z Czeczenii. Zdaniem eksperta obecnie obserwowany lęk przed uchodźcami, to efekt "nakładania się wielu czynników". "To kwestia tego, że w Polsce niewiele osób miało dotąd świadomość, co się dzieje w obszarze migracji i uchodźstwa, kwestia lęków przed terroryzmem islamskim, a także to, że nigdy nie mieliśmy w Polsce debaty na temat migracji i uchodźstwa" - podkreśla Baczyński-Sielaczek. Z kolei zdaniem innego eksperta z ISP Piotra Kaźmierkiewicza, w latach 90. przyjmowaliśmy duże grupy uchodźców - głównie z Czeczenii, ale także z Bałkanów - w innej atmosferze społecznej, bo "bardziej pamiętaliśmy, a jakiej sytuacji sami byliśmy kilka lat wcześniej". "Poza tym widzieliśmy bezpośredni związek między konfliktem zbrojnym w Czeczenii czy na Bałkanach, a falą uchodźców" - mówi PAP Kaźmierkiewicz. Zwraca też uwagę, że w latach 90. nie było takiego problemu z kontrolą granic, jak dziś; nie było też tak silnego związku między uchodźcami, a lękami przed terroryzmem islamskim. Zdaniem Kaźmierkiewicza dziś bylibyśmy "w innym miejscu", jeśli chodzi o temat uchodźców, gdyby instytucje państwowe oraz organizacje pozarządowe w większym stopniu informowały opinię publiczną co do możliwości integracji tej grupy uchodźców. "Dziś to w dużej mierze jest problem komunikacji" - mówi. Czeczeni największą grupą azylantów w Polsce Jak wynika z danych, przywoływanych przez "Biuletyn Instytutu Zachodniego", pierwsi Czeczeni pojawili się w Polsce wraz z rozpoczęciem I wojny rosyjsko-czeczeńskiej w grudniu 1994 r. Ich liczba rosła wraz z eskalacją tego konfliktu (pierwsza wojna czeczeńska trwała w latach 1994-96, druga od końca 1999 roku przez następne 10 lat). Czeczeni najczęściej przyjeżdżali pociągiem z Kaukazu do polsko-białoruskiego przejścia granicznego w Brześciu nad Bugiem. W Terespolu składali wnioski o azyl i byli kierowani do ośrodka recepcyjnego dla uchodźców w Dąbaku pod Warszawą, a później, po dokonaniu wstępnych procedur azylowych, kierowani byli do jednego z ośrodków m.in. w Lublinie, Łomży, Białymstoku, Łukowie czy Czerwonym Borze. Czeczeni w ciągu ostatnich 20 lat byli największa grupą azylantów w Polsce. Według przywoływanych przez "BIZ" danych Urzędu ds. Uchodźców i Cudzoziemców w Warszawie w latach 2008-2010 4212 obywateli Rosji uzyskało zezwolenie na zamieszkanie w Polsce na czas określony, a na początku obecnej dekady żyło w Polsce około 20 tys. uchodźców, tj. osób, które złożyły wniosek azylowy i uzyskały status uchodźcy (uzyskuje go tylko ok. 3 proc. starających się) lub status osoby tolerowanej. Większość traktowało jednak Polskę jako kraj tranzytowy. "Wśród Czeczenów - obok osób, które uznać należy za ofiary wojny i jej następstw - wielu jest takich, którzy wraz z całymi rodzinami opuszczają z uwagi na duże bezrobocie i biedę swój zniszczony przez wojnę kraj. Z tego względu status uchodźcy politycznego otrzymuje niewielki odsetek z nich" - zwraca uwagę "BIZ". Ale nawet Czeczeni, którzy uzyskali status uchodźcy bądź zezwolenie na pobyt tolerowany w Polsce, natrafiali na szereg barier w procesie integracji - podkreśla "BIZ". Długie oczekiwanie w zamkniętym ośrodku na status uchodźcy powodowało bowiem, że po uzyskaniu go znaczna część była nieprzygotowana na integrację ze społeczeństwem polskim. Wypracować polską politykę migracyjną Rafał Baczyński-Sielaczek przyznaje, że dziś nikt nie ma pełnych danych, co się działo z uchodźcami z Czeczenii, którzy uzyskali w Polsce ochronę. Niemniej - dodaje - choć dziś kwestia uchodźców wywołuje społeczne lęki, to nagłośnienie tematu może spowodować, że wreszcie dojdzie w Polsce do autentycznej debaty na temat migracji i uchodźstwa. "Może będzie to okazja do wypracowania polskiej polityki migracyjnej" - mówi ekspert. "Nigdy do tej pory nie rozmawialiśmy o polskim społeczeństwie, jako o społeczeństwie wielokulturowym, wieloreligijnym, nie mamy tego przepracowanego, nie wiemy, czy mamy cudzoziemców asymilować, czy integrować" - dodaje.