"Nie ma dla nich miejsca". Hołownia skomentował słowa o "patoposłach"
- Nie będzie dyżurnego wicemarszałka na każdym piętrze, żeby chodził i sprawdzał, o której godzinie posłowie gaszą światło i czy umyli zęby. To nie jest internat - tak Szymon Hołownia odniósł się do słów Stefana Krajewskiego o "patoposłach" w Domu Poselskim. Zapewnił też, że wyraża "stanowcze nie" wobec patologii na terenie zarządzanym przez Kancelarię Sejmu. Głos w sprawie zabrali także Przemysław Czarnek i Sebastian Kaleta.

W skrócie
- Marszałek Szymon Hołownia zapewnia, że nie ma miejsca dla "patoposłów" i patologii w hotelu poselskim, odnosząc się do wypowiedzi ministra Stefana Krajewskiego.
- Hołownia ma nadzieje na oficjalne zgłoszenie incydentów od Krajewskiego.
- W tle sprawy rozgrywają się oskarżenia o ekscesy i burzliwe zachowania posłów oraz komentarze innych polityków, w tym Przemysława Czarnka.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
- Nie ma miejsca dla "patoposłów" i w ogóle dla żadnych patologii na terenie zarządzanym przez Kancelarię Sejmu - zapewnił we wtorek marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Odnosił się on do słów ministra rolnictwa Stefana Krajewskiego, który w poniedziałek w Radiu ZET odniósł się do doniesień o awanturach i spożywaniu alkoholu w hotelu poselskim.
Minister Krajewski poinformował, że po sześciu latach zdecydował się wyprowadzić z hotelu sejmowego i mieszka w wynajętym mieszkaniu. - W ostatnim czasie pojawili się patoposłowie, tak to trzeba nazwać. Nie będę mówił o kogo chodzi, ale to są posłowie pierwszej kadencji - powiedział.
Hołownia: Mam nadzieję, że minister Krajewski skieruje do mnie pismo w tej sprawie
Hołownia, zapytany o słowa polityka PSL i nadzór Kancelarii Sejmu nad Domem Poselskim, odparł, że przed dwa lata sprawowania funkcji marszałka Sejmu podpisał wiele zgód na to, żeby posłowie z różnych powodów mogli mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, a nie w hotelu poselskim. Dodał, że nigdy nie spotkał się z jednak z taką, jaką przedstawił Krajewski.
- Zwykle były to motywacje zdrowotne, ale motywacji z otoczenia patoposłów jeszcze nie było. Mam nadzieję, że minister Krajewski skieruje do mnie pismo w tej sprawie i opisze, kto go nękał, kto sprawił mu dyskomfort, kto swoim sąsiedztwem doprowadził do tego, że poczuł się w obowiązku wygłosić taką tezę. Żadne pismo od pana ministra do mnie jeszcze w tej sprawie nie wpłynęło, ale mam nadzieję, że wpłynie - powiedział marszałek Sejmu.
Zapewnił, że z pewnością porozmawia z politykiem PSL. - Staramy się reagować w każdej sytuacji. Widziałem raporty Straży Marszałkowskiej o różnych ekscesach, które tu czy ówdzie zachodziły, staramy się zawsze interweniować, rozmawiać, przekonywać - powiedział Szymon Hołownia.
Jednocześnie zwrócił uwagę, że "ktoś posłów wybiera" i wyraził nadzieję, że wyborcy podejmując decyzje będą mieli na względzie również zachowanie swoich przedstawicieli w Sejmie.
"Dom Poselski to nie jest internat"
Szymon Hołownia powiedział, że "nie można wprowadzać jakiegoś internatu w Domu Poselskim" i "nie będzie tak, że będzie dyżurny wicemarszałek na każdym piętrze, który będzie chodził i sprawdzał, o której godzinie posłowie gaszą światło i czy umyli zęby".
- To nie jest internat, to jest Dom Poselski, to jest miejsce, w którym posłowie przyjeżdżający z całej Polski mogą odpocząć po pracy, którą wykonują, wielu przyjeżdża z rodzinami, z dziećmi - zwrócił uwagę Hołownia.
Zapewnił, że wyraża "stanowcze nie" wobec "patoposłów". Dodał, że oczekuje od ministra Krajewskiego, że opowie mu, nawet w bardzo dyskretnej formie, o tym, co go spotkało.
- Tylko się dziwię, że to minister Krajewski, to jest kawał chłopa, bardzo asertywny, więc nie wyobrażam sobie, że ktoś w ogóle z jakąkolwiek patointencją mógłby do niego podejść i nie mieć potem straty, uszczerbku na zdrowiu przede wszystkim, bo to jest naprawdę solidny, podlaski chłop - powiedział o Krajewskim marszałek Sejmu.
Awantura w sejmowej restauracji. Czarnek i Kaleta reagują
W ostatnich dniach szerokim echem w mediach odbiły się doniesienia o awanturze w sejmowej restauracji. Według nich politycy PiS mieli głośno biesiadować w lokalu, świętując zaprzysiężenie Karola Nawrockiego.
Posłowie opozycji przy tej okazji zaśpiewali wymyśloną przyśpiewkę, której słowa brzmiały: "Staszek piątka, Tomek dycha, a dwudziestka dla Giertycha" i odnosiły się do kar, które mieliby otrzymać politycy konkurencyjnej partii.
Identyczną przyśpiewkę podczas rozmowy w "Graffiti" na antenie Polsat News zaśpiewał Sebastian Kaleta. - Gdzie tam są wulgaryzmy, ja mogę to o 8 rano zaśpiewać w Polsacie - powiedział w obronie kolegów.
Przemysław Czarnek: Wara od naszych posłów!
Do sprawy odniósł się na antenie Radia ZET wiceprezes PiS, Przemysław Czarnek. - Wy wszyscy, którzy przeklinaliście na ulicach przy dzieciach, nie macie najmniejszego, moralnego prawa zabierania głosu w tej sprawie. Wszyscy wy z PO - mówił.
Ponadto Czarnek podkreślił na antenie rozgłośni: - Wara od naszych posłów!
Były minister edukacji skomentował także słowa o "patoposłach", podkreślając, że on również mieszka w hotelu poselskim i nie widział tam żadnego "patoposła".
















