O takich wynikach przesłuchania 54-letniego Mirosława B. w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Żoliborz poinformował prok. Radosław Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Powiedział on, że prokuratura nie znalazła podstaw, by stawiać B. jakieś nowe zarzuty, a utrzymała zarzut postawiony mu przez policję. Z takim właśnie zarzutem B. dowieziono na przesłuchanie z policyjnej izby zatrzymań. Skiba nie ujawnił, jakie konkretne słowa były podstawą tego zarzutu, za który grozi do dwóch lat więzienia. Skiba przyznał, że są rozbieżności co do tego, jakich słów miał użyć B. - Z relacji policji wynika, że ktoś go wskazał BOR jako grożącego prezydentowi, ale te osoby nie zostały przesłuchane - dodał. Nie chciał ujawnić, czy świadkowie ci będą w jakiś sposób poszukiwani. Biuro Ochrony Rządu zatrzymało mężczyznę w sobotę na warszawskich Powązkach w okolicach pomnika Gloria Victis, gdzie odbywały się obchody rocznicy Powstania Warszawskiego z udziałem m.in. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak podał rzecznik BOR kpt. Dariusz Aleksandrowicz, "według świadków" Mirosław B. "słownie znieważał prezydenta RP, wykrzykując pod jego adresem groźby karalne". Policja twierdzi, że na razie brak jednak świadków zdarzenia. - Pracownicy BOR podczas przesłuchania stwierdzili, że oni nie byli bezpośrednimi świadkami tego wydarzenia i nie są w stanie wskazać żadnej osoby, która takim świadkiem była - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Marcin Szyndler. BOR podało, że mężczyzna był poszukiwany przez policję. Ta sprecyzowała, że poszukiwano go w celu "ustalenia miejsca pobytu", a nie z powodów kryminalnych.